Ten podkład polecała dość gorąco RLM, a z racji tego, że również mam cerę mieszaną z bardzo mocno świecącą się strefą T, postanowiłam wypróbować, czy i mnie się sprawdzi. Na mojej toaletce znalazł się więc odcień 702 Vanilla Beige.
Podkład zamknięty jest w przepięknej, szklanej, przydymionej buteleczce. Wygląda to ekskluzywnie i elegancko. Taki efekt potęguje brak zbędnych napisów i grafik na froncie opakowania, co jak najbardziej mi się podoba. Fajnie, że z tyłu mamy krótki opis działania kosmetyku, polecenia wstrząśnięcia przed użyciem i skład produktu. Opakowanie wieńczy czarna skuwka, która mogłaby mieć trochę mocniejszy zatrzask. W kosmetyczce lubi opuścić swoje miejsce, a od tego już krok do wylania podkładu. Pompka działa bardzo dobrze, kończę już pierwszą buteleczkę, a dalej funkcjonuje jak nowa.
Dostępność tego podkładu – nie jest oszałamiająca, ale każdy, kto chce go dorwać stacjonarnie poradzi sobie, bo spotkamy go w Naturze. Cena bez zarzutu, do przyjęcia.
Kolorystyka jest bardzo bogata i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Na uwagę zasługuje fakt, że znajdziemy w gamie bardzo jasne kolory, co z pewnością docenią bladziochy :)
Podkład ma kremową konsystencję, dość lejącą, ale nie bardzo rzadką. Zapach w ogóle nie rzuca się w „oczy”. Coś tam delikatnie czuć, typowo jak podkład, ale na tyle neutralnie, że w ogóle nie zwracam na to uwagi.
Podkład aplikuję zawsze gąbeczką typu BB. Jeśli chodzi o rozprowadzanie na twarzy, to nie mam z tym problemów, rozkłada się ładnie, nie robi plam i prześwitów. Nie zastyga szybko ani mocno. Krycie tego podkładu oceniam na lekkie, ale nie można go dobudować, ponieważ zbyt duża ilość i zbyt wiele warstw zrobi nam na twarzy niezłe ciacho. Podkład ładnie „siada” na twarzy i stapia się z cerą. Wymaga oczywiście utrwalenia pudrem. Jego działanie matujące oceniam na zadowalające. Na mojej bardzo wyświecającej się cerze wytrzymuje około 4 godzin, ale z zastrzeżeniem, że to wynik podczas chłodnych miesięcy. Teraz mamy kwiecień i zrobiło się już ciepło, więc na mojej cerze w takich warunkach wytrzymuje krócej. Kiedy już się wyświeci, trzeba zebrać nadmiar sebum i odrobinkę przypudrować. Nie jest to może jakiś oszałamiający wynik, ale sama najlepiej wiem, jak ciężka do utrzymania matu jest moja cera. Lubi się zważyć, jeśli przesadzę z pudrem matującym i zrobię zbyt mocny baking. Szkoda, że się do tego nie nadaje, bo to moja ulubiona forma utrwalania podkładu. Do tego nie zastyga na twarzy, wręcz mam wrażenie, że z upływem dnia trochę się „rozpuszcza”, więc odpada nawet lekkie dotknięcie twarzy – na pewno zostanie nam po tym ślad. Podkład ten mnie nie uczulił, nie podrażnił, nie zapchał.
Sądzę, że nie jest to zły podkład, ale do mojego ideału trochę brakuje. Może jednak jeszcze do niego kiedyś wrócę, ale tylko w chłodnych miesiącach. Na lato nadal szukam tego jedynego.
Zalety:
- ma przyjemną i łatwą w pracy konsystencję
- ma przyzwoite działanie matujące
- prześliczne opakowanie
- nie uczula, nie podrażnia, nie zapycha
Wady:
- nie można budować krycia, ponieważ zbyt wiele podkładu robi ciasto
- nie współgra z bakingiem
- nie zastyga na twarzy, więc po dotknięciu zostanie ślad
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie