Cien Professional, Maseczka wzmacniająca `Olej z awokado & bambus` 

W zasadzie wszystkie maseczki do włosów z tej serii się dobrze u mnie sprawdzają. Używam ich na wyjazdy wakacyjne lub na długie weekendy. Ta konkretna maseczka dobrze odżywia włosy - są nawilżone bez zbędnego obciążania. Dobrze się rozczesują i nie są splatane, a miękkie i jedwabiste. Maseczka ładnie pachnie i kosztuje niewiele, a naprawdę dobrze pielęgnuje włosy.

Moje średnioporowate włosy polubiły się z tą maseczką i to bardzo. W składzie znajdziemy olejek awokado, ekstrat z korzenia bambusa, olej z nasion słonecznika które wzmacniają i regenerują włosy, nadając im blasku. Maseczka znajduje się w saszetce o pojemności 20 ml co mi wystarcza na jedno użycie. Posiada kremową konsystencję i przyjemny zapach. Nakładam ją na włosy od ucha po końce włosów na 10-15 minut,po spłukaniu włosy dobrze się rozczesują, są miękkie i miłe w dotyku, błyszczące, wyglądają na zdrowe i zregenerowane. Nie zauważyłam jakiejś spektakularnej objętości.

Podczas zakupów w Lidlu skusiłam się na maseczki Cien w saszetkach, bo sporo dobrego słyszałam na ich temat. Ogólnie spisują się naprawdę nieźle, więc bylam ciekawa jaka będzie maseczka wzmacniająca. Produkt znajduje się w wąskiej saszetce o pojemności 20 ml. Trochę ciężko było mi ją otworzyć, ale poradziłam sobie bez nożyczek. Opakowanie jak na saszetkę wygląda całkiem ładnie. Z tyłu znajdują się wszystkie potrzebne informacje oraz skład. Maseczka ma raczej gęstą konsystencję, ale wydaje mi się, że w porównaniu z innymi z tej serii jest troszkę bardziej lejąca. Nie miałam problemu z jej nakładaniem, a podczas aplikacji czułam, że jest trochę tłusta i trochę obawiałam się czy nie obciąży moich włosów, ale na szczęście tak się nie stało. Zapach jak dla mnie średni, co prawda nie jest brzydki, ale też nie zachwyca. Przez jakiś czas wyczuwałam go na włosach, ale czuć go było bardzo delikatnie. Skład jest całkiem ciekawy, bo jest tutaj m.in. olej z awokado, ekstrakt z bambusa, olej z nasion słonecznika. Jest także gliceryna, a nie zawsze się u mnie sprawdza oraz 'itchy Msy', które mogą uczulać. Maska przeznaczona jest do włosów pozbawionych witalności i objętości, a ja takie właśnie mam. W dodatku są cienkie, mają tendencję do przesuszania i do puszenia się. Jeśli chodzi o jej działanie do jest naprawdę nieźle. Włosy po jej użyciu są bardziej miękkie, nie ma problemu z ich rozczesaniem, mają więcej blasku. Producent obiecuje zwiększenie objętości i rzeczywiście tak jest. Nie spowodowała większego puszenia włosów, lekko je nawet wygładziła, ale nie zlikwidowała puszenia do końca. Ciężko stwierdzić po jednej saszetce czy maseczka regeneruje, ja zresztą nie zwracam na to większej uwagi. Maseczka wystarczyła mi na dwa użycia, a włosy mam średniej długości. Plusem jest także jej cena i dostępność. Dla mnie maska okazała się naprawdę niezła, bo rzeczywiście włosy zyskały na objętości i wyglądały przez to na grubsze i gęstsze. Nie ma cudów, ale jest naprawdę przyzwoicie. Kupiłabym ją ponownie.

Zawsze kiedy jestem w Lidlu ciągnie mnie w stronę kosmetyków,pewnie nie mnie jedną ;D no cóż poradzić trzeba temu zaradzić i zaopatrzyć się w niezliczoną ilość próbek -saszetek masek lub odżywek do włosów w atrakcyjnych cenach :) Moje włosy są suche,cienkie,delikatne,regularnie farbowane,mają tendencję do puszenia się,rozdwajania,kruszenia. Maska ma wygodną formę opakowania to wąska saszetka która jest idealna na urlop przez co nie musimy ze sobą tachać dużej butli odżywki na dłuższy wyjazd bo możemy zaopatrzyć się w większą ilość opakowań,pojemność 20 ml, szata estetyczna przyjemna dla oka w odcieniach metalicznej zieleni,może przydałby się wizerunek łodyżki bambusa ;). Maska jest dość treściwa ale lekka,podobna do innych z tej serii,za to zapach nie przypadł mi do gustu,podczas aplikacji nie spływa z dłoni,ale niestety moje włosy były poplątane,ciężko było przeczesać je palcami,tępe w dotyku i szorstkie,do tego matowe bez żadnego połysku. Maskę używałam jakiś czas temu bezpośrednio parę dni po farbowaniu u fryzjera i niestety to kolejny produkt z saszetki który został wręcz “wypity”przez moje włosy,na dziś podejrzewam o to za mocną farbę do włosów która wysuszyła mi włosy,dlatego z ciekawości za jakiś czas wrócę sprawdzić czy bambus i awokado nie lecą ze mną w kulki z tym wzmocnieniem ;D

Maseczkę nabyłam razem z całą resztą Lidlowej rodziny w saszetkach i jest to ostatnia z testowanych przeze mnie wersji. Myślałam, że mnie niczym nie zaskoczy, a jednak ;) Jej poprzedniczki nie skradły mojego serca, a bambusowa ma szansę na ponowny zakup. Opakowanie to standardowa wąska saszetka. Łatwo się ją rozrywa, jest wygodna i idealna na podróż. Pochwalę super szatę graficzną - nie dość, że prosta i czytelna to jeszcze kolorystycznie pasuje do bambusowej zawartości, ta zieleń nastraja optymistycznie :) Zapach? Ładny, nienachalny, raczej z tych kosmetykowych. Trochę liczyłam na coś zielono-bambusowego, ale i tak jest dobrze. Nie utrzymuje się długo na włosach. Jeśli chodzi o działanie to jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Maseczka ma typową dla serii, średniej gęstości konsystencję. Bez problemu się nakłada, nie spływa. Po odczekaniu kilkunastu minut wciąż jest co spłukiwać - nie wchłania się całkowicie, za co plus. Po zmyciu włosy są bardzo zwarte, zdyscyplinowane. Elegancko się rozczesują i mniej się puszą. Są miękkie, gładkie, lśniące i... mam wrażenie, że jakieś grubsze! Saszetkę używałam na dwa razy i mam nieodparte wrażenie, że ona może być niezła przy regularnym stosowaniu i faktycznie może coś zdziałać dobrego w przypadku cienkich i słabych włosów. Skład jest w porządku jak na Lidlową saszetkę (choć to tak na prawdę L'biotica za tym stoi) - mamy bogactwo wyciągów z bambusa, olej z awokado i słonecznikowy, krótko, bez parabenów itp. Daję 4*, choć korci mnie najwyższa nota. Dałabym maksa, gdyby zapach bardziej mnie zachwycił. Na prawdę obiecujący produkt, myślę nad regularnym stosowaniem raz, dwa razy w tygodniu. Warto ją wypróbować!

Nawilża włosy i je nabłyszcza, ale nie powiedziałabym, że dodaje im objętości. Czasami odnosi się wrażenie, że opakowanie się producentom pomyliły. Jej ogólnie działanie jest dobre, nie można narzekać.

Już przy wyciskaniu z saszetki poczułam, że nie będzie to treściwa maska - była nieco bardziej płynna niż inne. I jej działanie okazało się mniej spektakularne niż pozostałych z tej serii. Zużyłam ją na dwa razy, chociaż i na raz wcale nie byłoby jej za dużo. Włosy po użyciu były gładkie i nawilżone. Ułatwia rozczesywanie, nie obciąża włosów. Na pewno warto wypróbować jak na poręczne opakowanie i niską cenę,mimo że z całej serii tych maseczek okazała się najsłabsza.

Maseczka jest zamknięta w małej szaszetce, która jest dość trudno otworzyć bez nożyczek. W środku znajduje się 20 ml gęstego, kremowego produktu który wystarczył mi na jednorazową aplikację. Mam długie włosy sięgające pasa, więc dla osób o krótszych włosach maski powinno starczyć na dwa razy. Maska zawiera olejek z awokado, ekstrakt z korzenia bambusa, wyciąg z młodych pędów bambusa i olej z nasion słonecznika. Ma dawać nam spektakularną objętość oraz gęstsze, wzmocnione i pogrubione włosy. Czy tak jest? Maska otula włosy i sprawia że stają się miękkie. Ułatwia rozczesywanie i dodaje niewielkiej objętości bez obciążania. Wzmacnia i regeneruje włosy, ale nie są to jakieś bardzo mocne efekty, powiedziałabym, że raczej średnie. Jak za tą cenę (0.99 zl) nie jest zła i godna polecenia.

Maseczka cien, dostępna w Lidlu za bardzo niewielkie pieniądze. Maseczki w postaci gęstego kremu dobrze się rozprowadza po włosach, piękny bardzo przyjemny zapach. Włosy po stosowaniu kilku maseczek wyraźnie zostały wygładzone i miękkie w dotyku, nie ma problemu z rozczesywaniem włosów, mocno nie obciąża włosów tylko pozostawia je lekkie. Opakowanie zawiera ilość jak dla mnie na jedno mycie, włosy mam średniej długości.

Maskę olej z awokado i bambus kupiłam w Lidlu. Skusiłam się na nią ponieważ chciałam zregenerować i nieco wzmocnić swoje włosy. Razem z nią włożyłam kilka innych maseczek. Produkt znajduje się w saszetce, która wystarcza w moim przypadku na dwie aplikacje. Włosy mam długie, lecz stosunkowo cienkie. Maska ma delikatny ładny zapach. Konsystencja produktu jest gęsta kremowa. Dobrze wchłania się we włosy po aplikacji. Produkt trzymałam na włosach pod czepkiem, dodatkowo owijam głowę ręcznikiem, trzymam 15 minut i zmywam. Efekty po zastosowaniu są zadawalające z małym ale. Po pierwsze włosy zauważalnie są wygładzone i nawilżone. Wzmocnienia nie zaobserwowałam. Objętości też nie zauważyłam. Wręcz przeciwnie na drugi dzień włosy były przetłuszczone, tak jakbym ich nie myła. Także produkt nie zadowolił mnie do końca.

Maseczkę tę kupiłam jakiś czas temu za 0,99zł w Lidlu. Bardzo długo leżała w szafce, gdyż od jakiegoś czasu używam innej odżywki do włosów. Ostatnio postanowiłam ją wypróbować. Miałam już te maseczki przeciw wypadaniu włosów i stosowałam je przez miesiąc. W tym wypadku wykorzystałam tylko jedną saszetkę. Moje włosy są cienkie, pozbawione objętości i przetłuszczające się, więc zwykle nie używam dodatkowych produktów poza szamponem. Maseczka ma pojemność 20ml, więc spokojnie wystarczyła mi na dwa użycia. Moje włosy sięgają mi za ramiona, ale tak jak już wspomniałam są cienkie. Jeśli ktoś ma grube włosy wtedy jedna saszetka wystarczy na jedno użycie. Maseczka zamknięta jest w saszetce, którą ciężko otworzyć bez użycia nożyczek. Gdy już poradzimy sobie z wydobyciem produktu na zewnątrz może nas zaskoczyć delikatny zapach maseczki. Konsystencja dość gęsta, typowo kremowa. Producent zaleca, aby nie stosować maski na czubek głowy, ja jednak nałożyłam bardzo małą ilość w to miejsce. Maseczkę trzymałam na włosach 15 minut, tak jak jest to napisane na opakowaniu. Po zmyciu jej z głowy moje włosy były wygładzone (codziennie lub co drugi dzień suszę je suszarką, więc są trochę zniszczone), puszyste i lekko uniesione u nasady. Mam z natury miękkie włosy, więc nie oceniam tutaj wpływu produktu, bo nie zauważyłam różnicy, ale jeśli ktoś ma bardzo suche włosy to myślę, że ten produkt dodatkowo je zmiękczy. Moim zdaniem jest to fajny produkt jeśli ktoś szuka mocniejszego odżywienia włosów, ale do ciągłego stosowania wychodzi trochę drogo- około 21zł przy zużywaniu całej saszetki co drugi dzień. W tej cenie można kupić odżywkę o większej pojemności, która wystarczy nam na dłużej.

Ostatnio wkręciłam się w pielęgnację PEH i muszę powiedzieć, że ta świetnie się nadaje. Jest to maska emolientowo-humekantowa. Dzień wcześniej olejowałam moje niskoporowe włosy mixem olejów. z l'biotici i różową maską proteinową w czepku tej marki. Niestety maska trochę nie podeszła mi, nie wiem czy dlatego, że proteiny (których teoretycznie dawno nie miałam), czy może źle ją spłukałam po prostu XD Nieważne. Brakowało mi EH, więc sięgnęłam za tą maskę i mmmm. Mmmm. Nie jest zbyt gęsta, nie jest zbyt rzadka, bez problemu się rozprowadza po włosach i wczesuje. Starcza na włosy do połowy pleców bez problemu. Po wysuszeniu moje włosy były cudnie miękkie, błyszczące, zdrowe, dociążone, jędrne. Efekt jakiego brakowało mi od dawna. W ogóle nie obciążone, czyściutkie (pomimo, że nie jestem do końca zadowolona z mojego aktualnego szamponu co do własności czyszczących), można może i powiedzieć, że z lekką objętością. Ogólnie jestem bardzo na tak. Szkoda tylko, mimo że maska nie jest droga, to jest dotępna tylko w malusich opakowaniach, więc wypada dość nieekonomicznie, ale z drugiej strony można ją zabrać w podróż i nie rezygnować z pielęgnacji PEH :)

Używałam maseczki raz, po umyciu na mokre włosy, bez czepka na około 15 min. Poza łatwiejszym rozczesywaniem zupełnie nic więcej z tego nie wyniknęło. Maska ma ładny zapach, odpowiednią ilosć, dobrze się rozprowadza - ale nic po tym, skoro nie daje żadnych efektów.

Maseczka wzmacniająca z bambusem i olejem z awokado była miła niespodzianką. Jeśli chodzi o jej właściwości, to jest podobna do swoich sióstr, różni się jedynie zapachem a działa tak samo dobrze jak inne. O maseczkach do włosów z L. jest głośno wszędzie: na blogach, vlogach i portalach o tematyce urodowej. Dodatkowo zaciekawił mnie fakt, że produkuje je znana firma kosmetyczna. Musiałam więc spróbować. OPAKOWANIE Opakowanie to klasyczna, wąska saszetka w jakiej znajdziemy większość drogeryjnych maseczek do włosów. Jest mała, więc idealnie sprawdzi się np. w podróży czy na wyjeździe, bo nie zajmuje dużo miejsca. Saszetka posiada mnóstwo metalicznych elementów w kolorze zieleni, dominującymi kolorami jest też biel i srebro. Najważniejsze składniki i cechy maski są wyraźnie wypunktowane. Z drugiej strony znajdziemy krótki opis najważniejszych składników aktywnych oraz skład. Całość prezentuje się naprawdę ładnie, choć prosto Saszetka w sumie wystarczyła mi na 2 użycia, więc jest to produkt dość wydajny, jednak musimy pozostałą część przechować do kolejnego razu. MASKA Maska podobnie jak reszta z rodziny ma formę gęstego, białego kremu o bardzo przyjemnym zapachu. Jest to zapach świeży i wyrazisty, charakterystyczny dla kosmetyków z bambusem, przypomina świeżo ścięte rośliny i z uwagi na to, że jest przyjemny umila każda aplikację. Nakładałam maskę na lekko wilgotne, osuszone ręcznikiem włosy na 15-30 minut, gdy mam czas nawet dłużej. Maseczka dobrze nakłada się na włosy dzięki swojej konsystencji, a potem szybko wypłukuje się, nie ma obawy o to, że jej resztki przeciążą nasze kosmyki. Zużyłam już dobre kilka opakowań i widzę, że moje włosy ją polubiły. Po jej zastosowaniu są wyjątkowo gładkie, a po wysuszeniu lepiej się rozczesują, są dociążone i zdyscyplinowane, świetnie nawilżone i bardzo miękkie w dotyku. Co do wzmocnienia myślę, że pod tym względem wypada u mnie neutralnie, nie zauważyłam nic szczególnego, jednak efekty są dla mnie zadowalające, gdyż dyscyplinuje włosy. Na plus cena, dostępność i wydajność. W składzie mamy m.in. olej z awokado na 5 miejcu, ekstrakt z korzenia i łodyg bambusa, olej słonecznikowy, ekstrakt z lawsonii, lanoline, glicerynę. PLUSY: + nawilża, dociąża, wygładza + ułatwia rozczesywanie + łatwo się nakłada i zmywa + jest wydajna + ma przyjemny zapach + tania

Nie zaimponowała mi tak bardzo, jak złota czy pomarańczowa wersja, a podejść do niej miałam sporo. Pachnie fajnie, ale zbytnio nie ułatwiała rozczesywania, włosy niby miękkie, ale wygląd bez szału. Raczej się nie polubiłyśmy.

Używam cała gamę tych maseczek Cien z Lidla jednak ta wypadła całkiem przecietnie w porównaniu do swoich sióstr.Zawiera ona fajny naturalny skład,bez sikonów ,parabenów i polepszaczy.Jednak w moim przypadku nie do końca się sprawdziła,gdyż moje włosy nie lubia się z olejem awokado ,i przy tym zastosowaniu takie połączenie tego oleju i ekstraktu z pędów bambusa nie było zbyt efektowne.Włosy były w czasie mycia nawet dosc gładkie,ale po wysuszeniu był bardzo duzy efekt napuszenia.,zbyt słabo nawilżyła włosy .Efekt regeneracyjny był bardzo minimalny i musiałam uzyć jeszcze po niej odżywki bez spłukiwania i serum

Walka z moimi problematycznymi trwa już bardzo długo, trochę na moje życzenie ze względu na rozjaśnianie. Włosy mam osłabione, przerzedzone,ale już nie rozjaśniam ani nie farbuję, więc jest coraz lepiej :) Namiętnie je olejuje i nakładam maski różnego rodzaju. Ostatnio skusiłam się na maseczkę z Lidla za całe 0,99zł :) Na włosy nałożyłam olejek Sesa, umyłam włosy delikatnym szamponem z łagodnym SLS i potem nałożyłam maseczkę Cien. Maska jest średnio gęsta i na moje półdługie, cienkie włosy wystarczyła w zupełności, a nawet trochę jej zostało. Konsystencja jest średnio gęsta, ale nie spływa z włosów. Maseczka bardzo ładnie pachnie, tak kwiatowo i lekko jak perfumy. Łatwo się zmywa i zapach utrzymuje się delikatnie na włosach. Przejdźmy jednak do efektów, bo są one tutaj bardzo widoczne i kluczowe! Po zmyciu włosy łatwo się rozczesują, nie plączą się i są gładkie. Ja swoje pozostawiłam do naturalnego wyschnięcia i muszę przyznać,że jestem zadowolona z efektów :) Moje cienkie włosy nabrały objętości, w dotyku stały się jakby grubsze, bomba! Co więcej zauważyłam,że są mięsiste i sprężyste. W żadnym stopniu się nie strąkowały i nie zbijały w nieestetyczne kolonie. Po totalnym wyschnięciu nabrały blasku i gładkości. Z racji tego,że mam mnóstwo nowych włosów, odstają one na całej długości i z tym do końca sobie maseczka nie poradziła. Nie było efektu tafli, ale mi to nie przeszkadza. Kropla olejku i jest ok:) Osoby, którym zależy na maksymalnym dociążeniu włosów i efekcie totalnego wygładzenia mogą być nie do końca zadowolone. Bardzo polecam tę bajecznie tanią maseczkę szczególnie posiadaczkom cienkich i wymagających włosów-objętość i odczuwalna mięsistość gwarantowane :) U mnie zagości na stałe w rytuale pielęgnacyjnym. włosów!

Maseczka jest niemalże wierną kopią maseczki do włosów marki L'Biotica - konkretnie Intensywnie regenerująca maseczka Bambus & Olej Avocado. Składem nieco się różnią, jednakże nie są to szczególnie drastyczne. Maseczka stworzona została na bazie : oleju z awokado, ekstraktu z korzenia bambusa, wyciągu z pędów bambusa, oleju słonecznikowego, ekstraktu z liści lawsonii, lanoliny. Ma kremową, nieco leistą konsystencje, dobrze rozprowadza się na włosach, nie spływa. Jej dłuższe stosowanie wyraźnie wzmacnia, odżywia włosy i nadaje im blasku. Efekty, które można dostrzec po pierwszej aplikacji : wyraźna objętość, blask i sprężystość.