Mediheal Capsule 100 Glutathione, Light 2-step Mask Wzmacniająca maska 2-etapowa z glutationem

Jedną maseczkę otrzymałam w boxie kosmetycznym, drugą zaś jako gratis do zakupów. To pierwsza maska tej firmy jaką stosowałam , wcześniej naczytałam się wiele pozytywów na ich temat i ja również dołączam do grona zadowolonych użytkowniczek. Opakowanie typowe dla masek w pachcie czyli saszetka , z tą różnicą że tutaj mamy dołączone serum w ampułce z glutationem. Grafika jest w intensywnym czerwonym kolorze oraz z widoczną zadbaną buzią. Wszystkie napisy są w koreańskim języku, ale z tyłu widnieje etykieta z polskim tłumaczeniem przeznaczenia oraz graficznym schematem stosowania. Opakowanie posiada nacięcia ułatwiające otwieranie. Wewnątrz saszetki znajduje się bardzo cieniutka żelowa płachta w mlecznym kolorze zanurzona w serum o przyjemnym zapachu. Otoczona ona jest z obu stron siateczka ochronną, którą należy usunąć. Dla mnie to zabezpieczenie jest zbędne bo więcej serum pozostaje na nim niż na samej pachcie. Płachtę łatwo dopasować do twarzy, wszystkie otwory są w właściwym miejscu, bardzo dobrze przylega do skóry, przez 20 minut stosowania maseczki pozostawała na swoim miejscu, nie przesuwała się ani nie odklejała. Po aplikacji czuć delikatne chłodzenie skóry, nie występuje żaden objaw który powodował by jakikolwiek dyskomfort. Płachta wolno wysycha, łatwo ją usunąć z twarzy, pozostawia klejącą warstwę która bardzo szybko się wchłania. Skora po zastosowaniu maseczki wygląda zdrowo, jest rozpromieniona i świetnie nawilżona. Cera była delikatnie napięta i rozjaśniona, jednak nie zauważyłam jakiejkolwiek redukcji przebarwień. Po zastosowaniu maski nałożyłam kilka kropel serum z glutationem, które znajduje się w dużej ampułce i wystarczy na kilka zastosowań, ja aplikowałam je przez kolejne 3 dni pod krem na dzień i na noc. Serum ma wodnistą konsystencję jest bezbarwne i bezzapachowe. Wchłania się natychmiast po aplikacji, nie pozostawia lepkiego filmu na skórze. Współpracuje z każdym kremem i dobrze sprawdza się pod makijaż. Cera jest dobrze odżywiona, zregenerowana i nawilżona. W składzie maseczki wysoko na liście znalazł się kwas hialuronowy, witamina B3, arbutyna, ekstrakt z korzenia morwy białej, ekstrakt z lukrecji gładkiej, ekstrakt z portulanki, ekstrakt z borówki amerykańskiej, wyciąg z kwiatów wiśni, wyciąg z rozmarynu, ekstrakt z róży, glutation - ma działanie rozjaśniające, wyciąg z kwiatów róży, wyciąg z grzyba Hub, ekstrakt z liści oczaru wirginijskiego, olej z słodkich migdałów, arginina, wyciąg z liści wierzy białej, wyciąg z kadzidłowca, betaina, olej z bociszka plamistego, olejek z kwiatów pomarańczy, olejek cytronelowy, olejek lawandynowy, olejek paczulowy, olejek bergamotowy, olejek eukaliptusowy. Konserwantów jest bardzo mało, pojawia się tu edta, ale skład jest naprawdę bogaty w substancje aktywne. Podsumowując działanie maseczki jest super, cera jest zregenerowana , świetnie nawilżona i odżywiona. Co do redukcji przebarwień to myślę że potrzebna jest systematyczność i dłuższy czas jej stosowania. W składzie mamy ogrom naturalnych substancji aktywnych, więc na edta w końcówce listy można przymknąć oko. Ja z efektów jestem zadowolona i polecam wypróbować, bo produkt spełnia obietnice producenta.

Maska jest cienka, idealnie przylega do twarzy po nałożeniu. Jest to tzw. druga skóra. Płachta jest bardzo mocno nasączona, ale po nałożeniu na twarz nic z niej nie kapie. Resztę esencji z opakowania można wsmarować w szyję i dekolt. Po 20 minutach zdejmujemy maskę i wklepujemy serum na całą twarz. Pozostawia ono na twarzy na początku lepką warstwę. Ilość serum w kapsułce wystarczy na kolejne 2-3 dni stosując rano i wieczorem. Cera po masce i serum jest nawilżona, odżywiona, gładka, zregenerowana. Po jednej kuracji przebarwienia się nie rozjaśniały, to zbyt krótki czas używania, aby to sprawdzić. Serum jest bezzapachowe, natomiast esencja ma zapach troszkę męski. Maska kojarzy się z nowoczesnym, ekskluzywnym produktem. Ciekawy kosmetyk i działa całkiem dobrze

Używam już 3 maskę i zauważyłam, że lekko mnie zapycha. Jestem po serii zabiegów z kwasem glikolowym 50%, więc wolałabym uniknąć produktów, które pogarszają wygląd. Co pisałam przy okazji innych rodzajów maseczek Mediheal ( niebieskie ), denerwują mnie te dwie warstwy ochronne. One są dobrze nasączone, a jak się je zdejmie to mamy w dłoni co prawda miękką i świetną płachtę, ale mało nasączoną. Po kwasach skóra spija wszystko błyskawicznie, ale nigdy nie spotkałam się z tym, by płachta wysychała. Zawsze pozostawały wilgotne, mogłam wykręcić i wklepać resztę w dekolt. Ta maska z kolei po 10 min robi się sucha, coś jest nie tak :) Wolałabym nie mieć tych warstw ochronnych, by materiał był dobrze nasączony. Nawilżenie po zdjęciu maski jest, poprawiłam jeszcze serum. które jest dołączone do opakowania. Ale na następny dzień pojawiły się niespodzianki na twarzy. Myślę , że może być to zasługa tego serum bo to, co zostało, stosowałam jeszcze przez kilka dni na dzień i za każdym razem skóra się pogarszała. Więcej nie kupię.

Płachta maseczki jest wykonana z żelowego materiału który idealnie przylega do twarzy i nie ześlizguje się w trakcie noszenia. Esencja maseczki jest mocno perfumowana, przypomina mi to zapach męskich perfum, dla niektórych może być to problem. Po 20 minutach noszenia materiał płachty jest lekko przyklejony do twarzy. Zaraz po ściągnięciu płachty nakładamy ampulke która zawiera bez zapachowe serum które mocno nawilżona cerę. Serum nie wchłania się całkowicie i pozostawia lepką, lekko tłustą warstwę na twarzy. Polecam ten zabieg maseczkowy osobą z cerą suchą, normalną. Maseczka pięknie nawilża i ujędrnia cerę. Twarz jest odżywiona i widocznie rozjaśniona, promienna.

Maseczka z serum to coś co mnie pozytywnie zaskoczyło, tkaninę łatwo się nakłada i nie utrudnia problemów w noszeniu jej. Mocno nasączona, buzia miła w dotyku.

Bardzo lubię maski tej firmy, jedyny problem mam zawsze z ceną, która uważam że jest bardzo wysoka - jest to produkt którego używamy raz, więc dla wielu osób może to być spory wydatek. Mimo wszystko uważam, że od czasu do czasu warto, w szczególności jeśli dorwiemy ją na promocji. Działanie jest genialne. Skóra jest wyraźnie rozświetlona i wspaniale nawilżona.

Bardzo lubię maski Mediheal ale zawsze trochę odstrasza mnie cena - 25 zł za maseczkę to nie mało ale w tym przypadku nie było szkoda podwójnie: raz. że była w boxie kosmetycznym, a dwa, że oprócz maseczki ma jeszcze w sobie ampułkę :) W maseczce znajdziemy ekstrakt z korzenia lukrecji gładkiej i witaminę B3, w kapsułce za to znajdziemy glutation, który intensyfikuje działanie rozjaśniające, niwelujące plamy i przebarwienia oraz ma działanie antyoksydacyjne. Maseczka jest bezzapachowa i ma świetną płachtę - jakby żelową, z dwóch stron chronioną (trzeba zdjąć osłonki). Takie płachty lubię najbardziej gdyż idealnie przylegają do skóry i mocno trzymają. Producent zaleca trzymanie jej ok 10 min. Po tym czasie skóra jest rozjaśniona, nawilżona i delikatnie napięta. Coś co w niej jeszcze lubię to fakt, że esencja w ogóle się nie klei bo tego nie znoszę. Bez obaw mogę wklepać to co pozostało w saszetce w szyję i dekolt - a zostało sporo. Ampułki używałam potem przez 3 dni jako serum pod krem. Nie oczekiwałam od niej redukcji przebarwień - czas używania była za krótki ale stanowiła dodatkowy zastrzyk dla skóry. Reasumując bardzo fajna maseczka, jedna z najlepszych tej firmy jaką używałam :)

To zdecydowanie najlepsza maseczka, jaką kiedykolwiek używałam! Nakładam ją na oczyszczoną i stonizowaną skórę. Od razu głębojo ją nawilża i odżywia. Skóra wygląda znacznie zdrowiej. Cała "kuracja" maseczką trwa prawie tydzień. Poza maseczką, która jest pierwszym etapem, do produktu dołączona jest ampułka. Ampułkę wklepuję w twarz przez kilka dni, jako serum pod krem. Jestem zachwycona efektami. Produkt jest bezzapachowy. Polecam każdemu!

Maseczkę tę kupiłam zachęcona intrygującym wyglądem opakowania oraz ceną promocyjną (normalny koszt wynosi 24,99, ja kupiłam za 14,99 w Hebe). Opakowanie zawiera bogato nasączoną esencją maskę w płachcie oraz kapsułę wypełnioną serum. Esencji w opakowaniu jest tak dużo, że wręcz ścieka dużymi kroplami podczas nakładania płachty na twarz. Sama płachta twarzy trzyma się dość dobrze i łatwo do jej kształtu dopasowuje. Podczas użytkowania trochę drażnił mnie zapach produktu, który bardzo przypominał mi zapach męskiego kremu do golenia, ale stwierdziłam, iż te 20 minut przetrwam :D I myślę, że dla uzyskanego efektu było warto. Skóra mojej twarzy po zdjęciu maseczki była dobrze nawilżona i o wiele bardziej promienna. Co do rozjaśnienia przebarwień - ciężko oczekiwać takiego efektu po jednym zastosowaniu, ale sądzę, że przy regularnym użytkowaniu jakiś efekt mógłby być widoczny. Bardzo dużym plusem jest możliwość zastosowania dodatkowo serum z kapsuły, które wystarczyło na 2-krotne posmarowanie twarzy, szyi oraz dekoltu. Generalnie produkt polecam - gdyby nie zapach, który mnie drażnił oraz wysoka cena, byłaby to z pewnością maska, którą wdrożyłabym na stałe do mojej pielęgnacji.