Golden Rose Soft Color, Shimmer Mono Eyeshadow Cień do powiek blyszczący

Mam numerek 87, to bardzo ładny i uroczy odcień między różem, a jagodą. Ma wykończenie błyszczące-w perłowej bazie są jeszcze zatopione migoczące drobinki, szkoda tylko, że podczas aplikacji na powiekę gdzieś giną i zostaje sama sucha perła. Ja z tego cienia nie jestem zadowolona, dziwią mnie tak wysokie noty na wizażu. W dotyku oraz we współpracy produkt jest dosyć twardy, suchy i jednocześnie pylisty-nie lubi się z pędzlami(ciężko chwyta się włosia), a przy próbie rozcierania brokat osypuje się na policzki. Najlepiej przy nim sprawdza się wklepująca aplikacja palcem(żadnych rozcierań, bo zaraz zaśmieci twarz brokatem) oraz dobra baza do której taka sucha formuła może się przykleić. Pigmentacja przy takiej formulacji także jest średnia, ja bardziej traktuję ten cień jako lekką brokatową mgiełkę do delikatnych makijaży, mocnego koloru czy zjawiskowego błysku nie osiągniemy tutaj. Trwałość także nie zachwyca-cień nakładam na sprawdzoną bazę(Inglot w tubce lub Hean Stat On w słoiczku), oczekuję wtedy 8-10 godzin względnie dobrego wyglądu na powiece. Tymczasem już po kliku godzinach ten cień blaknie oraz wyciera się i nawet jak nie roluje się w załamaniu, to pod koniec dnia zostaje jedynie trochę smętnego brokatu. I to nie tylko na powiece, ale także na policzkach, osyp jest tutaj widoczny. Jakby tego było mało-ten cień wyraźnie podrażnia mi oczy. Każda jego aplikacja kończy się dyskomfortem, swędzeniem oraz uczuciem piasku pod powieką i tak jest dopóki go nie zmyję. A zmywam go z wielką ulgą. Muszę mimo wszystko pochwalić opakowanie-naprawdę solidne(jak na Golden Rose), może i ciężko się otwiera, ale za to gwarantuje brak samoistnego otwierania się w kosmetyczce.

Posiadam kolor 85. To szara czerń - prawie czarny, ale szary w porównaniu do bardzo czarnego matowego cienia. Ma wykończenie perłowe - mieni się wieloma drobinkami brokatu które opalizują na różne kolory. Jak dla mnie jest subtelny, drobinki są niewielkie, to nie taki mocny brokat. W sam raz na specjalne okazje jak i na codzień do mocniejszego makijażu oczu lub jako akcent. Trudno mi znaleźć stacjonarnie czarny cień nie będący matem. Golden Rose od zawsze kojarzy mi się z dużym wyborem kolorów szminek, lakierów czy to cieni. Osobom poszukujących perłowego szaroczarnego cienia polecam. Rozprowadza się gładko. Nieco się kruszy w opakowaniu przy aplikacji pedzlem co jest jednak normalne. Bardzo trwaly. Na moich bezproblemowych powiekach utrzymuje się aż do demakijażu. Wydajny.

Zakupiłam jeden wariant - 87 - liliowo-śliwkowy z mnóstwem srebrnych drobin. Ogólnie jestem zadowolona, ale znam lepsze błyszczące cienie w tej półce cenowej. Opakowanie jest minimalistyczne, dobrze chodzi zatrzask. Konsystencja cienia niby dość kremowa w opakowaniu, ale nabranie go na suchy pędzel stanowi problem. Jednak palcem lub mokrym pędzelkiem jest ok. Formuła niestety nie jest jak marzenie, bo satysfakcjonujący efekt uzyskuje się tylko nakładając go na mokro (na bazę lub mokrym pędzlem). Utrzymuje się ładnie, choć bez glitter glue troszkę wchodzi w załamanie. Całość wygląda naprawdę dobrze nawet jeszcze przy demakijażu. Oceniany kolor prezentuje się dobrze, choć dla mnie osobiście drobiny są zbyt duże, co odbiera elegancji makijażowi. Czasem po niego sięgam, pozostałe kolory zapowiadają się równie ok, ale nie jest to w mojej ocenie taki must have, z którym nasz make up osiągnie wyższy level. (Na zdjęciu cień nałożony na mat, zwilżonym pędzlem)