Bielenda Botanic Formula, Odżywcza maseczka do twarzy `Olej z granatu + amarantus` 

Maseczka o lekko różowej barwie, zamknięta jest w brązowym, szklanym słoiczku. Konsystencja przypomina gęsty krem, niewielka ilość wystarczy aby pokryć całą twarz. Maseczkę po około 15 minutach zmywamy letnią wodą i tak też zrobiłam. Moja skóra można powiedzieć, że odżyła na nowo, gładka, jednolita, złagodzona, nawilżona, promienna. Dzięki zawartości 95% składników naturalnych oraz oleju z granatów i właściwości amarantusa naprawdę robi wow i dobrą robotę. Dostajemy bombą witaminową prosto w twarz Maseczka nie podrażniła mnie ani nie wywołała żadnych stanów zapalnych czy podrażnień.

Jestem pozytywnie zaskoczona, przeczytałam niżej kilka opinii i... faktycznie jestem zaskoczona. Moja dosyć młoda twarz. Lubię maseczki, a ta akurat była na promocji więc wzięłam. Zapach jest dosyć słodki i delikatny, nie jest zły. Jeśli chodzi maseczke to jest konsystencji kremu do twarzy (na początku pomyślałam że może ktoś wlał coś nie do tego opakowania) Jeśli chodzi o stosowanie to nie żałowałam sobie ilości. Maseczka na twarzy sobie lekko zaschnęła (ale nadal była plynna)w czasie kiedy brałam prysznic. Po tym czasie zmyłam i moja skóra była po tym odświeżona, sprężystsza, nawilżona i mięciutka w dotyku. U mnie się spełniła i spełniła moje oczekiwania. Opakowanie szklane (na bogato,a nie jakiś plastik) na plus! Maseczka jest wydajna.

Nie sądziłam, że jakikolwiek kosmetyk może pachnieć... aż tak źle. To jest główny powód, przez który odrzuciło mnie od tego produktu już od pierwszych chwil. Nie lubię jednak marnować ani kosmetyków, ani pieniędzy więc wciąż nie poddając się próbuję przywyknąć do jego specyficznego zapachu (i niestety wciąż nie potrafię). Zapach to nie jedyny powód, który przesądził o tym, że nie powrócę do zakupu tego kosmetyku. Po licznych próbach, kiedy to staram się przeboleć zapach maseczki i zaaplikować ją na twarz, zawsze kończy się tak samo. Nie dzieje się totalnie nic. Nie dostrzegam żadnej różnicy po zastosowaniu maski. Moja skóra ani nie jest odżywiona, ani nie nabiera blasku. Nie czuję żadnego nawilżenia, regeneracji, po prostu nie widzę żadnego efektu. Jestem pewna , że nie wrócę do tej maski, a jedyne o czym myślę , to jak zużyć drugie jej opakowanie, o co prawda, innym składzie, ale tak samo nieprzyjemnym i odpychającym zapachu. Dodatkowo maseczkę trudno jest zaaplikować na buzię. Pędzelkiem silikonowym nie jestem w stanie tego zrobić.

Maseczka ma ciekawy skład, dużo składników pochodzenia naturalnego. Nie zapycha. Łatwo się ją rozprowadza. Łatwo wydobyć ją ze słoiczka. Jest wydajna. Ma dość intensywny zapach, ale przyjemny, nie duszący. Pozostawia skórę miękką, nawilżoną, przyjemną w dotyku. Moja ulubiona maseczka odżywcza.

Maskę kupiłam w którymś z marketów chyba rok temu i całkiem o niej zapomniałam. Wzięłam wtedy 2 warianty ten z granatem i drugi z czystkiem Zapłaciłam chyba 15 zł za sztukę. W tamtym czasie Bielenda wprowadziła kilka fajnych kosmetyków z naturalnym składem więc kupowałam ich produkty hurtowo. Maska z amarantusem i granatem jest odżywcza a moja skóra sucha więc myślałam że sprawdzi się idealnie. Sprawi że będzie miękka, napięta i nawilżona Opakowanie jest bardzo ładne .Całe w brązowym kolorze z grafika przedstawiającą amarantus i owoc granatu. Z każdej strony masa informacji i obrazków- ja lubię takie przerysowane pudełeczka. Z boku mamy też okienko przez które widać słoiczek z maseczką utrzymany w takiej samej kolorystyce. Słoik jest szklany i dość ciężki z ciemnego szkła i ze złota nakrętka Całość wygląda ładnie i elegancko. Na pewno rzuca się w oczy na drogeryjnej półce. W konsystencji jest bardzo kremowa, gęsta i treściwa. Ma kolor biały i idealnie rozsmarowuje się na twarzy. Nie ścieka , nie roluje się wszystko przebiega szybko i sprawnie. Aplikuje ją szpatułka aby nie przenosić bakterii do środka , choć zdarzyło mi się też palcami :( Zapach jest intensywny i bardzo przyjemny. Nie wiem która z roślin daje taki zapach ale całość u mnie na plus. Maska jest w 95 % stworzona z naturalnych składników. Bez parabenów, silikonów, PEGów, barwników i parafiny. Mamy tu m.in. -masło shea- nawilża, odżywia -olej arganowy -olej z awokado-łagodzi podrażnienia, regeneruje -kaolin -panthenol- łagodzi -witaminy E, A , B, C , PP -ekstrakt z acai-neutralizuje wolne rodniki, wzmacnia i odżywia skórę. -olej słonecznikowy -ekstrakt z amarantusa posiada działanie przeciwzapalne, gojące , fotoprotekcyjne, odżywcze -ekstrakt z granatu- działa antyoksydacyjne , przeciwzapalne. odmładzająco, przeciwzmarszczkowo i wygładzająco na dojrzałą skórę. -ekstrakt z rozmarynu-pobudza mikrokrążenie, rewitalizuje skórę, odmładza, redukuje zmarszczki Producent zaznacza że ilość 50ml starcza na 12 aplikacji. U mnie było ich więcej. Nakładałam grubą warstwę na ok 10-15 minut. Potem nadmiar usuwałam chusteczką .Resztę zostawiałam do wchłonięcia a czasem zmywałam wodą -zależnie od tego co chciałam nakładać potem. Skóra już po jednym użyciu jest niezwykle gładka i miękka w dotyku. Podobny efekt na skórze dają bazy silikonowe ale tu takiego składnika nie ma. Po kilku aplikacjach skóra zyskuje zdrowy wygląd, delikatny blask i poprawia się koloryt prawdopodobnie za sprawą odżywienia skóry. Na zmarszczki w żaden sposób nie wpłynęła ale to nie minus bo nie wierzę że jakikolwiek kosmetyk zmniejszy zmarszczki na twarzy Nie nastąpiło uczucie ściągnięcia, skóra była nawilżona i lekko napięta. Polecam wypróbować bo warto. Plusy -wydajność -zapach -gęsta konsystencja -ładne opakowanie i słoiczek -odżywia i nawilża -delikatnie napina -skóra po jej użyciu jest gładka i miękka -nie zapycha, nie podrażnia -niska cena -skład MINUSY -jeśli ktoś nakłada ją palcami to opakowanie mało higieniczne. Lepiej robić to szpatułka lub pędzelkiem

Prawdę mówiąc, kupując tę maseczkę nie przeczytałam ani jednej opinii na jej temat. Postanowiłam, że zrobię sobie niespodziankę i zobaczymy co z tego wyjdzie. Już na samym początku byłam mile zaskoczona. Słoiczek masywny, ładna szata graficzna, a w słoiczku maseczka o konsystencji kremu. Bardzo lubię takie produkty, w dodatku pachniała delikatnie, słodko. Nie ma najmniejszego problemu, aby ją wydobyć ze słoiczka (ja używam pędzelka) i zdenkować do końca. Idealnie rozprowadza się na twarzy, co umożliwia równomierne rozłożenie produktu. Po nałożeniu nie czułam dyskomfortu, żadnego napięcia czy ściągnięcia. Natomiast po 10-15 min, które oczywiście zaleca producent musiałam ją zmyć, bo zaczynała zastygać. I wszystko byłoby ładnie, pięknie, gdyby właśnie nie to zmycie, bo ona za bardzo nie chce się zmywać. Nie jest tłusta w swojej formule, ale do skóry przywiera i musiałam posłużyć się gąbeczką. Tak jakby wszystkie odżywcze składniki zostały wchłonięte, a na skórze pozostała skorupa z tego, czego moja skóra nie chciała. Mimo, że efekt po zmyciu zadowalający to jednak nie zaskakujący. Maseczka ładnie napięła buzię, sprawiła, że była miła i delikatna w dotyku, jednak efekt taki mam po wielu innych produktach z tej kategorii. Raczej do niej nie wrócę, chyba że znajdę ją w jakiejś bardzo atrakcyjnej cenie.

Maseczka ładnie wygląda - elegancki słoiczek z ciemnego szkła, złota nakrętka, Nazywa się 'odżywcza", kupowałam wcześniej inne produkty z tej serii, więc postanowiłam spróbować. Zdecydowanie nie jest to mój ulubiony produkt. Zaznaczam, że mam skórę 60 plus, więc oceniam dla tej kategorii wiekowej. Maseczka ma dobrą konsystencję, smaruje się jak krem, tyle, że nie wchłania się w czasie aplikacji. No i nakłada się grubszą warstwę. Trzymam ok, 15 min. Kiedy jest na twarzy nie czuję nic przyjemnego, ale też żadnych nieprzyjemności, choć z upływem czasu coraz większe napięcie skóry. Po zmyciu (słabo się wchłania) skóra jest wyraźnie napięta. Niby dobrze, ale nie jest miły rodzaj napięcia. To takie napięcie, które towarzyszy wysuszeniu skóry (tak jak po umyciu mydłem). Moja twarz po tej maseczce natychmiast domaga się intensywnego nawilżenia. Więc dostaje esencję, serum, krem. Wracałam do niej kilkukrotnie, bo trochę zapominałam, że działa słabo, a trochę chciałam się przekonać, że rzeczywiście nie działa niezależnie od pory dnia, kondycji skóry, czy pory roku. Nie działa (tzn. efekt jest ściągający i wysuszający). Natomiast o dziwo lubią ją moje dłonie. Dostają to co zostaje po nakładaniu na twarz, wsmarowane jak krem. Są gładkie i przyjemne w dotyku.

Słoiczek wielkości kremu do twarzy. Mocne i porządne opakowanie. Łatwo się otwiera jak i zamyka. Jestem ogromną fanką maseczek w większych opakowaniach jak tubki czy słoiczki. Maseczki w płachcie lubię, raz kiedyś taką zaaplikować no ale u mnie większe opakowania wygrywają na dłuższą metę. Opakowanie jest w odczuciu ciężkie. Dół, tam gdzie jest kosmetyk, jest zrobione z grubego szkła. Nie rysuje się. Jedynie trzeba uważać aby nie spadło. ;) Naprawdę łatwo nabiera się maseczkę na pędzelek. Maseczka jest w konsystencji kremowego żelu. Łatwo i szybko się rozprowadza na twarzy. Zawsze nakładam ją płaskim pędzelkiem, rozprowadza się równomiernie. Po nałożeniu twarz jest delikatnie biała. To jedna z tych maseczek, która się wchłania a nie zastyga. Oczywiście po odpowiednim czasie to co zostanie trzeba zmyć. Cudowny ma zapach! Co ciekawe utrzymuje się on, nawet po dokładnym zmyciu maseczki. Pachnie przyjemnie owocowo. Nazwałabym tą woń zapachem słonecznych owoców. Od razu po nałożeniu czuć przyjemnie ukojenie na skórze. Co ciekawe koi przez większość czasu trzymania maseczki na buzi. Trzymam ją zawsze około 10-20 minut. Zawsze się wchłania prawie w całości. Resztki zmywam gąbeczką z letnią wodą. Łatwo się zmywa, w zasadzie już po kilku muśnięciach gąbeczką o skórę. Po zmyciu i osuszeniu za każdym razem czuję taką nieprzyjemną półtłustą warstwę. Zostawia dość spory lepki film na skórze. Ta warstwa po kilkunastu minutach sama się wchłania bez dodatkowego pocierania twarzy. Jaki jest finalny efekt? Cera jest super miękka, gładka, przyzwoicie nawilżona i odżywiona. Twarz jest wyraźnie jaśniejsza. Nawet długo po zmyciu maseczki zapach pod nosem jest nadal wyraźnie wyczuwalny. Co zauważyłam to, to, że kiedy zrobię mocny peeling przed tą maską to w niektórych miejscach na twarzy delikatnie podszczypuje, co nie jest przyjemne. Nie zmniejsza zaczerwienień. Mam wrażenie, że moje wiecznie zaczerwienione policzki po tej maseczce są nieco bardziej zaróżowione i odczuwam delikatne podrażnienie. Nawet jak nie robiłam peelingu a nałożyłam tylko tą maseczkę po wchłonięciu miałam widocznie podrażnione policzki. Jest bardzo wydajna. Aplikuję ją nieco grubszą warstwą niż krem do twarzy. Spokojnie starczy na jakieś 15 użyć jak nie więcej.

Używam tej maseczki od ponad pół roku w różny sposób: jako maska na twarz trzymana bardzo długo/krótko, jako serum, cieniutką warstwą jako krem na noc solo, cieniutką warstwą jako krem na noc wzbogacony kwasem hialuronowym z The Ordinary. Mam mieszane uczucia, gdyż od początku kosmetyk trochę mi brzydko pachniał, jakby był zjełczały, taki mega tłusty zapach - średnio przyjemne. Konsystencja kremowa ale dość lekka, dobrze się trzyma twarzy, nie spływa, nie jest zbyt toporna i łatwo się zmywa. Pozostawia jakby film na twarzy, ale nie czuję, żeby skóra się jakoś dusiła czy była jakby spocona. Zazwyczaj po maseczce nie nakładam nic dalej na skórę i odżywienie jest wystarczające na noc. Nie zauważyłam uczulania, pieczenia czy podrażnienia skóry. Co do zapychania nie jestem pewna, więc stosowałam ją co drugi, trzeci dzień. Skóra jest nawilżona, odżywiona, ładnie wygląda. Ma wygodne opakowanie w zakręcanym słoiczku. Raczej nie kupię ponownie ze względu na zapach, a poza tym lubię też testować nowości.

Maseczka jest bardzo wydajna -wiec są to bardzo dobrze wydane pieniądze Konsystencja -treściwa, gęsta Zapach -średni czuć w nim amarantusa który ma ostry zapach ale przynajmniej nie jest to słodki sztuczny perfumowany zapach Hit _aż 98% składników naturalnych Maseczka jest mleczno biała -nie opłaca się jej nakładać dużo -wystarczy cienka warstwa która skóra natychmiastowo wchłonie Resztę domywam olejkiem do demakijażu Skóra jest po tej maseczce odzywiona, skóra wprost pije to maseczkę -wchłania się natychmiastowo

Produkt znajduje się w ładnym słoiczku na którym od razu można zawiesić oko i wbrew pozorom starcza na długi czas, ponieważ przy jednorazowym użyciu wystarczy niewielka ilość. Konsystencja maseczki nie jest za rzadka ani za gęsta przez co dobrze rozprowadza się na twarzy (podobnie jak krem) jest wręcz przyjemna w stosowaniu. Po zmyciu maseczki skóra wydaje się miękka, nawilżona i gładka. Poza tym ma delikatny zapach z kwiatową nutą. Za minus można uznać dość wysoką cenę, lecz na szczęście udało mi się upolować ją na promocji.

Produkt znajduję się w słoiczku, ogólnie estetyka opakowania robi naprawdę świetne wrażenie, lubię taką miłą dla oka otoczkę kosmetyku. Maseczka ma konsystencję dla której nie znajduje odpowiedniego określenia, ani gęsta ani rzadka. Kupiłam ją ze względu na dobroczynne składniki, które miały pomóc mojej cerze. Nakładałam ją na oczyszczoną skórę twarzy na 20 minut, po czym zmywałam , jakie wrażenia? Skóra z pewnością jest nawilżona i gładka, jest też ukojona, tak jakby całe napięcie zniknęło, cera jest promienna, ma wyrównany koloryt. Maseczka jednak w żaden sposób nie oczyszcza cery, ale efekt, który po niej osiągam i tak jest dla mnie zadowalający, tym bardziej, że w żaden sposób mi nie zaszkodziła. Jak dla mnie jest to ciekawy produkt, chętnie sięgnę po inne z tej linii.

Kosmetyk ma ładne opakowanie, fajny skład i konsystencję kremu, zapach też kremowy. Jeśli chodzi o jego działanie to nie robi nic. Nie warto wydawać na niego pieniędzy!

Nie używałam do tej pory żadnego z produktów Bielenda Botanic Formula, aczkolwiek je stale obserwowałam, jak ta maska pojawiła się w sprzedaży to bardzo ją chciałam mieć ze względu na olej z granatu. Jest to dość nietypowy dodatek do kosmetyków i jestem z niego bardzo zadowolona, również w tym produkcie. Maskę kupiłam za 8zł, tak na prawdę tyle kosztowała w Auchan ( jakaś promocja typu kilka produktów i wtedy cena -70 procent). Cena rewelacyjna, jednakże regularnie wacha się około 20zł. Bardzo często w hebe produkty Bielenda bywają na promocjach więc na pewno da się kupić taniej. Opakowanie to klasyczny Bielednowy słoiczek, jak w kremach. Trwały, ładny, ok. Zawartość, to biało-różowa maź, podobna do konsystencji kremu. Przepięknie pachnie kwaitowo, delikatnie jak by truskawkowo. Przyjemny zapach, który umila rytuał pielęgnacji twarzy. Działanie, producent zaleca trzymać maskę przez 15 minut i później zmyć ją letnią wodą. Tak również stosowałam maskę i zdecydowanie daje dobre efekty, nie jest to odżywienie i nawilżenie typu wow, aczkolwiek jako element pielęgnacji jak nahabrdziej. Maskę stosowałam 2-3 razy w tygodniu nakładając cienką warstwę, przy czym po 15 minutach około 1/3 tego co nałożyłam miałam na twarzy, a reszta się włchaniała, więc moja skóra twarzy jadła maskę garścami. Co ciekawe po 4 tygodniach, maska już nie włchaniała się tak szyko, co oznacza, że moja skóra nie była już tak głodna i spragniona ożywienia jak wcześniej. Ewidentny znak, że maska działa. Gdy stosowałam ją rano, przed nałożeniem make upu, moja twarz cały dzien bardzo ładnie sie prezentowała i wygladała na zdrową i odżywioną. Super maska za super cene, plus ogromnie wydajna, nawet cienka warstwa super odżywia skórę.

Maseczka ma postać gęstego, treściwego kremu, który łatwo rozprowadza się na skórze i nie migruje w trakcie zabiegu. Produkt po kilkunastu minutach zaczyna lekko gęstnieć i zasychać na twarzy - wtedy usuwam nadmiar chusteczką, a resztki zmywam wodą. W odróżnieniu od innych maseczek w kremie, produkt Bielendy wymaga dokładnego spłukania - nie wchłania się całkowicie i zostawia lepką warstewkę. Po zmyciu zauważyłam, że skóra jest wyraźnie odżywiona, nawilżona i miękka, a taki stan utrzymywał się przez kolejne dwa dni. Niestety przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że moja skóra łatwiej się zanieczyszcza więc nie zdecyduje się na kolejne opakowanie.