Anastasia Beverly Hills Eyeshadow Singles Cień do powiek

Cienie Anastasii Beverly Hills cieszą się dużą sławą, jednak z racji na kolorystykę tych palet ja nie zdecydowałabym się na zakup żadnej z nich, bo wychodzę z założenia, że płacę grubą kasę za całość, z czego może będę używać zaledwie kilka cieni, a reszta będzie się marnować. Dlatego wolę cienie pojedyncze i dlatego też, żeby przetestować cienie ABH postanowiłam, że kupię sobie jeden, długi czas wyprzedany Pink Champagne. Nie widziałam go wcześniej nigdzie prócz słoczy w necie, ponieważ jeszcze nie było stoiska tej marki w moim mieście. I od razu mówię - słocze widniejące w necie mają się nijak do tego koloru. Ale może od początku. Cień przyszedł go mnie jako wypraska oczywiście, tego się spodziewałam, to kupiłam, tego chciałam, żeby włożyć sobie do macowej palety z moimi innymi cieniami. Wielkość wypraski jest dokładnie taka sama jak cienie Maca, więc do tejże palety pasuje idealnie. I teraz powrócę do koloru - spodziewałam się, ze to będzie brązik, dość ciepły, ale wciąż brązowy i bardzo połyskujący. I jak przyszedł to wbiłam się w szok, to nie jest zupełnie to, co w necie pokazują. Nie ma szans, że mam jakąś podróbkę, bo kupiłam go na stronie Selfridges, więc te słocze w necie sobie można darować. Kolor Pink Champagne jest bardzo ciepły, o wiele jaśniejszy, niż zdjęcia w necie go ukazują. I na bank jest tam nałożony albo wieloma warstwami, albo na jakąś bazę, ponieważ mój cień wygląda inaczej. No ale dobra, pomijając kolor - słoczuje się go bardzo dobrze i słocz palcem wygląda dobrze, kolor jest jednolity, chociaż do całkowitego przykrycia potrzeba dwóch warstw. I wtedy mamy ładny, ciepły odcień brzoskwiniowego brązu, wciąż raczej należący do rodziny tych jaśniejszych, blask jest, ale nie pochodzi z drobin, on nie jest taki świetlisty, jak się spodziewałam, że będzie. Niestety jeśli chodzi o transferowanie tego cienia na powiekę, to tutaj nie mam dobrych wieści. Pędzlem trzeba go aplikować 3-4 razy, żeby uzyskać takie samo pokrycie kolorem jak przy użyciu palca, oczywiście można to zrobić palcem, ale ja nie kupuję cieni za tyle kasy, żeby sobie makijaż na powiekę nakładać palcem. Nałożony w ten sposób kryje lepiej, blask jest też intensywniejszy. Zauważam jednak dużą utratę produktu, ponieważ cień pyli się zarówno dotykany palcem, jak i pędzlem, mimo tego, że jego struktura nie jest sucha. Co do samej pracy z nim i rozcierania to nie ma problemu, nakładam go tylko na ruchomą powiekę i granice rozcieram innym cieniem matowym, więc to się zgrywa dobrze. No ale jednak za 12 funtów za jeden cień to nie mogę powiedzieć, że urywa cokolwiek, nie urywa nic. Taką jakość albo i lepszą bez konieczności nakładania palcem dla lepszego efektu mogę znaleźć w tańszych markach. Owszem, cień jest ładny (już pomijając ten kolor, bo nie tego oczekiwalam, ale bazowałam na czym bazowałam, więc to tylko moja wina, także koloru się nie czepiam, bo jest noszalny), ale nie kupiłabym go ponownie. Moim zdaniem ten efekt nie jest wart tej ceny. Trzyma się dobrze na bazie (ja mam opadające powieki, więc bez bazy nic się u mnie nie trzyma), cały dzień jest bez zarzutu i nie znika ani się nie kruszy, nie ma też prześwitów, ale jednak to jest za mało. Jego trudna do współpracy z pędzlem konsystencja i efekt na powiece nie sprawiają, żebym miała ochotę jeszcze kiedyś sięgnąć po cienie tej marki. Nie ma tragedii i nie jest to bubel, to muszę też zaznaczyć, ale cień warty raczej jakieś max 4 funty, a nie 12.