Emmm... Mam opinię inną od poprzedniczek. Dla mnie to nie kuracja, ale kuriozum. Nie jest to co prawda całkowity bubel, bo nie szkodzi (nie zapycha, nie przesusza, nie powoduje podrażnień, nie wywołuje pieczenia ani zaczerwienienia). Ale jednak szkoda wydać 13 zł (w promocji) na ten produkt.
1. ROLUJE SIĘ
Na początku nakładałam na buzię dużą ilość serum, bo chciałam "przyspieszyć" efekt likwidacji zmarszczek. Niestety, mimo wklepywania i wsmarowywania, rolowało się i tworzyło na skórze drażniącą warstewkę. Po paru minutach od nałożenia i wyschnięcia tego produktu miałam ochotę "zrolować go" ze swojej twarzy, bo swędziało i irytowało.
Z czasem nauczyłam się stosować go coraz mniej. Teraz używam minimalnej ilości. Nakładam je na suchą skórę i od razu masuję, masuję, klepię... aż się wchłonie.
Mimo wszystko nadal nie jestem w stanie nałożyć na nie makijażu, więc stosowanie go na dzień, pod makeup, odpada.
Czasem od razu po nałożeniu tego serum, gdy leciutko się wchłonie, ale zanim zdąży wyschnąć, wklepuję na nie krem odżywczy, olejek lub maść. I idę spać. Dzięki temu rano skóra jest świeższa, jaśniejsza, "pełniejsza", taka jakby wypchnięta od środka. Wydaje się odżywiona i ujędrniona, a zmarszczki wypełnione.
2. NIE NADAJE SIĘ POD OCZY
Początkowo używałam go jako zamiennik kremu pod oczy. Niestety, oczy parę chwil po aplikacji tego kremu zaczynają łzawić, pieką i swędzą. Pewnie jakieś substancje zawarte w tym serum parują i podrażniają spojówki (alkohol? silikony? coś jeszcze?).
Jedyne wyjście, to bardzo szybko nałożyć to serum pod oczy, potem równie szybko nałożyć na nie odżywczy krem pod oczy (bo samo serum szybko wyschnie i się zroluje lub przesuszy skórę, da niemiłe uczucie ściągnięcia itp.) i od razu iść spać. Warto też zachować większy odstęp od oka niż w przypadku zwykłych kremów pod oczy.
To pomoże zminimalizować kontakt oparów ze spojówkami. A rano skóra pod oczami jest świeższa, jasna, wypoczęta, zmarszczki jakby wypełnione... Efekt jak po dobrym kremie pod oczy.
Pytanie tylko, czy warto... Ja tak robię awaryjnie, zanim odłożę większe pieniądze i kupię krem pod oczy z Vichy.
3. DZIAŁANIE
Napisałam, że serum sprawdza się awaryjnie, zastosowane pod oczy. Ale prawda jest taka, że podobny efekt uzyskamy, używając zwykłego kremu pod oczy. A jeśli dopłacimy i kupimy krem pod oczy lepszej jakości, to naprawdę nie ma co rozważać zakupu tego serum. Szkoda kasy i oczu. Za bardzo podrażnia, za bardzo się roluje i irytuje, i za słabo działa, żeby się z nim bawić na co dzień.
Efekt na twarzy jest jeszcze gorszy. Naprawdę, za tę samą cenę (tak, za 13 zł) można już kupić krem do twarzy lub masło shea, które dadzą o wiele lepsze efekty i będą znacznie milsze w użyciu.
A jeśli dołożymy trochę pieniędzy i kupimy naprawdę porządny krem odżywczy (np. z Vichy), to klękajcie narody... Będziemy miały więcej produktu, będziemy go mogły używać na co dzień, zaoszczędzimy czas, bo nie będziemy musiały bawić się w smarowanie i wklepywanie, zaoszczędzimy nerwy, bo nic się nam nie zroluje. A przede wszystkim efekty będą lepsze i zostaną na dłużej.
Podsumowując:
- czy likwiduje zmarszczki? Czasami wydaje się, że tak (po nałożeniu serum na noc i przykryciu warstwą kremu, olejku, balsamu itp.). Ale wystarczy umyć buzię i w sumie nie ma różnicy. Każda maseczka do twarzy za 1,70 zł zrobi dokładnie to samo.
- czy odżywia, nawilża? Absolutnie nie. Mam wrażenie, że skóra po nim jest bardziej sucha i napięta. Można to nazwać ujędrnieniem, ale ja mam ochotę się drapać i wklepać tonę kremu odżywczego lub oblać skórę olejkiem. Więc raczej to nie jest ujędrnienie, tylko przesuszenie.
- jaki daje efekt? Jak najtańsza maseczka do twarzy albo taki dziwny krem, który jest tani, nie szkodzi, ale po dłuższym stosowaniu irytuje.
- czy warto go kupić? Nie. Lepiej użyć dobrego kremu do twarzy, maseczki, olejku, maści albo serum z prawdziwego zdarzenia.
4. PIĘKNY ZAPACH I OPAKOWANIE
Cały urok tego serum polega na czterech rzeczach:
a) ślicznie pachnie. Tak samo pachniały kiedyś kremy Nivea, tylko nie pamiętam teraz ich nazwy. Wiem, że zawierały soję. Szybko wycofano je ze sprzedaży, a były naprawdę rewelacyjne. W przeciwieństwie do tego bubelka.
Zapach jest w każdym razie kremowy, bardziej przypomina kremy Nivea Q10 niż klasyczny krem Nivea.
b) ma przeurocze opakowanie, chociaż wielką wadą jest to, że ampułka jest sztywna i ciężko z niej produkt wydobyć.
c) konsystencja leciutko żółtego mleczka łatwo się rozprowadza i wsmarowuje w skórę (trzeba wsmarowywać i wklepywać, inaczej produkt może zbyt szybko zaschnąć i się zrolować)
d) marka Nivea, którą kocham mimo upływu lat i coraz częstszych bubelków...
PODSUMOWANIE
Nie kupujcie, nie warto. Lepiej wydać te pieniądze na porządny krem.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie