Krem jest świetny, a skoro moja cera – mieszana, ze skłonnością do dość... brutalnych niedoskonałości, i niechcianego "błysku", a jednocześnie wrażliwa – pięknie na niego zareagowała, to – jest świetny, i zastanawiam się, czy nawet nie lepszy od klasycznego Normadermu, którego używam z jedynie małymi przerwami od wielu lat.
Skład – genialny w pielęgnacji cery tłustej, trądzikowej - kwas salicylowy, który odtłuszcza, odkaża i ściąga, i dla równowagi, żeby cery tym odtłuszczaniem jednak nie "dojechać" – hialuron, wiążacy wodę w skórze i utrzymujący właściwy, dogłębny poziom jej nawilżenia. Brawo!
Moja mieszana i wrażliwa cera wspaniale zareagowała na taki skład kremu – małe niedoskonałości zniknęły w jedną dobę, większym zajęło to nieco dłużej, ale już po jednej dobie ściągnęły się do małych, suchych i jasnych – więc nie rzucających się w oczy – strupków, a nowe po prostu przestały powstawać po jakichś... 7-10 dniach. Z pewnością po dwóch tygodniach miałam już w zasadzie fajrant, a cerę czystą, gładką, uspokojoną, z ujednoliconą kolorystyką – czyli jednolicie rozjaśnioną, bez czerwonych plamek, grudek i rozszerzonych porów. Później stosuje się krem w zasadzie profilaktycznie, i dla utrzymania tak dobrego stanu skóry.
Początkowo spodziewałam się po kremie nieco większego działania matującego, bo od jakiegoś czasu w ogóle zrezygnowałam z pudru, ale – było w porządku. Dopiero późnym popołudniem strefa T wymagała u mnie leciutkiego zmatowienia, więc... wystarczyło delikatne przyłożenie (nie przecieranie!) do twarzy zwykłej suchej chusteczki higienicznej – najprostszy i najtańszy, a całkiem skuteczny odtłuszczający trik. Jeszcze przed upływem miesiąca stosowania kremu, funkcjonowanie mojej cery unormowało się na tyle, że i takie matowienie nie było już konieczne – cera nie błyszczała, a wyglądała zdrowo, czysto i świeżo.
Godna polecenia rewelacja w działaniu, a jako wisienka na torcie - jeszcze kilka słów o bardzo przyjemnej aplikacji, która również zachęca do tego skutecznego dermokosmetyku.
Zamknięto go w ładnej, przejrzystej, szmaragdowozielonej buteleczce z pompeczką, wygodnie dawkującą wystarczającą ilość specyfiku o ultradelikatnej, półpłynnej konsystencji, wspaniale się wmasowującej i wchłaniającej w skórę.
Powyższemu towarzyszy śliczny, orzeźwiający zapach mięty, przełamany jeszcze jakąś rześką nutką – obstawiałabym eukaliptus, choć nie jestem pewna. Nieważne – jest świeżo, sterylnie i delikatnie.
Sensualne doznania z aplikacji dermokosmetyku zapewniają poczucie luksusowego zadbania – doskonale wiem, jak szczególnie ważnego przy walce z - niezbyt glamour - niedoskonałościami cery.
Szczerze polecam ten krem.
Zalety:
- efekt – pozbawiona niedoskonałości, nawilżona, uspokojona, gładka, ujednolicona, rozjaśniona, dość dobrze (choć nie mocno) zmatowiona cera,
- wydajność – bardzo wydajny,
- wchłanialność – bardzo dobra,
- konsystencja – przyjemna, półpłynna, żelowa
- zapach – prześliczny – świeży, rześki miętowy z nutami – bodajże eukaliptusa,
- opakowanie – estetyczna buteleczka o ładnej szmaragdowozielonej barwie, z precyzyjną pompką
Wady:
- cena – wysoka, ale warto czekać na promocje, a i bez promocji krem pod każdym względem jest wart zainwestowania
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie