Choć zaczęło się od "zobaczymy".
Zużyłam do tej pory dwa opakowania czyli w sumie 60 ampułek.
Pierwszą 30-dniową kurację przeprowadzałam ok. rok temu (listopad 2016).
Skończyłam 25-lat, ale mam już sporo zmarszczek, głównie mimicznych, poza tym, winny jest mój styl życia (często wyglądam na zmęczoną), ale także genetyka (podkrążone oczy, niezbyt zarysowane kości policzkowe - to wszystko sprzyja wczesnej utracie owalu, szybko pojawiają się np. tzw. chomiki).
Pierwszy raz kupiłam serum, kiedy postanowiłam rozpocząć ofensywę przeciwstarzeniową. Zauważyłam go podczas zakupów w aptece internetowej, trochę poszperałam, zajrzałam tutaj, polecała go jakaś blogerka, no i wzięłam. Przez 30 dni z namaszczeniem nanosiłam płyn 2x dziennie na świeżo oczyszczoną skórę. Czasem także z użyciem rollera, żeby spotęgować efekt.
Płyn ten jest po prostu jak woda, choć nie jest stuprocentowo bezzapachowy, bo jest na bazie soli fizjologicznej. Świetnym, higieniecznym rozwiązaniem są tutaj te oddzielne ampułki. Trzba też mieć realne oczekiwania co do produktu i czytać ulotki informacyjne, bo Matricium nie jest serum ujędrniającym czy poprawiającym owal twarzy. Większe oczekiwania miałabym co do wygładzania zmarszczek i ogólnej poprawy nawilżenia skóry, bo takimi składnikami ta woda jest 'naładowana'. Chodzi tu konkretnie o miks aminokwasów (arginina, leucyna, seryna, itd.), których dostarczanie ma zapobiegać utracie wody poprzez utrzymanie ochronnego płaszcza hydrolipidowego w odpowiedniej kondycji, w praktyce oznacza to właśnie lepsze nawilżenie skóry, szybszą jej regenerację, wygładzenie zmarszczek. (P.S. Aminokwasy w kosmetykach to szeroki, ale bardzo interesujący temat, zainteresowanych laików, takich jak ja, odsyłam na początek do bardzo zwięzłego miniartykułu tutaj - https://arkana.pl/aktualnosci/bioterapia-aminokwasowa/).
Tak czy inaczej, po pierwszym zastosowaniu nie byłam w stanie ocenić działania Matricium. Bo.. po prostu średnio je widziałam. Często po użyciu pojawiało się ściągnięcie skóry albo wydawała mi się bardzo sucha, ale sumiennie smarowałam się przez miesiąc. Nie widziałam jakiejkolwiek zmiany, ani na lepsze, ani na gorsze.
Mimo to zdecydowałam się na zakup kolejnego opakowania, było chyba w atrakcyjnej cenie, i absolutnie nie żałuję. Zmieniłam trochę system stosowania, choć stało się to przypadkiem - po prostu zapominałam go używać codziennie, ale chyba to okazało się być kluczem do sukcesu. Może to głupota, co teraz napiszę, ale odczułam, że właśnie przy nieco dłuższych przerwach,czasem nawet kilkudniowych, skóra miała czas go odpowiednio przyswoić. Nakładany, jak wcześniej, bezpośrednio po umyciu, dawał uczucie wygładzenia, tym razem nie pojawił się żaden dyskomfort. Przede wszystkim mam wrażenie, że podczas używania moja cera wyglądała na zdrowszą, pomógł mi też nieco z wypryskami, szybciej zaczęły 'usychać'. Pory były zwężone, a moja 'ulubiona' lwia zmarszczka jakby stała się płytsza, nie tak wyraźna. Po prostu widziałam różnicę i mam ochotę jeszcze kiedyś go kupić. Tak więc podczas stosowania doszłam do 2 wniosków, po pierwsze: skóra musi mieć czas na absorpcję produktów, które na nią nakładamy - odnosząc się jeszcze raz do Matricium, w ulotce informacyjnej widnieje informacja o tym, żeby zawartość ampułki zużyć na 2 aplikacje, przy czym drugą PO upływie 12 h, gdzie ja, przy mojej pierwszej kuracji, starałam się to zrobić właśnie przed...; po drugie: regularność, czyli to, że przeprowadzamy kurację co jakiś czas, ale wracamy do produktu - przynajmniej tego typu - w pewnych odstępach czasu. Takie zabiegi przywracają skórze balans, dostarczają niezbędnych składników, a ja w końcu widzę różnicę, czuję, że działa, choć po prawie roku od pierwszego użycia. Dbanie o skórę uczy mnie też trochę cierpliwości, czasami na efekty trzeba poczekać, niemniej jednak myślę, że warto!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie