Revolution Skincare Cica Serum Serum do twarzy

Każda osoba z cerą skłonną do podrażnień wie, że produkt potrafiący temu zaradzić jest na wagę złota, a producenci lubią rzucać obietnicami wyciszenia skóry na prawo i lewo. Ten produkt - a właściwie cała seria od Revolution - jest dla mnie niestety przykładem takich niespełnionych obietnic. Nie jest to produkt zły - łatwo się rozprowadza, szybko się wchłania, jest jakieś wyciszenie skóry. No właśnie, jakieś. Produkt jest bardzo przeciętny i ciężko mi go komukolwiek polecić. Osoby bez dużych problemów z podrażnieniem skóry mogą znaleźć lepsze produkty dopasowane do ich potrzeb, które przy okazji wyciszą ich skórę. Osoby, których skóra się łatwo podrażnia, pewnie nie będą zadowolone z efektów i pójdą szukać czegoś bardziej efektywnego. W efekcie produkt jest nijaki. Niby można go polewać sobie pomiędzy innymi produktami - dobrze się zgrywa z innymi elementami pielęgnacji. Tylko po co? Nie będę nawet mocno się rozpisywać nad tym, że produkt reklamowany jest jako serum bazujące na wąkrotce, a wyżej w składzie jest aloes. Ciężko określić, kogo oczekiwania ma właściwie spełnić, bo mam wrażenie, że głównym jego zadaniem jest przyciągnąć uwagę klientów zachęconych świetnym składnikiem, a nie dać tym klientom dobry produkt.

Kocham wąkrotkę azjatycką. Kocham. To jest jedno z moich małych kosmetycznych odkryć ostatniego czasu. Nic nigdy nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak ta niepozorna roślinka. Wycisza, nawilża, regeneruje... Dlatego szukam jej w składach i jak jest gdzieś tak w pierwszej połowie, to bierę. I to serum tak właśnie wzięłam. Szybki luk na skład, dosyć zadowalajacy, i cyk, już serum w koszyku ;) Nie zawiodłam się. Serum jest lekkie, żelowe (dla mnie to istotne, nie lubię olejowych kosmetyków), pięknie się wchłania i jest fajnym boosterem pod lekki krem silnie nawilżający na dzień. Taka kombinacja trzyma makijaż jak przyspawany. Na noc też to serum się nadaje, pięknie podbija działania kremu z, nomen omen, wąkrotką ;) Czy zauważyłam działanie pielęgnacyjne tego seruma? Tak. Ten kosmetyk naprawdę fajnie nawilża i pięknie wycisza cerę. Takie działanie trawy tygrysiej w najlepszym wydaniu. Do tego jest leciutkie i migiem się wchłania. I mimo tego, że to żel, to nie tworzy on na twarzy takiej niefajnej, suchej warstewki - skóra jest delikatna, napięta i wygląda zdrowo i promiennie. Nałożony nań krem tylko to działanie podbija. Buteleczka jest bardzo zgrabna, przezroczysta, z fajnym dozownikiem, który wypluwa nawet najmniejsze porcje kosmetyku. Cena całkiem przystępna. Można powiedzieć, że to bardzo dobry, budżetowy kosmetyk z całkiem konkretną zawartością centella asiatica w składzie. Dużo lepszy niż wszelkie drogeryjne kremy z cicą, w których wąkrotka jest gdzieś daleko, daleko w tyle, zaraz przed zapachem. Polecam. Taki fajny, dobrze działający kosmetyk. Fajny na początek, gdy chcemy sprawdzić, czy wąkrotka w ogóle pasuje naszej skórze. Bo wywalić którąś stówkę na dr.Jart+ i być niezadowolonym? trochę słabo. Łatwiej chyba przełknąć gorycz porażki z Makeup Revolution :D