Eveline Cosmetics Glycol Therapy, Kuracja witaminowa rozświetlająca 2% 

Ocena: 4/5 Serum ma duży potencjał, ale brakuje mu trochę siły, zwłaszcza dla mojej skóry. Mam skórę mieszaną, dojrzałą, z tendencją do przesuszenia, niedoskonałościami i przebarwieniami. Zdecydowanie zauważyłam, że produkt działa nawilżająco i poprawia ogólną gładkość skóry, jednak preferowałabym wyższe stężenia aktywnych składników, szczególnie w przypadku gliceryny i kwasu glikolowego. Myślę, że skuteczniejsze byłoby skupienie się na jednej z aktywnych substancji – albo na witaminie C, albo na kwasie glikolowym. Ich połączenie w tym stężeniu nie zawsze przynosi najlepsze efekty, zwłaszcza w przypadku mojej skóry. Zalety: - Nawilżenie i wygładzenie skóry: Serum daje naprawdę intensywne nawilżenie, co jest ważne dla mojej suchej skóry, a także wygładza jej powierzchnię. Po kilku tygodniach stosowania skóra wygląda na bardziej miękką i sprężystą. - Rozświetlenie: Serum daje efekt zdrowego, promiennego wyglądu. Moja skóra, która z natury bywa matowa i zmęczona, zyskała ładniejszy, świeższy blask. - Przebarwienia: Zauważyłam, że regularne stosowanie serum pomogło wyrównać koloryt skóry i delikatnie rozjaśnić przebarwienia. To ogromny plus, zwłaszcza przy moich problemach z trądzikiem. - Działanie na elastyczność skóry: Choć stężenie kwasu glikolowego jest niewielkie (2%), zauważyłam poprawę jędrności skóry. Staje się bardziej napięta, a zmarszczki są delikatnie wygładzone. Wady: - Zbyt małe stężenie składników aktywnych: Serum zawiera 2% kwasu glikolowego, co jest dość łagodnym stężeniem. Moja skóra dojrzała potrzebuje bardziej intensywnych produktów, które działają szybciej. Wyższe stężenia mogłyby dać lepszy efekt. - Połączenie witaminy C i kwasu glikolowego: Dwa aktywne składniki w jednym produkcie mogą nie do końca współgrać. Często zauważyłam, że działanie tych dwóch substancji jest bardziej efektywne, gdy stosuje się je osobno, w różnych porach dnia. Serum wymaga również ostrożności przy stosowaniu, zwłaszcza że może powodować uczucie pieczenia, co dla mojej skóry bywa problematyczne, szczególnie gdy jest wrażliwa. - Zbyt łagodne działanie na niedoskonałości: Mimo że produkt nawilża i rozjaśnia skórę, nie zauważyłam dużej zmiany w kwestii trądziku. Moja skóra, mimo że wygląda na gładszą, nie pozbyła się w pełni niedoskonałości. Techniczne aspekty: - Opakowanie: Jest estetyczne i poręczne z pipetą i bardzo lubię gdy pojemności serum są mniejsze, takie właśnie jak to, - Aplikacja: Konsystencja jest przyjemna, lekka i dobrze wchłania się w skórę, ale muszę uważać, aby nie przesadzić z ilością. Zalecana aplikacja 2-3 razy w tygodniu jest wystarczająca, ale ja preferuję intensywniejsze stosowanie, dlatego miałam wrażenie, że serum nie działa wystarczająco mocno. Kolor brązowy też nie wielu się spodoba, ja to znoszę w imię działania, mogę i zieloną papkę na siebie nałożyć :D Podsumowując: Eveline Cosmetics Glycol Therapy, Kuracja witaminowa rozświetlająca 2%, to produkt, który ma potencjał, zwłaszcza jeśli chodzi o nawilżenie, rozświetlenie i poprawę jędrności skóry. Jednak dla mojej dojrzałej, mieszanej skóry z tendencją do przesuszenia i niedoskonałości, wolałabym silniejsze stężenie składników aktywnych. To dobry wybór na początek kuracji z kwasem glikolowym i witaminą C, ale dla bardziej zaawansowanych efektów, potrzeba czegoś bardziej skoncentrowanego.

Niestety. Serum się u mnie nie sprawdziło. Formula, kolor totalnie na nie! • serum na ciemno brązową barwę, która pozostaje na skórze. Zawsze nakładałam serum na noc. Jak zmywałam je z buźki, pozostawało na niej. • też nie widziałam większych efektów, wręcz przeciwnie wyskakiwał mi drobne pryszcze. Oczywiście też nie jestem w stanie powiedzieć czy to wynikało tylko z serum, jednak myślę, że po prostu serum nie dla mnie :) odstawiłam po tygodniu

Po tym jak zauważyłam pierwsze efekty kuracji ( po jakimś tygodniu) stwierdziłam, ze warto dać szansę temu kosmetykowi. Serum działa jak obiecuje producent, ale wiadomo - wymaga to czasu i regularności. Widocznie rozświetla, mam wrażenie, że widoczne wcześniej dość mocno przebarwienia są z każdym dniem coraz jaśniejsze a przez to nie przeszkadzają mi już tak bardzo jak kiedyś. Myślę, ze gdy skończę tą buteleczkę na pewno kupię jeszcze jedną.

To serum nie działa i nie ma prawa działać. Niestety najpierw kupiłam, testowałam bez efektów a potem zgoolowałam czy to może działać. Badania naukowe wskazują, że glikol w połączeniu z witaminą C to chwyt marketingowy. Glikol niweluje działanie witaminy C. A w takiej ilości (2%?) sam i tak nie ma sensu. Jeśli działa to placebo

Ciężkie to serum, a na pewno dość ciężkie dla mieszanej cery czyli takiej jaką posiadam. I chodzi tutaj głównie o konsystencję, która jest olejowa, tłusta i się nie wchłania. Zostawia lepki film, do którego przylepia się wszystko, a głównie włosy, więc po jakichś 20 minutach na serum nakładałam jeszcze krem, żeby nieco zniwelować tę tłustość.Do tego ma ciemnopomarańczowy kolor, który niestety zostawia kolor na skórze, więc trzeba je dokładnie rozprowadzić i najlepiej cienką warstwą. Dobrze, że serum stosuje się na noc, bo po nałożeniu go w życiu nie pokazałabym się ludziom na oczy - tłusta, świecąca się skóra o nieco ciemniejszym kolorycie niż mój naturalny. Jak widać po powyższym opisie, produkt nie zachęca do stosowania i jego cechy nie uprzyjemniają użytkowania. Mimo to kontynuowałam kurację do końca, bo faktycznie coś tam ze skórą zrobił. Zauważyłam niewielki wpływ na przebarwienia - są one odrobinę bledsze co napawa mnie nadzieją, że da się z nimi uporać i w końcu będę się cieszyć równomiernym kolorytem. Nie jest to wpływ spektakularny, ale faktycznie wyraźny. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy uda mi się jeszcze bardziej je rozjaśnić, choć zapewne spróbuję innych produktów, być może nieco przyjemniejszych w stosowaniu. Skóra po tych kilku miesiącach stosowania serum od Eveline wygładziła się. Więcej rezultatów w sumie nie zaobserwowałam, ale wpływ na przebarwienia to dla mnie już spory sukces i w sumie główny cel produktu. Wierzę, że są produkty skuteczne, ale i bardziej przyjazne dla mieszanych cer (tzn. lepiej wchłaniające się) i takich teraz mam zamiar szukać, ale to serum mogę ocenić jak na razie na solidną trójkę.

Jest to zdecydowanie produkt dla osób raczej początkujących z takimi specyfikami. Delikatnie rozjaśnia drobne przebarwienia i wygladza cerę, natomiast na większe problemy raczej będzie słaby. Plus za cenę, która jest stosunkowo niska w porównaniu z innymi tego typu produktami.

Właśnie skończyłam pierwsze opakowanie i powiem Wam, że jest rewelacyjne. Moim założeniem było rozpoczęcie przygody z witaminą C a nie rozjaśnienie bo nie mam przebawień. Pomimo mojej delikatnej i mieszanej cery nic mnie to serum nie podrażniało plus bardzo fajnie nawilżyło buzię. Strefa T się troszeczkę uspokoiła i nie pojawiało się tyle zaskórników co wcześniej. Ja tego serum używałam codziennie rano, cienką warstwę i powodowało to, że mój makijaż wyglądał na rozświetlony i promienny :) Zapachu samoopalacza nie było żadnego. Po przetestowaniu kupiłam The Ordinary Witaminę C w silikonie i nie jestem z niej tak zadowolona jak z tego serum, na pewno do niego wrócę.

Od produktu z glikolem oczekiwałam przede wszystkim nawilżenia, liczyłam że zawarta w nim witamina C pomoże też coś na moje przebarwienia. Pierwsza funkcja została całkiem nieźle spełniona, niestety moje przebarwienia pozostały w nienaruszonym stanie. Produkt jest zamknięty w szklanej, ciemnej butelce. Dużym plusem całej linii z kwasem glikolowym od Eveline jest ich dostępność. Składem nie odbiegają niczym od produktów The Ordinary, a są dostępne stacjonarnie w każdej drogerii. Generalnie polecam sprawdzić produkty z tej linii fanom TO, można dostać bardzo podobny produkt, a tańszy i polskiej marki. Serum ma oleistą, ciężką konsystencję. Pachnie jak sproszkowana witamina C. Nic przyjemnego, ale da się przeżyć. Na buzi pozostawia lepki film. Przy użytkowaniu co 2 dni wystarczył mi na półtora miesiąca. Efekty, które otrzymałam były krótko mówiąc średnio zadowalające. Samo nawilżenie naprawdę ok, ale tak jak wspomniałam na początku - nie zauważyłam obiecanego rozjaśnienia przebarwień. Wydaje mi się, że moja skóra była już po prostu przyzwyczajona do stosowania preparatów z wyższą zawartością kwasu glikolowego, więc po prostu moim błędem było wybranie produktu o najniższej jego zawartości. Mogło być lepiej, a następnym testowanym przeze mnie produktem jest wersja 5% z tej samej serii :)

Bardzo fajne serum. Dobrze zrobione - ładne opakowanie, solidna buteleczka, nic się nie psuje, nie odpina. Konsystencje ma dość tłustą natomiast wystarczy niewielka ilość i nie sprawia wrażenia "ciężkiej" na twarzy. Szybko się wchłania, zostawia tłusty film na twarzy. Ma lekkie zabarwienie ale nie brudzi

Jest to drugie serum z serii Glycol Therapy, które stosowałam, pierwszym było 5%. OPAKOWANIE Kartonik, a w nim buteleczka z ciemnego szkła z pipetą. Wykonanie bez zarzutu, nic się nie psuje. KONSYSTENCJA, ZAPACH, KOLOR Serum jest w odczuciu olejowe. Zapach jest delikatnie wyczuwalny, czuć w nim taką kwaśną nutkę, która pojawia się w kosmetykach z witaminą C. Produkt ma lekki, żółty kolor. No i właśnie tu jest ciekawa sprawa, bo po nałożeniu na twarz zazwyczaj wcierałam tę resztkę, która pozostała mi na dłoniach, w dłonie właśnie. Na drugi dzień rano ręce były lekko zabarwione na żółto i wyczuwałam na nich zapach.. samoopalacza! Wiecie, ten klasyczny smrodek po utlenieniu substancji opalającej. Jak to odkryłam to z przerażeniem pobiegłam do lustra, ale na twarzy nie zauważyłam żadnego nowego koloru, a jestem bladziochem i kosmetyki potrafią mnie zabarwić. Z rąk też to bezproblemowo schodziło po jednym myciu rąk, więc nie wiem o co z tym chodziło. Zaznaczę, że to działo się za każdym razem, niezależnie od konfiguracji innych produktów. Niestety to serum bardzo brudzi piżamę i pościel. DZIAŁANIE Po regularnym stosowaniu skóra była nawilżona, napięta, ale nie zauważyłam rozświetlenia czy zredukowania przebarwień, więc jak dla mnie produkt jest zbędny.