Z marką Nutka do tej pory nie miałam zbyt wiele doczynienia. Właściwie tytułowy krem jest bodajże pierwszym produktem nutkowym, który trafił w moje ręce. Albo o innych już zdążyłam zapomnieć, ale chyba tak źle ze mną jeszcze nie jest :-D . Krem do rąk w wersji z lnem i echinaceą wpadł mi w oko w Biedrze i czytając co producent ma do powiedzenia postanowiłam spróbować, bo moja skóra, atopowa, wrażliwa, ekstremalnie sucha, właśnie takich formuł potrzebuje.
Krem ma biały kolor i delikatny, kremowo-kosmetyczny zapach. Całkiem przyjemny i kojący, chociaż wyczuwalny jedynie kilka minut po aplikacji.
Konsystencję ma lekką, kremową. Bardzo łatwo rozprowadza się na skórze i błyskawicznie wchłania bez zostawiania praktycznie żadnej warstwy, więc idealnie nadaje się do stosowania w ciągu dnia w trakcie codziennych obowiązków służbowych i domowych.
I właściwie tak bym też mogła opisać działanie tego kremu. Niweluje napięcie naskórka tuż po myciu dłoni. Nawilża i sprawia, że staje się bardziej elastyczny i odporny na uszkodzenia. Jednak tutaj kończą się jego zalety, ponieważ to nawilżenie jest z gatunku tych krótkotrwałych, czyli do kolejnego mycia albo przy gorszym stanie skóry nawet i krócej. Na początku chciałam go przeznaczyć do pielęgnacji nocnej, ale po kilku pobudkach ze spierzchniętą skórą zaczęłam go stosować w ciągu dnia. Jedyną taryfą ulgową niech pozostanie fakt, że włączyłam go do pielęgnacji w sezonie zimowym, który dla atopowców jest mało łaskawy. Na szczęście nawet przy mocnej egzemie nie wywoływał pieczenia, bólu czy swędzenia.
Marka Nutka kreowana jest na markę naturalną, chociaż patrząc na skład, to typowy greenwashing, co też nie wpływa dobrze na całokształt oceny. Co prawda w INCI mamy olej ze słodkich migdałów, masło shea, glicerynę, mocznik, masło kakaowe, alantoinę, ekstrakt z nasion lnu, ekstrakt z echinacei, pantenol, niacynamid. Jest też kilka emolientów suchych i tłustych, więc skład jest bogaty, ale zawartość mikroplastiku i fenoksyetanolu powoduje, że kosmetyk nie może zostać uznany za naturalny.
Krem znajduje się w wąskiej, wysokiej tubce zamykanej na wygodny zatrzask. Biel, błękit, skromna grafika kwiatów echinacei tworzą delikatną i nawet trochę mdłą całość, chociaż to tylko drobny szczegół. Za to na wzmiankę zasługuje fakt, że wierzchnia warstwa plastiku zaczęła pękać podczas użytkowania. Na szczęście udało się uniknąć całkowitego pęknięcia.
Cena jest niewielka, dostępność w miarę ok, ale jakość mnie nie przekonuje. Krem miał silnie regenerować, nawilżać, koić, odżywiać, ale tego nie potrafi... Polecam jedynie dla osób z mało problematyczną skórą.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie