John Frieda Violet Crush for Blondes, Purple Conditioner Odzywka do włosów blond niwelująca żółte tony

Odżywka jest zamknięty w plastikowej tubce z której bardzo łatwo wydobywa się kosmetyk. Zapach ma bardzo ładny, delikatnie kwiatowy. Kolor taki trochę liliowy. Odżywka daje bardzo delikatny efekt ochłodzenie żółtych tonów. W parze z szamonem zużyłam i było ok.

Włosy farbuję na jasny zimny blond. Z czasem ten zimny blond się wypłukuje, więc potrzebuję „fioletowych” produktów. Ponieważ fioletowy szampon wysusza mi włosy, a do tego jest bardzo napigmentowany i łatwo się ubrudzić to pomyślałam o odżywce, która mogłaby być stosowana codziennie. Na początku byłam zadowolona, ale z czasem zmieniłam zdanie. Odżywka ma lekko fioletowy kolor, ale nie brudzi. Konsystencja jest okej, taka kremowa. Zapach jest też przyjemny, ale nie utrzymuje się długo. Odżywka jest w poręcznej tubie zamykanej na zatrzask, bardzo łatwo wydobyć odpowiednią ilość produktu. Do tego jest wydajna. Niestety odżywka nie pomaga zniwelować żółtych tonów tak jakbym sobie tego życzyła. Tutaj sprawdziła się bardzo słabo, efekt jest na moich włosach minimalny. Po drugie oczekiwałam od odżywki jakichś właściwości pielęgnacyjnych, ale ten kosmetyk nie ma ich w ogóle. Tym bardziej, że włosy farbowane na blond są już trochę farbowaniem przesuszone i potrzebują specjalnej pielęgnacji. Włosy po tej odżywce nadal ciężko się rozczesywały, były szorstkie i matowe. Biorąc pod uwagę, że cena produktu nie należy do najtańszych to nie opłaca się jej kupić nawet na przetestowanie. Nie polecam…

Moje włosy mają odcień ciemnego blondu z nieco jaśniejszymi refleksami. Lubię chłodny odcień blondu. Zazwyczaj po około miesiącu od farbowania mój kolor zaczyna wpadać w rude tony. Ten typ tak ma niestety. Odżywkę zakupiłam z nadzieją na ochłodzenie tychże rudości. Na początku wierzyłam, że to nastąpi za +/- drugim użyciem. Niestety, nieco się zawiodłam... Efekt jaki uzyskałam jest zadowalający jedynie częściowo. Produkt jest zamknięty w wygodnej i poręcznej tubie o naprawdę dużej pojemności, bo aż 250 ml. Kolor jest w odcieniu pięknego i delikatnego fioletu. Konsystencja jest dość treściwa, ale nie jakaś tam kapiąca między palcami. Idealna. W chwili nakładania na włosy, dosłownie je rozpieszcza swoją subtelnością. Na włosach trzymam chwilkę i specjalnym grzebieniem z szerokimi zębami rozczesuję. Po tej czynności spłukuję bardzo dokładnie. Włosy po osuszeniu ręcznikiem z miękkiej bawełny są lejące i wygładzone. Po samoistnym wyschnięciu są w dobrej kondycji. Pytanie, czy niweluje żółte tony? Hmm, odrobinę na pewno, ale musimy stosować ją systematycznie. Ja niestety raz potrzebuję ujarzmić końcówki, raz odżywić a kolejny raz zniwelować żółte tony. Używam zatem różnych produktów w trakcie tygodnia, a włosy myję codziennie, gdyż mam tłuste u nasady a końce mega suche. Jeśli widzę już owe rudości, to staram się używać tej odżywki 2-3 razy w tygodniu. Widać wówczas większe efekty. Jeżeli stosuję raz w tygodniu to efektów brak i moja ocena byłaby być może podobna do pozostałych Recenzentek w tym temacie. Teraz zapach... Wow!!! Choćby dla tego zapachu warto ją zakupić. Jest tak świeży i relaksujący jak morska bryza. Uwieeelbiam! Wydajność produktu jest niezwykle dobra. Na moich półdługich włosach stosuję wielkość łyżeczki od herbaty i nakładam od połowy ich długości do końcówek. Odżywki nie stosuję przecież codziennie, więc opakowanie wystarcza mi na kilka miesięcy stosowania. Reasumując, odżywka Violet Crush, stosowana systematycznie daje zadowalające efekty, czyli ochładza kolor i niweluje żółte tony. Ponadto, ujarzmia i wygładza pięknie włosy, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Być może stosowana z szamponem z tej samej serii daje jeszcze lepsze rezultaty. Chyba w okresie promocji zakupię i przekonam się o tym :) Jest to już moje trzecie opakowanie odżywki, więc chyba jest warta zakupu.

Słabo niweluje żółte tony, nie jestem skłonna do alergii ale po tej odzywce, nie wiem jak jest naszpikowana chemia ale dostałam ostrej reakcji alergicznej w formie pokrzywki,całe ciało swędzących plamach, nie polecam

Jesli mam szczera, to nie uzyskalam zadnego efektu, procz pieknego zimnego fioletu, ktory po dwoch myciach zrobil sie matowy i wygladalam jak czarownica z sianem na glowie. Odzywke kupilam z racji tego, ze czasem robil mi sie zolty odcien blondu, ktory nie byl jakis szczegolnie brzydki, ale i tak chcialam sie go pozbyc. Oczekiwalam chlodnego blondu, ktory z reguly zawsze mi wychodzil po takich produktach, a otrzymalam wypisz wymaluj fiolet- zaznaczam, ze odzywke trzymalam moze z 5 minut, aby nie zniszczyc sobie zbytnio wlosow. Od razu wiedzialam, ze cos jest nie tak. Odzywka zaden sposob nie pomogla mi z zoltym odcieniem moich wlosow. Piekny fiolet zamienil sie w bury mat, a w dodatku strasznie zniszczyl mi koncowki. Pierwszy raz spotkalam sie z czyms takim i wiecej nie probowalam.

Od lat rozjaśniam włosy i po kilku umyciach kolor się wypłukuje a włosy stają się żółte. Wypróbowałam już wiele produktów, które miały niwelować żółty odcień, jednak żaden z nich nie sprawdził się i nie został ze mną na dłużej. Marka John Frieda jest mi znana i mam kilka ulubieńców, więc postanowiłam sięgnąć po fioletową odżywkę. Po umyciu włosów szamponem nałożyłam odżywkę na około 10 minut. Po ty czasie ją spłukałam i...się rozczarowałam. Odcień włosów nie zmienił się wcale, nie zauważyłam ochłodzenia koloru i zniwelowania żółtego odcienia. Dałam odżywce jeszcze jedną szansę, może trzymałam ją na włosach za krótko. Następnym razem zostawiłam ją na niemal 20 minut i tym razem również nie było efektu. Biorąc pod uwagę, że odżywka jest droga to były to pieniądze wyrzucone w błoto, nie kupię ponownie.