Działanie absolutnie świetne - jednak wkradła się pewna wada...
Krem ten kupiłam do stosowania na całe ciało. Widząc tą szatę graficzną, od razu przypomniał mi się świetny balsam tej marki, również z krzyżykiem - bodajże Repair&Care 72h. To było moje odkrycie. Myślałam, że ów krem w słoiku będzie jego intensywniejszą wersją albo po prostu tą samą, ale w innym opakowaniu. Troszkę się przeliczyłam ;). Kosztował mnie około 20 złotych w jednej z drogerii stacjonarnych.
Moje ciało, kiedy nie jest regularnie nawilżane, bywa bardzo przesuszone. Zdarza się, że pojawiają się wypryski egzemy, ale to są skrajne przypadki. Raczej staram się nawilżać ciało co drugi/trzeci dzień i wtedy jest w dobrej kondycji. Najbardziej lubię naturalne kosmetyki, mam ich w domu najwięcej i sprawiają mi największą frajdę. Czasami jednak robię skok w bok i albo jestem zadowolona, albo totalnie żałuję podjętej decyzji. W przypadku tego kremu jestem gdzieś pomiędzy. A dlaczego? Już piszę. Przede wszystkim nie mogę narzekać na moc nawilżania tego kosmetyku. W składzie znajdziemy glicerynę, mocznik, pantenol - wszystko to, co najważniejsze, żeby skórę nawilżyć i utrzymać jej nawilżenie na dłużej. Nie ma tutaj alkoholu denaturowanego, nie ma parafiny i wazeliny. Bardzo mi się to spodobało. A jak wiemy, marka Nivea lubi wrzucać do swoich produktów wyżej wymieniony syf. Są za to inne kontrowersyjne składniki, jak np. talk i phenoxyethanol (konserwant). Do tego silikon (Dimethicone), ale dopiero gdzieś w połowie składu. No cóż, przymknijmy oko. Składniki z początku listy, czyli gliceryna i mocznik, robią tutaj najwięcej i to czuć. Skóra od razu staje się bardziej elastyczna, miękka, promienista i wraca jej naturalny, zdrowy koloryt. Krem penetruje na tyle głęboko, że nawilżenie starcza mi na dobre dwa dni. Swoją gęstą, kremową konsystencją otula całe ciało. Ale no właśnie. Otulenie wiąże się z pozostawianiem warstwy. Tylko czy ta warstwa jest komfortowa? No nie. Niestety klei się i to do takiego stopnia, że po kąpieli czuję się ponownie brudna, spocona. Nie wyobrażam sobie stosować go latem, kiedy w upały nawet przez sen wiele z nas się poci. Teraz, kiedy jeszcze za oknem temperatury są umiarkowane, potrafię przeżyć klejącą warstwę na swoim ciele, choć wcale miło mi nie jest. Sposób na niego mam taki, że po rozsmarowaniu kremu ubieram się w rzeczy, trochę w tych rzeczach chodzę i dopiero po tym czasie rozbieram się do snu. Warstwa wówczas nie jest aż taka niekomfortowa. Nie wspomniałam, że wszelkimi mazidłami smaruję się wyłącznie na noc, ale chyba zdążyliście się domyślić ;p. Powrotu nie planuję - ze względu na średni skład i ze względu na tę nieszczęsną warstwę. Idę szukać czegoś innego z mojej ulubionej kategorii kosmetyków naturalnych ;).
Zapach jest intensywny, ale nie ostry czy drażniący. To bardzo kremowa kompozycja, nieco słodkawa, w której czuć puder i być może białe kwiaty. Czułam już go w innym kosmetyku marki Nivea, więc myślę, że Wy też go rozpoznacie.
Opakowanie to plastikowy, biały słoik. Szata graficzna wrażenia nie robi, jest minimalistyczna i wręcz apteczna. A jakość typowo drogeryjna, nie ma nad czym się rozwodzić. Pojemność to 300ml.
Zalety:
- Genialnie nawilża
- Nawilżenie wystarcza mi na dobre dwa dni
- Można go używać na całe ciało lub na poszczególne partie
- Gęsta, kremowa konsystencja
- Przyjemny, intensywny zapach
- Klasyczne opakowanie, któremu nie można tak naprawdę niczego zarzucić
Wady:
- Zostawia na skórze warstwę, która mocno się klei
- Średni skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie