Podkład testowałam poprzez Klub Recenzentki - bardzo dziękuję. Markę Nyx lubię i szczerze mówiąc spodziewałam się, że ten podkład to będzie prawdziwa petarda i że zrobię mu honorowe miejsce, w którym będzie sobie stał a ja będę na niego patrzeć za każdym razem z myślą, jaki jest świetny. Nic z tych rzeczy.. jedyne co mnie spotkało to kombinowanie jak tego pana używać, aby jakoś wyglądał, no ale od początku..
Posiadam cerę suchą w kierunku mieszanej. Lubię więc podkłady nawilżające a jeszcze bardziej takie o satynowym wykończeniu, które nie rzucają się w oczy i są niczym druga skóra. Zachęcił mnie opis ' Zależy Ci na efekcie make up no make up? Niezależnie od liczby kropelek, nie poczujesz, że masz go na skórze!' - no przyznajcie sami, że to już sugeruje naturalny wygląd i lekkie wykończenie na skórze. Podkład jest płynny niczym woda a załączona pipeta nijak taką formułę chce trzymać. Oczywiście, podkład skończył na ubraniach i nauczona tym doświadczeniem chciałam jakoś ją sobie wypracować/znaleźć sposób na jej używanie, ale nieee... Z tą pipetą nie da się pracować, lepiej ją umoczyć i z asekuracją w postaci ręki wycierać ją o skórę, aby zaaplikować produkt. Oczywiście to już jest mniej higieniczne, ale podkładu używam na szczęście tylko ja i wyłącznie na oczyszczoną, wypielęgnowaną skórę. Podczas aplikacji pędzlem podkład strasznie smuży, dużo lepiej robić to zwilżoną gąbką, która jak wiadomo pochłonie więcej produktu, ale z kolei bardziej wtopi podkład w skórę. Tak się dzieje, poza okolicą nosa, tam podkład ślizga mi się przy każdej metodzie aplikacji (nawet przy gąbce się odkleja). Próbowałam to jakoś ograć lżejszą pielęgnacją i było nieco lepiej, ale i tak nie na tyle, aby efekt mnie zadowalał. Po wielominutowej pracy z podkładem przychodzi czas na pudrowanie, bo bez tego nie ma opcji go nosić, będzie się przemieszczał po twarzy i zostawiał ślady na dłoniach czy ubraniach. Lekki puder też odpada, przy nim podkład nie jest na tyle utrwalony, aby się nie przemieszczał. Po podparciu się dłonią przed komputerem zauważyłam nie tylko ślady na rękach, ale i dziurę w podkładzie w okolicy żuchwy. Jeśli pudrowanie tego podkładu to tylko czymś matowym, czyli w moim przypadku to puder ryżowy i bambusowy. Przy ich użyciu podkład jest utrwalony i nie migruje po skórze, ale w kolei jest bardzo widoczny, niczym tapeta, którą czuć na twarzy. Musi 'posiedzieć' na skórze 1-2h, aby zaczęła się produkcja sebum i dopiero wtedy względnie wygląda na twarzy. Względnie wygląda, ale też do pewnego momentu, czyli przez jakieś 3-4h jest ok, po czym kiedy zacznę produkować większą ilość sebum to podkład wchodzi w pory skóry i to widać, bardzo widać! To są wręcz kropki podkładu w okolicy nosa, które brzydko się odznaczają i jedyne po pozostaje to zmyć to wszystko ze skóry i wykonać solidny demakijaż. Wszelkie skórki czy inne suche elementy zostaną na 99% podkreślone i uwydatnione na skórze. No nie, ten podkład to dla mnie porażka.. do tego te kolory! Posiadam 3 odcienie: Alabaster, czyli niemal biały, chłodny beż, Vanilla, która jako jedyna jakoś się broni i będzie pasowała do ciepłej karnacji na poziomie Healthy Mix 51/52 oraz Medium Olive, który jest już na tyle ciemny, że widzę jego użytkowość wyłącznie w lipcu i sierpniu, kiedy złapię kilka promyków. Być może nie powinnam się czepiać odcieni, ale są tak dziwne, że ciężko wstrzelić się w ten idealny, którego nie trzeba mixować.
Żeby może całkiem tego kosmetyku nie skreślać dodam, że dużo zależy od metody aplikacji, rodzaju cery i jej pielęgnacji. Możliwe, że przy innym typie cery jakimś cudem się sprawdzi, choć jeśli na suchej się przemieszcza to co się dzieje na mieszanej czy tłustej? Być może cera normalna jakoś lepiej go potraktuje? Ciężko powiedzieć, ja oceniam to na przykładzie swojej, suchej cery. Całe szczęście, że nie zapchał mnie, ani nie uczulił, bo miewam skłonności do alergii skórnych.
Opakowanie, może i ładne: szklane, eleganckie, przez pipetę, która nie chwyta produktu jest dla mnie mało funkcjonalne i po prostu irytujące. Wszystko to co opisałam, czyli niemałe przygody i kombinowanie z tym kosmetykiem sprawiają, że nie jest to kosmetyk, do którego chce się wracać. To raczej typ kosmetyku, który chce się unikać i więcej na podobne nie trafiać. Dodatkowo ta cena i pojemność, czyli 70zł za 13ml, czyli prawie 1/3 standardowej pojemności podkładów. No nie, nie dam mu więcej niż ocenę 2. Może krycie to i on ma, ale to nie jest warte poświęconej energii, nerwów i pieniędzy. Przestrzegam i nie polecam :(
Zalety:
- krycie
- nie zapycha
- nie uczula
- będzie trwały wyłącznie z porządnym, matującym pudrem (ryżowym lub bambusowym), z lekkimi pudrami lub bez nich będzie migrował po twarzy, będą robiły się dziury i prześwity
- paleta kolorów niezbyt mi się podoba
Wady:
- nie ma nic wspólnego z efektem make-up no make-up, podkład jest bardzo widoczny na skórze i potrafi tworzyć efekt maski
- długo się z nim pracuje, smuży przy użyciu pędzla i potrafi się odklejać przy użyciu gąbki
- wchodzi w pory skóry i podkreśla każdą suchość
- niefunkcjonalne opakowanie z pipetą, która nie chwyta tak lejącej konsystencji
- cena
- mała pojemność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl