Lirene Dermoprogram Brązujący krem nawilżający do ciała z organiczną wodą kokosową `Mocca Cream` 

Z produktem spotkałam się pierwszy raz w tym roku, gdy zapragnęłam opalonej skóry, w te zimne i szare dni. Oczekiwań miałam wiele, jak zatem wszystko zakończyło się sukcesem. Jedyną obawę jaką mam, to z zużyciem produktu do samego końca, jak będzie się ściągać ze ścianek, ale za taką cenę i wydajność, jestem w stanie przymknąć oko.

Moja skóra jest bardzo jasna, sucha i wrażliwa, a większość balsamów czy kremów brązujących nie dość, że podbija efekt suchości to jeszcze dzięki swoim nienaturalnym pigmentom uwydatniają niedoskonałości skóry. Ten balsam okazał się zupełnie inny. Jego kremowa konsystencja może nie najłatwiej rozprowadza się po skórze, ale za to dość szybko się wchłania pozostawiając słodki, kokosowy zapach. (Kiedyś syn zapytał się czemu pachnę jak ciasteczko) Efekt opalenizny nie jest krzykliwy czy żółto-pomarańczowy, można porównać go do efektu "skóry muśnietej słońcem", a przede wszystkim jest dość trwały, przy jednorazowej aplikacji utrzymuje się około 3 dni. Ja stosuje ten produkt co kilka dni na przemian z innym "zwykłym" balsamem nawilżającym. Jednak podczas aplikacji trzeba zwrócić szczególną uwagę na obszary bardziej suche typu łokcie, kolana czy kostki i najlepiej przed aplikacją posmarować czymś mocno nawilżającym wtedy uniknie się plam i kumulacji pigmentu.

Tego kosmetyku używam już drugi sezon, jestem bardzo z niego zadowolona i uważam, że jak do tej pory, to najlepszy drogeryjny krem brązujący, jakiego używałam. W zasadzie odkryłam go rok temu, kiedy zachwalały go blogerki kosmetyczne na YT i postanowiłam go sprawdzić. Największe jego plusy: - tworzy stopniowy efekt opalenizny, nie jest zbyt ciemny czy zbyt pomarańczowy, - nie zostawia smug, po normalnym wmasowaniu go, a więc jest lepiej niż podczas stosowania większości tego typu produktów, - pachnie słodko kokosem i niemalże maskuje to charakterystyczny zapach kremów brązujących, - myślę, że warto wspomnieć, że jest to wydajny produkt i świetnie się rozprowadza, dzięki zawartości wody kokosowej. Opakowanie zawiera 190ml produktu I bardzo wygodna w użyciu pąpkę, która nabiera niewielka ilość produktu. Polecam serdecznie

Jest to mój pierwszy samoopalacz i jestem w totalnym szoku. Początkowo obawiałam się plam czy smug jednak niczego takiego z tym produktem nie doświadczyłam. Już po pierwszym użyciu skóra jest bardziej brązowa, muśnięta słońcem. Można idealnie dostosować oczekiwany efekt. Dużym plusem jest nie tylko działanie samoopalające, ale równiez nawilżenie skóry oraz przepiękny kokosowy zapach. Nie oczekiwałam takich efektów dlatego jestem pod dużym wrażeniem i jako osoba kochająca posiadać opaleniznę mogę go śmiało polecić.

Zawsze bardzo bałam się samoopalaczy, nie chciałam skończyć z plamami na skórze. Jednak odkąd postanowiłam unikać szkodliwego promieniowania słonecznego, uznałam że pora dać szansę tego typu produktom. Pierwsze wrażenie - produkt nie pachniał źle. Byłam przygotowana na okropny zapach, którym zawsze mnie straszono, gdy była mowa o samoopalaczach. Tutaj był to lekki zapach, przypominający zapach kokosa i kawy (w końcu jest to mocca cream :)). Ostrzejszy, mniej przyjemny zapach pojawił się dopiero podczas pierwszego prysznica po użyciu - ale nadal nie było tak źle, jak myślałam. Produkt nie rozkładał się bardzo równomiernie. Na początku myślałam, że to kwestia nabrania wprawy. Nakładałam produkt przy użyciu rękawiczki dedykowanej do samoopalaczy i pojedyncze smugi robiły mi się przy każdym podejściu, a było ich kilka. Efekt? Poza smugami to całkiem zadowalający, samoopalacz pozostawiał naprawdę ładny odcień skóry. Efekt utrzymywał się kilka dni Produkt nie uczulił mnie, ale trochę wysuszał skórę. Nie barwił ubrań.

Jak bym go nie nakładała tak zawsze jest gdzieś plama co przy innych balsamach nie miało miejsca.. porażka. Nigdy nie miałam tak okropnego zapachu skory

Uwielbiam balsamy brązujące i często po nie sięgam. Testowałam już wiele i chętnie sięgam po nowości. Niestety ten krem marki Lirene którą zresztą bardzo lubię nie spełnił moon oczekiwań. Po pierwsze faktycznie balsam nawilża i wygładza aczkolwiek pomimo zastosowania peelingu oraz dokładnego wysmarowania balsamu po wyschnięciu powstają smugi co jest raczej bardzo dużym minusem w przypadku balsamów brązujących. Ponadto aby uzyskać pożądany efekt mocnej opalenizny należy nałożyć kilka warstw. Jeśli chodzi o produkt brązujący bardzo średni nie skorzystam z niego ponownie.

Balsam, który pozwala na stopniowe uzyskanie złocistej , naturalnej opalenizny. Jego formuła pomaga w super efektach bez smug. Po za tym wzmacnia i uelastycznia skórkę. Kosmetyk składa się z wielu naturalny składników jak : - organiczna woda kokosowa (odpowiedzialny za silne nawilżenie ) - olej babassu i olej arachidowy (poprawia elastyczność skóry ) - masło Shea (łagodzi podrażnienia i pobudza regenerację ) - kwas hialuronowy (chroni przed wyrzucenie i uelastycznia ) Nie jestem fanką bronzerów, jednak ten mnie ujął . Nie tylko nadaję nam piękny naturalny kolor , ale też doskonale nawilża. W dodatku nie trzeba się obawiać o plamy . Kolor, który nadaje jest naturalny. Na zdjęciu macie porównanie. Lewa noga bez produkt prawa po zastosowaniu kosmetyku. Nie jest to duża różnica, ale jak widać skóra ma napewno dzięki niemu zdrowych kolor.

Pierwszy balsam brązujący, który dawał tak naprawdę marne efekty. Po pierwsze bardzo długo czekałam na jakiekolwiek efekty. Po drugie robił plamy na skórze. Po trzecie Pompka często się zacinała, przez zbyt zbitą konsystencję. Plus za zapach, lekko kawowy zero zapachu samoopalacza. Nawilżenie jest jak najbardziej świetne. Wydajność raczej kiepska. Przez marne efekty i plamy, nie wrócę do niego...

Balsam brązujący z Lirene jest świetnym rozwiązaniem by delikatnie przybrązowić skórę. Stosowanie jego jest bardzo szybkie : wystarczy rozprowadzić go ich wmasować dłońmi. Ma formułę lekkiego kremu. Efekt pojawia się po około 2 h – nie mamy pomarańczowej opaleniznę tylko delikatnie brązową skórę - im cześciej i więcej będziemy go stosować to efekt będzie mocniejszy. Lubię go stosować pomiędzy używaniem pianki brązujące również z Lirene. Balsam podtrzymuje efekt opalenizny i delikatnie nawilża skórę. Dla suchej skóry może nie będzie dobrym rozwiązaniem, ponieważ przez to, że jest samoopalaczem te nawilżenie jest naprawdę delikatne, a przy częstszym stosowaniu może wysuszyć. Balsam : -nie farbuje ubrań -ładnie się rozprowadza bez tworzenia plan -pięknie pachnie kawą. Brak zapachu składnika samoopalacza jest dla mnie dużym plusem- przy częstym używaniu w lecie jest dla mnie to nieprzyjemne a tutaj unosi się bardzo ładne wyrazisty słodki zapach kawy. Samoopalacz ładnie schodzi - wystarczy zrobić mocniejsze peeling i obficie nawilżyć skórę by zszedł do zera. Jeżeli chodzi o trwałość to już zależności od częstości golenia swoich nóg i wykonywania peelingu i stylu życia, ale od kilku dni do tygodnia ten efekt się utrzymuje. Opakowanie również jest super jest ta pompka, więc przy takim produkcie jest to naprawdę wygodne.

Nie wiem czego oczekiwałaalm ale chyba trochę solidniejszego efektu kolorystycznego. Producent wskazuje,że "opaleniznę można budować". Prawdopodobnie tak,jeśli ma się porcelanowa białą skórę - ja się trochę opaliłam na nogach i rękach, chciałam " dorównać" resztę ciała.noc z tego. Krem nakladalam codziennie. Fakt, delikatnie koloryzuje ale naprawdę bardzo,bardzo delikatnie. Więc dla bardzo bladych osób będzie strzałem w 10. Ale nie za to odejmuję mu gwiazdki. Gwiazdki lecą za totalne przesuszenie skóry,które ten krem spowodował. Bardzo nie podoba mi się to,że producent zapewnia o nawilżeniu a z łydek odpadają mi białe łuski:( Potem używałam tego kremu co drugi dzień (bo nie lubię wyrzucać kosmetyków), na zmianę z mocno nawilżającym masłem konopnym. Kondycja skóry znacznie się poprawiła. Suchoskorcom zatem nie polecam.

To kolejny produkt marki Lirene, w którym się zakochałam. Jest to brązujący krem nawilżający do ciała.Pzeznaczony jest do każdej karnacji. Zawiera wegańską, nawilżającą formułę; w składzie której znajduję się woda kokosowa, babassu i arachidowy, masło Shea i kwas hialuronowy. Krem pozwala uzyskać piękną, naturalną opaleniznę już po pierwszym użyciu. Ma fajną, lekką, konsystencję, która szybko się wchłania nie robiąc smug. Nie brudzi ubrań co mają w zwyczaju właśnie samoopalacze. Pozwala na równomierne nałożenie produktu bez plam. Krem fajnie nawilża, pozostawia moją skórę gładką i delikatną. Delikatna opalenizna pojawia się w krótkim czasie, a efekt ten można wzmacniać nakładając ponownie produkt. Opalenizna jest piękna, naturalna i długotrwała. Wspomnę również, iż fajnie współgra z naturalną opalenizną pozwalając na mocniejszy efekt. Ma piękne kokosowy zapach. Dużym atutem tego produktu jest to, iż w żaden sposób nie wysusza skóry ani jej nie podrażnia. Ma ładne estetyczne opakowanie z pompką dzięki czemu aplikacja jest wygodna i szybka. Mega polecam ❣️

Kochani, po dłuższej przerwie spowodowanej wyjazdem, wracam do Was z moim Hitem tegorocznego lata czyli Mocca Cream od Lirene. Ten krem brązujący kupiłam z polecenia i muszę przyznać, że okazał się zbawieniem na moje blade nogi! Co jest w nim takiego fajnego? Po pierwsze to zapach. Zapach kokosa, który nie jest mocno sztuczny i nieprzyjemny. Zwracam na to uwagę ponieważ jeśli chodzi o zapach kokosa to jestem bardzo wybredna i z reguły go nie znoszę. Co dalej? Efekt lekkiej opalenizny już od pierwszego użycia, jednakże ja jestem blada jak ściana, więc wiecie. Co więcej balsam nie zostawia smug i nie brudzi ubrań jak inne samoopalacze. Dla mnie bomba. Oczywiście należy pamiętać, żeby na wieczór mimo wszystko go zmyć, bo na drugi dzień pojawia się nieprzyjemny zapach starych skarpet, który mają właśnie samoopalacze. Opakowanie i produkt: Opakowanie o pojemności 190ml i prostej szacie graficznej w kolorze brązu. Wyposażone jest w aplikator w postaci pompki dozującej. Produkt to biały krem o gęstej konsystencji i pięknym zapachem kokosowym, który nie jest sztuczny i zbyt przytłaczający. Jak wspomniałam wcześniej jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o kokosowe nuty zapachowe w kosmetykach. Warto również wspomnieć o jego wegańskiej formule, która zawiera 98% naturalnych składników. Aplikacja i działanie: Krem aplikujemy równomiernie na skórę. Jest o wiele gęściejszy od typowego balsamu, przez co musimy poświęcić więcej uwagi, aby go wetrzeć. Jednakże odwdzięczy nam się gładką, nawilżoną i pachnącą skórą, muśniętą słońcem. Zgodnie z instrukcją aplikujemy go średnio 1-2 razy w tygodniu, jednakże jeśli chcemy aby nasza opalenizna była bardziej intensywna to nawet częściej. Fajne jest to, że nie musimy się smarować codziennie, bo opalenizna z powodzeniem utrzymuje się nawet do kilku dni. Nie uczulił mnie i nie podrażnił. Zachowuje się bardziej jak balsam niż jak samoopalacz, ponieważ nie pozostawia plam czy smug oraz nie brudzi ubrań, jednakże należy pamiętać aby na koniec dnia go zmyć ponieważ na drugi dzień jego zapach zmienia się na typowy zapach samoopalacza, co już przyjemne nie jest. Poza tym w swoim składzie zawiera wiele ciekawych składników takich jak: intensywnie nawilżająca organiczna woda kokosowa, poprawiające elastyczność skóry olej arachidowy oraz olej babassu, natłuszczające i regenerujące masło Shea oraz wygładzająco-nawilżający kwas hialuronowy. Sami przyznajcie, że skład dosyć obiecujący i zachęcający do wypróbowania. Ja się skusiłam i nie żałuję. Dostępność i cena: Dostępność stacjonarna i internetowa dosyć wysokie. Stacjonarnie dostaniemy go w wielu drogeriach: Rossmann, Superpharm, Hebe, Natura czy Douglas w cenie regularnej 22-25zł. Ja swój kupiłam stacjonarnie w Rossku, kiedy był w promocji i zapłaciłam za niego 16zł. Znajdziecie go również w wielu drogeriach internetowych typu eZebra w tej samej cenie regularnej. Oczywiście warto również zajrzeć do sklepu samego producenta.

Zachywycona produktem Coconut Water Lirene postanowiłam kupić brązujący krem nawilżający do ciała z organiczną wodą kokosową Mocca Cream. Brązujący krem Mocca Cream dzięki kremowej konsystencji świetnie rozprowadza się na skórze. Przy niewielkiej aplikacji produktu i dokładnym wmasowaniu okrężnymi ruchami mamy gwarancję pięknej naturalnej opalenizny bez smug. Z każdym kolejnym użyciem uzyskujemy ciemniejszy kolor opalenizny. Wystarczy użyć 2 razy w tygodniu brązujący krem, by cieszyć się naturalnym i nieprzesadzonym odcieniem opalenizny. Po użyciu produktu opalenizna utrzymuje się ok. 3 dni bez konieczności dokonywania aplikacji produktu. Bardzo istotnym atutem produktu jest fakt, iż nie wysusza skóry. Składniki zawarte w kremie brązującym skutecznie nawilżają skórę, odżywiają i regenerują. Produkt zawiera 98% składników pochodzenia naturalnego. Opakowanie produktu jest estetyczne i praktyczne w użytkowaniu, dzięki pompce. Krem brązujący jest bardzo wydajny. Zapach produktu jak to bywa w przypadku kosmetyków brązujących jest trochę dziwny, ale z pewnością mniej drażniący.

Jestem posiadaczką skóry suchej i wrażliwej. Odcień mojej karnacji oceniam jako jasny. Krem brązujący zakupiłam przypadkiem, szukając innego z serii Lirene.... oczywiście jak się okazało wycofanego już z produkcji :( Na półce dostrzegłam kilka nowości wspomnianej marki, ale o zapachu kokosa :) Lubię ten zapach, więc postanowiłam spróbować. Przyznam, że upolowany w promocji Rossmanna krem brązujący baaardzo przypadł mi do gustu a nawet oczarował zapachem :) Z racji mojej jasnej karnacji, balsamy i inne kremy brązujące stosuję przez cały rok od wielu lat. W mojej kolekcji są tańsze i droższe pozycje. O tłustej czy trudno rozprowadzającej się konsystencji. Muszę przyznać, że ten cudowny krem bije w rankingu chyba wszystkie dotychczasowe :D Konsystencja - doskonała masełkowata, czyli doskonale rozprowadzająca się i równie szybko wchłaniająca; Zapach - obłędnie kokosowy, pozostający na ciele nie tylko podczas aplikacji na skórę, ale wyczuwalny nawet po kilku godzinach. Po użyciu innych produktów, rano na pościeli oraz skórze wyczuwałam smrodek przypalenizny. Po użyciu tego kremu z wodą kokosową nie ma takich niespodzianek... To daje ogromny komfort używania. Wydajność jest także kosmiczna, ponieważ używam kremu ponad dwa miesiące średnio 3 razy w tygodniu i niewiele ubyło. Jedna doza produktu wystarcza na pokrycie jednej ręki. Dodam, że dozownik podaje idealną ilość produktu - nie za dużo i nie za mało ;) Opakowanie niewielkie, bardzo poręczne i w ciekawej kolorystyce cappuccino. Absolutnie nie zgadzam się z opiniami, że krem niby śmierdzi. Moja skóra jest mega wrażliwa a nos bardzo wyczulony na nieprzyjemną woń produktów brązujących. Wówczas po jednym lub dwóch użyciach taki idzie w odstawkę. Rano wszystko śmierdzi, nawet pościel. Ten kremik pachnie!!! Podkreślam, jako jeden z niewielu. Może osoby, które wyczuwają nieprzyjemny zapach nie pozbyły się ze skóry innego, używanego dzień wcześniej? :/ ...innej opcji nie ma ;) Okazuje się, że przypadkiem natrafiłam na produkt absolutnie doskonały. Mega wysoka jakość za przystępną cenę. Polecam.

Na wstępie podkreślę dwie ważne rzeczy: 1. jestem posiadaczką skóry suchej do bardzo suchej na ciele, 2. moja bladość zakrawa o anemiczny wygląd co niestety ma swoje podłoże na tle problemów zdrowotnych. Chociaż porcelanowa cera ma swój urok, to jednak latem wolę ją w wersji "muśniętej słońcem" ;-). Ratuję się jak mogę i gdy tylko w maju słońce zaczęło nieśmiało przygrzewać a moje sukienki proporcjonalnie do rosnącej temperatury skracać zdecydowałam się na zakup balsamu brązującego. Wybór w drogerii - ogromny. Na szczęście Bóg zesłał w to samo miejsce, ten sam dzień i tą samą godzinę Panią o zdecydowanie większym doświadczeniu niż moje i w dodatku na tyle sympatyczną, że podpowiedziała mi co warto kupić a co omijać. Ze względu na swoje problemy z suchą skórą skusiłam się na opcję balsamu, a wersja dla skóry bardzo jasnej przypieczętowała wybór właśnie produktu Lirene.

Lubię testować nowości dlatego skusiłam się na zakup balsamu od Lirene. Muszę przyznać, że jest to jeden z fajniejszych produktów brązujących jakie miałam okazję używać. Opakowanie z pompką jest bardzo wygodne, dopiero pod koniec ciężko wydostać krem. Balsam ma ładny, słodki zapach wody kokosowej. Oczywiście z czasem wybija się nuta typowa dla kosmetyków samoopalajacych dlatego ja lubię stosować go na noc. Całe szczęście nie brudzi ubran i pościeli. Produkt ma lekką konsystencję, szybko się wchłania, nie robi zacieków i plam. Po użyciu skóra jest gładka i miękka. Delikatna opalenizna pojawia się po mniej więcej 3 godzinach. Im częściej używałam balsamu tym efekt był bardziej widoczny. Kolor skóry również mi się spodobał, na szczęście nie byłam pomarańczowa:-) trzeba jednak uważać z częstotliwością ponieważ może przesuszyć skórę, przynajmniej w moim przypadku tak było a jestem posiadaczką skóry suchej i wymagającej. Opalenizna utrzymuje się parę dni. Podczas regularnego stosowania możemy cieszyć się nią nieprzerwanie:-) kiedy schodzi widoczne są maleńkie plamki ale musiałam się mocno przyjrzeć. Myślę, że nikt inny ich nie zauważy. Podsumowajac jest to fajny produkt dający efekt skóry muśniętej słońcem. Ładnie współgra również z naturalną opalenizną. Chętnie kupię balsam ponownie i wypróbuję inne produkty z tej serii.

Krem bardzo dobrze nawilża skórę, ładnie podkreśla opaleniznę oraz stopniowo przyczynia się do efektu brązującego nasze ciało, nie lepi się za co bardzo duży plus. Jedyne co mi w nim przeszkadza to zapach- na początku pachnie bardzo ładnie i delikatnie kokosem, natomiast po paru godzinach czuć zapach typowego samoopalacza, który ciągnie się za nami wszędzie. Produkt sam w sobie nie pozostawa smóg, jednak najlepiej aplikować go rękawicą lub po użyciu umyć dokładnie dłonie ,aby uniknąć pomarańczowej skóry oraz zafarbowanych jasnych paznokci.