Too Faced Let's Play Mini Eyeshadow Palette Paleta cieni do powiek

Bardzo lubię ta paletkę. Idealnie dobrane kolory do makijażu dziennego oraz bardziej wieczorowego. Cienie blendują sie idealnie, nie tworzą plam. Kilka ruchów pędzla sprawia, że mamy piękny, idealnie wyblendowany makijaż oka. Konsystencja jest jedwabista, nie zbierają sie w załamaniu oka. U mnie trzymają się cały dzień, ale mam dosyć suchą powiekę. Opakowanie zdobi toaletkę chociaż jest trochę infantylne.

Z tej serii mam również That's my Jam palette. Będzie parę nawiązań. CIENIE MATOWE (od lewej): - jasny beż – delikatny różowy podton; w kontekście całej paletki pasuje jak najbardziej, natomiast jeśli ktoś chciałby używać również do innych cieni, należy mieć świadomość, że nie jest to w pełni neutralny beż. Całkiem napigmentowany. - intensywny różowy – jak na Too Faced, mocno napigmentowany (ale ogólnie: raczej średnio mocno napigmentowany). Piękny odcień, nie jest to róż a'la Barbie, ale taki prawdziwy, fajny róż. Świetnie się blenduje - pomarańczo-brąz – podobny cień mamy w paletce That's my Jam. Ten stąd jednak jest fajniejszy: bardziej masełkowy, lepiej się blenduje i nakłada na powiekę. Intensywny kolor. - ciemny czerwienio-brąz – mocno napigmentowany, cudowny odcień. To nie jest kolejny brąz; ma czerwono-różowy podton, dzięki czemu pięknie się zgrywa z pozostałymi cieniami. Perfekcyjnie rozprowadza się na powiece. BŁYSKI: - beżowy błysk – no, on wygląda trochę kiczowato. Trochę perłowy, ciężki do określenia, takie lata 80. Nie używam go, bo nie pasuje do mnie. - ciemnoróżowy błysk – nie ma intensywnego koloru, ale ślicznie błyszczy - bardziej czerwony błysk – mocniejszy kolor niż poprzedni, masełkowy, ślicznie błyszczy - złotawy błysk – taka klasyczna błyskotka. Bardziej sucha niż poprzednie, ale wciąż wygląda efektownie na powiece. Należy nakładać je palcem, bez tego niewiele się z nich wyciągnie. OPAKOWANIE: Tak samo jak w przypadku paletki That's my Jam, opakowanie jest porządne (myślę, że to dotyczy wszystkich paletek z tej serii, ale posiadam tylko te dwie). - bardzo dobre lusterko, niezniekształcające - małe wymiary - na magnes - jakby metalowe (?), przez co bardzo trwałe i stabilne, dzięki czemu nadaje się na podróże, czemu również sprzyja mały rozmiar. ZAPACH: - delikatnie wyczuwalny trochę słodki zapach, ale naprawdę trzeba przyłożyć nos do paletki i wziąć głęboki wdech, żeby go poczuć :) W przeciwieństwie do That's my Jam palette, w której jest zapach jakichś owoców, wyczuwalny po otwarciu paletki. W PORÓWNANIU DO THAT'S MY JAM: - Let's play ma lepszą pigmentację - z obiema bardzo dobrze się pracuje - Let's play ma lepsze maty - ani te, ani te się nie kruszą czy nie osypują w trakcie aplikacji lub w ciągu dnia