Madara Organic Skincare Time Miracle, Reface Sleep & Peel Serum na noc

Serum w pojemności 15ml znalazłam w kalendarzu adwentowym Douglas. Tutaj akurat tubeczka z dziubkiem :) nie wiem jak w pelnowymiarowym opakowaniu, ale myślę, że za niedługo się przekonam, na pewno kupię pełnowymiarowe serum bo sprawdziło mi się super. Konsystencja jest bardzo delikatna, takiego lekkiego kremu, beżowy kolor, super się wchłania i jak dla mnie jest bez zapachu. Od razu po użyciu skóra robi się gładka, nie używałam już na serum żadnego kremu, bo nie czułam takiej potrzeby. Stosowalam co drugi dzień, i jakie było moje zdziwienie kiedy po kilku uzyciach zauwazylam że moje przebarwienia stały się jaśniejsze. Skóra jest miękka, przyjemna w dotyku, dodatkowo ewentualne niedoskonałości, a nie mam ich wiele, choć czasem coś się pojawi nie mają z tym serum szans. Wszystko szybko znika póki jeszcze na dobre się pojawi. Coś naprawdę wspaniałego. Polecam serdecznie żeby spróbować, bo warto.

Produkt znalazłam w kalendarzu adwentowym. Nie spodziewałam się cudów, ale przyznaję, że kosmetyk bardzo mi się podoba i fajnie mi się sprawdził. Od zawsze mam problematyczną cerę. Serum ma konsystencję kremu, która łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. Jest mega delikatne. Moja buzia po nocy z tym produktem jest mięciutka, gładka, przyjemna w dotyku, ewentualna kaszka znika. Po prostu serum działa sobie w nocy i złuszcza naskórek tak, że tego nie czuć. Nie wiem, czy go kupię ponownie, bo swoje kosztuje. Chyba, że znajdę fajną promkę. Starcza na kilka miesięcy. Stosowałam 2 razy w tygodniu. Skład też korzystny. Polecam. Zapach taki nienachalny, nie przeszkadza, ale szału też nie robi.

Zakupiłam serum zachęcona korektorem pod oczy, który polecam:-) Niestety serum Sleep&Peel u mnie się nie sprawdził. Nie zauważyłam żadnych "wspaniałych" efektów. Zużyłam całe opakowanie, ale nowego nie zakupię.

Peeling-maskę kupiłam na fali nagłego, rocznego zachwytu kosmetykami Madary. Jest to chyba ostatni ich kosmetyk pielęgnacyjny, jaki kupiłam, bo firma zaczyna mieć przerost formy nad treścią. Wśród polskich kosmetyków znaleźć można wiele ciekawszych pozycji bez glikolu pentylenowego tak wysoko w składzie (ktory lubi podrażnić wrażliwe cery, a który Madara pakuje niemal wszędzie), za to z wartosciowymi składnikami wyżej w składzie niż zapach czy konserwanty. Peeling jest kosmetykiem ciekawym - bazuje na soku z brzozy białej, kwasie laktobionowym i oleju jojoba. Potem jest już gliceryna, której nie lubię. Olej rokitnikowy jest ho ho pod koniec składu, już za zapachami. Dzięki substancjom nawilżającym, nie można sobie zrobić nim krzywdy (ja stosuję co 3-4 dni, na dzień używam zawsze kremu z filtrem spf 50). Konsystencję ma bardzo przyjemną, lekką, kremową. Bezproblemowo się rozprowadza i wchłania natychmiast. Już po kilku godzinach (mam możliwość sprawdzenia w nocy, bo wstaję non stop do dziecka) twarz jest wygładzona, bardzo miękka i przyjemna w dotyku. Wydajność jest średnia. W tej cenie można kupić podobny w działaniu, delikatny peeling polskiej marki Skintra (wiem, bazuje na innych kwasach). Cena tego produktu jest z kosmosu, biorąc pod uwagę skład. Madara już dawno odleciała w tej kwestii. Produkt ciekawy ale wśród polskich marek można znaleźć coś równie dobrego, o ile nie lepszego. Szczególnie w tym przedziale finansowym.