Yves Saint Laurent Y EDP 

Zapach naprawdę robi wrażenie. Ma ten męski, lekko drzewny charakter, ale jednocześnie jest świeży i przyjemny – nic duszącego, nic przytłaczającego. Po prostu dobrze skomponowany, taki który można nosić na co dzień, ale też spokojnie sprawdzi się na wieczór. To, co mnie najbardziej przekonuje, to trwałość. Na skórze trzyma się bardzo długo, ale to na ubraniach robi największe wrażenie – pachnie dopóki nie wypiorę bluzy czy koszulki. To nie jest coś, co znika po dwóch godzinach, tylko zostaje z tobą konkretnie. Cena jest wyższa, wiadomo, ale patrząc na jakość i to, jak długo się utrzymuje, uważam, że warto. Nie jest to przypadkowy zapach z półki – czuć, że to coś dopracowanego. Jak ktoś się zastanawia, to moim zdaniem warto spróbować.

Mój chłopak używa tych perfum i muszę przyznać – są naprawdę obłędne. Za każdym razem, gdy je na sobie ma, mam ochotę się do niego przytulać, bo zapach jest po prostu niesamowity. Jest elegancki, męski, ale nie przytłaczający. Takie połączenie świeżości z czymś ciepłym i luksusowym. Największy minus? Cena. Niestety, nie jest to tani zapach, ale moim zdaniem wart każdej złotówki. Utrzymuje się mega długo, zwłaszcza na ubraniach – nawet po kilku dniach nadal czuć delikatne nuty. Na skórze też trzyma się świetnie, przez cały dzień pachnie tak samo dobrze. To jeden z tych zapachów, które robią wrażenie i dodają klasy. Jeśli facet chce pachnieć dobrze i zostawiać po sobie świetne pierwsze wrażenie, to ten perfum jest strzałem w dziesiątkę. Uwielbiam go!

Y od Yves Saint Laurent to zapach mojego mężczyzny. Idealnie do niego pasuje , bo jest to zapach faceta , który podejmuje ryzyko, aby spełnić swoje marzenia. Perfum zamknięty jest w szklanym, prostokątnym, bardzo skromnym flakonie pasującym do współczesnego mężczyzny. Zapach bardzo świeży , przypomina mi trochę Acqua Di Gio Giorgio Armani. Nuta głowy: imbir, bergamotka, aldehydy Nuty serca jałowiec, gałka muszkatołowa, lawenda, geranium Nuty bazy jodła, drewno, fasolka tonka, bursztyn Uważam że jest to typowy męski zapach pasujący na okres wiosna- lato. Y jest idealnym wyborem przede wszystkim na co dzień jednak świetnie sprawdzi się również podczas wieczornych wyjść. Trwałość i wydajność znakomita, naprawdę wystarczy parę psiknięć a zapach roznosi się po całym domu. Na skórze utrzymuje się bardzo długo . Cieszę się że mąż zainwestował w ten perfum , bo cena nie była zbyt niska.

Zapach stworzony dla pewnego siebie mężczyzny, mój mąż uwielbia go na co dzień i na specjalne okazje. Świeży, porywający, zwracający uwagę, trwały. Serdecznie polecam, zapach MUST HAVE!

"TYM"... Niemal jak w horrorze Stephena Kinga. Bo ja "TEGO" zapachu nie odbieram jako męskie perfumy, tylko jako "COŚ" okropnego, bardzo nieudanego, drażniącego, mdlącego, migrenogennego, do granic przerażenia i grozy. Kompozycję otwierają świeże nuty jabłka, z przyjemnie pikantnym imbirem i bergamotką, i ta całkiem ładna (na 4 gwiazdki załóżmy) woń nut głowy emanuje przez jakieś 5 minut, po którym to oszałamiająco długim okresie, do głosu dochodzi szałwia, i to w brzydkim, ekstremalnie gorzkim wydaniu siermiężnego, stężonego naparu do płukanek zainfekowanego gardła. W moim rodzinnym domu, kiedy już zachodziła konieczność zastosowania tego typu homeoterapii (skądinąd niezwykle skutecznej), kuchenne okno było otwierane na oścież, a szczelina pod drzwiami uszczelniana ścierką, żeby mordercza woń gotującego się specyfiku – tożsama z tą pochodzącą z perfum Y, nie wydostawała się, i nie skażała innych pomieszczeń. Nie ratują tej szałwii jagody jałowca, a żeby kompozycję stuningować, i zapewne dodać jej urody, skonfrontowano ją z waniliową w odbiorze słodyczą fasolki tonki. Myślałam już, że to niemożliwe, ale aromat stał się jeszcze gorszy. To nie jest gorzka herbata w szklance, że wystarczy ją posłodzić, a będzie super. Nie, nie, nie. Z pewnością znajdą się Miłośnicy tej niewątpliwie... niebanalnej woni, ale ja – zupełnie subiektywnie, niestety nie mogę jej ocenić z dozą większego entuzjazmu.