Lirene Dermoprogram Bronze Collection, Samoopalający mus-pianka do twarzy i ciała `Macchiato` 

Dobra pianka ponieważ rzeczywiście szybko zapewniała efekt opalenizny, ale nie mogę napisać o niej 'najlepsza' bo z mojego punktu widzenia są lepsze produkty. Przede wszystkim pod kątem zapachu bo on z początku jest przyjemny, kawowy, ale potem utlenia się do tego samoopalaczowego delikatnego odorku, który troszkę uprzykrza funkcjonowanie w ciągu dnia. Najlepiej nakładać ją przed spaniem po prostu. Nakładałam ją zawsze rękawicą. Nie pamiętam na ile mi starczyła, ale pianki są zazwyczaj mniej wydajne niż balsamy. Może kupie ponownie bo plusem jest łatwa dostępność. Zobaczymy.

Jestem bladziuchem, opalać się za bardzo nie lubię, więc, chętnie sięgam po takie wspomagacze. Będąc w drogerii mój wybór padł no to cudo, chyba mnie przyciągnęła nazwa mojej ulubionej kawy, choć przyznam że sam produkt z kawą ma tyle wspólnego, co nic. Samo w sobie opakowanie nie jest złe, brązowe kolory, białe napisy, przykuwa wzrok. Zdejmujemy korek i mamy psikadełko z którego wydobywa się pianko- mus, ale zanim się to cudo pojawi, trzeba dobrze wcisnąć żeby pianka nie zrobiła nam psikusa i nie poleciała, tam gdzie chce. Po nałożeniu produktu na rękawice trzeba szybko aplikować na ciało bo pianka znika. Po nałożeniu nie widać ile jest produktu na ciele, można się tylko domyśleć. Zapach nic nie ma wspólnego z aromatem kawy, początkowo pachnie przyjemne, ale z każdą chwilą ulatnia się zostawiając typowy smrodek samoopalacza. Moja przygoda z tym produktem była bardzo szybka, jak decyzja o jego zakupie, ale kiedy po wyschnięciu zobaczyłam te nierówności w postaci jasno- ciemnych smug, myślałam, że padnę ze śmiechu, wyglądałam jak tygrys. Na całe szczęście użyłam na pierwszy raz tylko na nogi, a zazwyczaj albo noszę spodnie, albo kryjące rajstopy. Z domyciem tego też był problem, bo smugi dość długo się utrzymywały, chociaż z drugiej strony powinien być to atut produktu, że jest trwały, owszem może i by tak było, gdyby efekt opalenizny był równomierny. Końcowa ocena tegoż oto cuda to 2-.

Produkt zakupiłam na promocji (a jakże!!) w Rossmannie kiedy to poszukiwałam kolejnej pianki do opalania do testów. Wybór padł na Macchiato od Lirene który obiecuje równomierną opaleniznę na całym ciele dla każdego rodzaju i kolorytu skóry co zapewne jest dużym plusem jeśli chodzi o dopasowanie kolorystyczne jednego produktu do różnego fototypu cery. Nie musimy wybierać między jasnym a ciemnym odcieniem kosmetyku który albo za mało albo za dużo nas opali. O co chodzi z opakowaniem?? Przy pierwszej próbie aplikacji produktu na rękawicę do opalania, produkt wyprysnął z wielkim impetem na ścianę. Przy drugim naciśnięciu rozbryzgnął się na wannę a przy trzecim musiałam go zmyślnie łapać rękawicą gdyż leciał w bliżej nieokreślonym kierunku. Kto to projektował? Czy tylko moja wersja produktu jest wadliwa czy to standard? Jak można oddać coś takiego do użytku?! Jak to aplikować? Dzięki Bogu mam cegłę na ścianie w łazience a nie białą farbę... Sama aplikacja utrudniona a upierdliwość konsystencji nie lepsza. Kiedy już udało mi się z wielkim pietyzmem nałozyc produkt na ciało to zaczął znikać! Pianka jest nietrwała zamienia się w nicość i tym samym nie mamy kontroli ile produktu zostało nałożone na ciało. Reasumując- kiedy nałożysz produkt który ma być pianką np na nogę to znika on natychmiastowo po kontakcie ze skórą i w rezultacie nie masz kontroli nad tym ile w sumie go wycisnęłaś. Nie odpowiada mi taka konsystencja gdyż skoro pianka to pianka- powinna być trwała i piankowa do samego momentu wcierania w skórę. Produkt tym samym staje się niewydajny. Nie ma nic wspólnego z Machciato. Jeśli ktoś spodziewa się kawowych nut to nie ma co się łudzić. To tylko nazwa a produkt śmierdzi samoopalaczem jak każdy. Na plus opalenizna która pojawia się dość szybko i jest trwała. Na początku pisałam, że to produkt dla każdej skóry jednak też się z tym nie zgadzam. Jasne cery nie zaprzyjaźnią się z nim gdyż jest za ciemny. Ja mam skórę lekko oliwkową na ciele i u mnie efekt jest dobry, mocny, równy. Na jasnej skórze z pewnością pojawi się zbyt mocny kontrast więc wydaje mi się, że produkt jest generalnie za mocny. Potrafi sprawić, że np stopy przyjmują za mocno i stają się lekko pomarańczowe więc odpowiedzcie sobie same... Produkt ma potencjał ale za duo tu błędów. konsystencja i aplikator do wymiany. Produkt nie dla każdego a szkoda!

Przetestowałam bardzo dużo produktów samoopalających i zawsze napotykałam na trzy problemy: Sztuczny efekt opalenizny, specyficzny zapach produktu, pojawiające się plamy podczach schodzenia produktu ze skóry. Z tym musem jest nieco inaczej, chociaż daleko do ideału. Produkt jest formie pianki, która bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze. Pierwsze efekty tak jak zapewnia producent widać już po godzinie. Mam skórę bardzo jasną, a pianka daje efekt skóry muśniętej słońcem bez żółtego czy pomarańczowego odcienia, po prostu wygląda naturalnie. Dodatkowo można "budować" sobie opaleniznę przez kilkakrotne użycie produktu, ale coś za coś. Niestety nakładając co kilka dni kolejne warstwy produktu powoduje to, że produkt bardzo nierównomiernie schodzi ze skóry tworząc plamy. Ja stosuje go raz w tygodniu, a efekt utrzymuje się kilka dni. Zapach podczas aplikacji jest przyjemny, słodki, ale na następny dzień chociaż nie aż tak intensywnie, ale pachnie jak typowy samoopalacz. Co do efektu nawilżenia to nie jest źle, bo pianka nie wysusza skóry, ale też jakoś specjalnie jej nie nawilża. Mimo kilku wad lubię ten produkt i często wracam do niego, jest dobry i sprawdza sie kiedy potrzebna jest szybka opalenizna.

Zacznę od tego, że cena jest bardzo przystępna. W Rossmanie bez żadnej promocji kupiłam go za niecałe 25 zł. Produkt nie brudzi ubrań (po nałożeniu gdy oczywiście damy mu wyschnąć na ciele) Mnie osobiście skóry nie wysusza mimo że jestem alergiczką . Charakterystyczny zapach samoopalacza przez który wiele kobiet w ogóle z niego rezygnuje jest niemalże niewyczuwalny . Podczas aplikacji miły słodki zapach . Rada: Ja przed nałożeniem robię peeling całego ciała a później zamiast żelu pod prysznic używam płynu do higieny . Wtedy mam najlepszy efekt złuszczając martwy naskórek i odpowiednie pH zapewniane przez płyn do higieny . Co do koloru to daje delikatny efekt nie za mocno nie za słabo. Ja nakładam zawsze na noc i rano budzę się już z opalenizna. Na pewno wrócę do tego produktu. Jeśli chodzi o kosmetyki typowo drogeryjne to uważam że najlepszy. A testowałam wiele produktów tego typu.

Lirene Dermoprogram Bronze Collection Samoopalający Mus-Pianka do Twarzy i Ciała "Macchiato" okazał się dla mnie produktem o mieszanych odczuciach. Przede wszystkim, mus-pianka ma lekką, przyjemną konsystencję, która łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, co jest ogromnym plusem, zwłaszcza gdy jestem w pośpiechu. Jednak efekt opalenizny, który uzyskuję, ma mocny kolor, który podchodzi pod pomarańczowy, co nie do końca mi odpowiada. Spodziewałam się bardziej naturalnego odcienia. Niestety, zapach produktu również nie przypadł mi do gustu – jest dość intensywny i nieprzyjemny, co sprawia, że aplikacja nie jest tak przyjemna, jak bym tego chciała. Dodatkowo, zauważyłam, że efekt opalenizny nie jest długotrwały i wymaga regularnych aplikacji, co może być nieco uciążliwe. Muszę też bardzo uważać przy nakładaniu, aby uniknąć smug i plam – zdarza się, że muszę poprawiać aplikację, co zajmuje dodatkowy czas. Produkt również nie jest idealny dla suchej skóry, ponieważ może podkreślać suche partie, co wymaga dodatkowego nawilżenia przed jego użyciem. Największym problemem jest jednak to, że gdy opalenizna zaczyna schodzić, pozostawia nieestetyczne plamy, co wygląda bardzo nieatrakcyjnie i wymaga dodatkowego wysiłku, aby je ukryć lub usunąć.

Jestem bardzo rozczarowana tym kosmetykiem samoopalającym. Jestem nawet zdziwiona, że kosmetyk w formie musu-pianki sprawdził się tak kiepsko. Warto nadmienić, że nakładam zawsze samoopalacz specjalną rękawiczką. Zalety: -całe szczęście nie kosztował majątku, więc bez większego bólu serca i portfela mogę go wyrzucić -nie brudzi ubrań -ma mniej "spalony" zapach niż większość samoopalaczy Wady: -nie ma koloru, więc nie widać, gdzie już został zaaplikowany, a gdzie nie, trzeba być mocno uważnym przy nakładaniu -kolor opalenizny według mnie jest lekko pomarańczowy -po aplikacji skóra się klei i lepi -schodzi w okropny sposób! zostawia plamy

opakowanie samoopalacza bardzo ładne proste ale ładne zapach jest przyjemny co jest rzadko spotykane samoopalacz jest w piance co ułatwia mi bardzo równomierne rozprowadzanie produktu bardzo go lubię po około 3 godzinach widać efekt jednak efekt nie utrzymuje zbyt długo a produkt nie starcz też na zbyt długo więc nie jest zbyt ekonomiczny ale wart ceny

Mimo mojej niemiłej przygody z samoopalaczami w końcu odnalazłam produkt który jest naprawdę fajny. Ma naprawdę ładny odcień, jest w przystępnej cenie. Ładnie pachnie, nie robi plam.

Produkt ma swoje wady i zalety. Z jednej strony ciekawa i przyjemna forma aplikacji, delikatna pianka zamieniająca się w wręcz w ciecz w trakcie rozcierania. Niestety może to powodować smugi i łatwe ścieranie nawet już kilka godzin po aplikacji. Zdążyło mi się obudzić z plamą po po godzinie od aplikacji na chwilę założyłam nogę na nogę. Efekty są szybkie i mocne, ale też szybko się zmywa. Ciężko wykorzystać do samego końca, aplikator zaczyna się zacinać i pluć kiedy zostaje jakaś 1/4 kosmetyku. Wydajność określiła bym jako średnią. Nie przesusza, co do zapachu to mi naprawdę żaden samoopalacz nie przeszkadza i wgl nie czuje tego słynnego spalonego kurczaka. Cena w sumie na plus, ale nie wiem czy nie wolę tradycyjnej formy balsamu, mam wrażenie że wtedy jakoś lepiej trzyma się skóry.

Produkty samoopalające są u mnie w użyciu przez cały rok. Ten zakupiłam z ciekawości a do tego był w promocji i zbyt długo nie zastanawiałam się nad jego nabyciem. Kosmetyk ma potencjał, jednak znalazłam w nim kilka wad, które bardzo szybko zniechęciły mnie do jego stosowania. Lirene Macchiato ma bardzo ładne opakowanie w postaci aluminiowej tuby w brązowym kolorze i białymi dodatkami graficznymi. Znajdziemy tu także dokładny opis produktu, włącznie z jego szczegółowym składem oraz sposobem aplikacji. W butelce produkt jest wodnisty po naciśnięciu przyciska spieniającego mamy otrzymać lekką piankę, Niestety w moim przypadku od początku miałam problem z dozownikiem i musiałam się nie lada natrudzić żeby cokolwiek wydobyło mi się z opakowania. Więcej czasu zajmowało mi uzyskanie pianki niż sama aplikacja jej na całe ciało. Trafiłam na wadliwe opakowanie co znacznie utrudniało mi dozowanie kosmetyku. Muszę powiedzieć że zapach jak na kosmetyk samoopalający jest naprawdę śliczny, słodki kwiatowy, a na ciele po aplikacji nie wyczuwam charakterystycznego odorku samoopalacza. Skład zachwytu u mnie nie wywołał sporo tu konserwantów w tym kilka parabenów i fenoksyetanol. W zasadzie to brak tu składników pielęgnacyjnych nie licząc gliceryny. Piankę mus aplikowałam za pomocą rękawicy do tego przeznaczonej i otrzymana opalenizna była równomierna, nie było żadnych smug ani plam. Po nałożeniu produkt szybko się wchłania, nie pozostawiony w skórze żadnej lepkiej warstwy. Otrzymano opalenizna ma ładny złoto-brązowy kolor bez pomarańczowych tonów. I w zasadzie aplikacja, kolor, poziom pielęgnacji skóry mi odpowiada, natomiast dużą wadą samoopalacza jest to w jaki sposób schodzi ze skóry. Nie tylko brudzi ubrania ale też tworzy na ciele mocno widoczny ciemne i jasne plamy których jedynym sposobem pozbycia jest wykonanie peelingu. Wygląda to bardzo nieestetycznie. Na plus ze nie podrażnia i nie przesusza skóry. Podsumowując to niezbyt zadowolona jestem z tego kosmetyku. Pomijają już fakt że trafiło mi się wadliwe opakowanie to sposób znikania samoopalacza z ciała jest fatalnie brzydki. Konsystencja pianki, zapach, kolor opalenizny - super, ale reszta cech do bani.

Skuszona tiktokowymi opiniami nabyłam drogą kupna produkt. Pojemnik wyglada jak dezodorant- no trudno nic nie jest idealna. Natomiast ciężko „odmierzyć” równe porcje, pianka ma kaprysy-raz więcej raz mniej. A co. Nakładała rękawicą i dobrze ze pozostawia mokre miejsca bo wiedziałam gdzie już jest. Zapach ładny na początku później czuć trochę typowym samoopalaczem. Wchłania sie nieco za długo. Kolor… hmmm… mam jasną karnację i pierwsza warstwa była delikatna a po drugiej leciutko wpadał w pomarańcz co było trochę frustrujace. Ale to nic w porównaniu z tym jak sie ścierał. To była MA-SA-KRA!!!!!! Zacieki plamy nierówności!! Wstyd pokazać sie na dzielni! Ileż musiałam sie naścierać i peelingować coby to zmyć. Poza tym brudzi ręcznik pościel i bieliznę. Ogólnie jestem nim zniesmaczona i rozczarowana. Nie kupuje tego

Produkty samoopalające używam od lat. I nie wyobrażam sobie by było inaczej. Przetestowałam ich naprawdę dużo. Ale wciąż szukam ulubionego. Ten od Lirene jest najlepszy z ich serii. Przetestowałam w musie, panice, balsamie i do twarzy. Ten w musie stwierdzam że jest najlepszy dlatego jeszcze do niego wrócę. Opakowanie - metalowa tubka o pojemności 150 ml. Aplikacja w formie dezydorantu. Wygodna w użyciu. Szata graficzna jest prosta ale bardzo ładna. Zapach i konsystencja - pierwszy raz spotkałam się z samoopalaczem o tak przyjemnym zapachu. Jest przyjemny, delikatny, słodki. Wcale nie czuć efektu spalonej skórki. Za to ogromny plus. Konsystencja w musie. Jest lekka, nie klejąca. Łatwo się rozprowadza, szybko się wchłania. Jestem jak najbardziej na tak. Działanie - mus daje efekt ładnej, delikatnej opalenizny. Lubię mocniejsze efekty ale ten z moich testowanych w ostatnim czasie jest chyba najlepszy. Utrzymuje się kilka dni. Ściera się równomiernie. Minus że szybko się kończy. Póki co wrócę jeszcze do niego i polecam ale wciąż poszukuje mojego ideału.

Kupiłam ten produkt na promocji, po czym przeczytałam niezbyt dobre opinie na KWC, więc podeszłam do niego dość ostrożnie. Mile się zaskoczyłam. Samoopalacz nakładam zawsze rękawicą, przy tym produkcie trzeba nałożyć go całkiem sporo - przy pierwszym podejściu użyłam mniejszych ilości i faktycznie nie rozprowadził się dokładnie, za drugim razem było już ok. Odcień nie jest przesadny (nawet przy mojej ultra jasnej karnacji), nie zauważyłam też, żeby ścierał się jakoś tragicznie, ale może to kwestia regularnych peelingów. Wypróbowałam, jest ok, ale raczej będę szukać czegoś innego.

Ta pianka to świetny produkt nakładany bez rękawicy nie robi żadnych smug ani plam. Unikam takich produktów do nakładania na twarz, ale jako że pianka przeznaczona jest również do twarzy odważyłam się sprawdzić i strzał w 10! Opalenizna aktywuje się już po godzinie, po 2 ciało i twarz widocznie już jest podkreślone opalenizną. Pięknie pachnie, nie brudzi ubrań.

Samoopalacz na plus jeśli chodzi o ciało, Niesety na twarzy zrobił mi fatalną niespodziankę... Fakt twarz pięknie opalona lecz jak trądziku nigdy nie miałam tak teraz mam dość intensywny i bolesny.. Do ciała polecam na twarz niestety nie...

Piankę kupiłam zupełnie przez przypadek. Nigdy wcześniej nie używałam takich produktów, bałam się ich. Postanowiłam jednak zaryzykować i nie zawiodłam się w sumie. Dla pewności kupiłam też rękawicę, aby uniknąć żółtych śladów na dłoniach. Pianka super się rozprowadza, nie zostawia smug, efekt jest przyzwoity - mi osobiście odpowiadał. Być może ktoś z większym doświadczeniem nie byłby zadowolony, ale na moje wymagania było ok. Jedyny minus jest taki, że na kolanach pojawiły się ciemniejsze plany - uważam, jednak, że to nie wina produktu, tylko moich suchych kolan i nie pomaga w tej kwestii żadne nawilżanie, po prostu tak mam. Skończyłam właśnie jedno opakowanie i przy okazji kupię następne. Warto kupić i przekonać się jak Wam się będzie sprawdzał.

Mus-pianka zamknięta w butelce aluminiowej- całkiem niczym dezodorant ;) Dozownik w mojej ocenie wyciska najrózniejsze porcje produktu i przy pierwszym użyciu spora część lądowała mi na podłodze w łazience. Pianka ma biały kolor, dość przyjemny zapach i po nałożeniu zostawia jakby wilgotną warstwę- co jest ok, bo wiadomo gdzie już została nałożona. Korzystałam z rękawicy do samoopalacza nakładając ją. Daje dość wyraźny, ale nie przesadzony efekt. Kolor może być, choć mój ulubiony a niewiele droższy St. Moriz daje w mojej ocenie lepszy odcień. Co mam jej do zarzucenia? Brzydko i nierówno się ściera. Do tego stopnia, że zużyłam pół opakowania i reszty się pozbyłam bo nie zamierzam się męczyć z wymywaniem i peelingowaniem.