Nie ma wysypu baby hair, ale jest mnogość innych efektów, dla mnie bardzo pożądanych.
Nie jestem przekonana co do ogólnego sensu używania wcierek do skóry głowy. Zdania są podzielone nawet wśród ekspertów, a mi rzecz jasna do takiego daleko. Trycholodzy utrzymują, że bardziej niż sama wcierka, kluczowym przy jej aplikacji jest masaż skóry głowy, który to najbardziej stymuluje czuprynę do wzrostu, nie zaś sam płyn.
Z racji tego, że swoją ostatnią przygodę z wcierkami miałam kilka lat temu, postanowiłam przetestować produkt od Crazy Hair. Włosomaniaczką nie jestem, moja wiedza w dziedzinie produktów do włosów nie jest imponująca, ale kilka miesięcy temu postanowiłam zmienić kilka rzeczy, między innymi (również za poradą trychologa) olejować włosy raz w tygodniu, suszyć je po każdym myciu oraz myć je szamponem dwukrotnie i przetrzymywać szampon przez kilka minut na skórze głowy.
Mam włosy z tendencją do przetłuszczania się u nasady, nieco suche na końcach od regularnego stosowania prostownicy.
Wcierka do skóry głowy „scalp balance” o zapachu lawendy zapakowana jest w szklaną buteleczkę o pojemności 100ml wyposażoną w rozpylacz. Producent zaleca zużycie płynu w ciągu 6 miesięcy, ale mi przy regularnym użytkowaniu wystarczyło produktu na miesiąc z hakiem (aplikowałam wcierkę co drugi dzień, rzadziej codziennie, zapewne zdarzyło mi się także i co trzeci). Używałam płynu na suchą skórę głowy na godzinę-dwie przed myciem lub zamiennie na wilgotną po myciu, po czym przechodziłam do normalnej stylizacji. Obie formy aplikacji nie miały negatywnego wpływu na świeżość włosów. Konsystencja całkowitego płynu zabarwiona na lekko słomkowy kolor, zapach zgodnie z deklaracją na etykiecie, a także po zapoznaniu się ze składem nasuwa na myśl olejek lawendowy. Ja lubię te klimaty, także dla mnie zapach jest czasoumilaczem podczas noszenia produktu na skórze głowy.
Płyn ma fajny, bogaty w substancje aktywne skład, które zapewnią balans pomiędzy stymulacją a nawilżeniem i ukojeniem skóry głowy -nie będę ich tu przywoływać, bo na butelce znajdziecie opis działania każdego z nich, a nam wyszłaby tu już nieco męcząca długością recenzja.
Jakie są moje obserwacje?
Generalnie bardzo dobre, bo mgiełka ma super wpływ na kondycję skóry głowy. Jak wspomniałam na początku, moje włosy mają skłonność do przetłuszczania się u nasady, a więc jest to problem idący od skóry głowy właśnie. I tutaj to działanie kojące, nawilżające i regulujące pracę gruczołów zdecydowanie wpłynęło na brak swędzenia, obciążenia, a wręcz nieznacznie, ale jednak zauważalnie zminimalizowało ilość wytwarzanego łoju. Uwierzcie, że przy moim typie włosów nawet małe efekty w tej dziedzinie są sukcesem i dostrzegam je gołym okiem;). Tak więc pomimo obaw o obciążenie -okazało się być odwrotnie. Ponadto zauważam zdecydowany wpływ na wzmocnienie włosów, których to ostatnio znajduję o wiele mniej na szczotce, podłodze i wszędzie, gdzie dotychczas lądowały wypadając z mojej głowy. Niczego w swojej rutynie czy diecie nie zmieniłam, więc jestem pewna, że to zasługa płynu. Nie zauważyłam pozytywnego wpływu na porost włosów czy obiecywany wysyp baby hair, co potwierdza mój odrost, bo jakoś wraz z rozpoczęciem stosowania wcierki farbowałam ostatni raz włosy (swoją drogą czas na farbowanko ;)).
Tak więc co mogę napisać w ramach podsumowania?
Efekty są dla mnie jak najbardziej zadowalające: pozytywny wpływ na kondycję skóry głowy, brak swędzenia, obciążenia, poprawa pracy gruczołów łojowych oraz ogólne wzmocnienie włosów, co przełożyło się na mniejsze wypadanie -to naprawdę super wynik, pomimo braku wysypu nowych włosków.
Bardzo podoba mi się balans zachowany w składzie pomiędzy odżywieniem skóry głowy, regeneracją, a mocniejszym działaniem składników mających stymulować cebulki (co niestety wychodzi gorzej) oraz działać antybakteryjnie, co u mnie jest bardzo pożądane.
Będę wracać z przyjemnością, a historia z tą wcierką skutecznie zaprosiła mnie do wypróbowania innych produktów spod szyldu marki Crazy Hair by Hiskin.
Ogólnie odjęłabym jedną gwiazdkę za ten brak wysypu baby hair, ale tu jakoś nie mam serca… powiedzmy, że ta piątka ma minusa ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie