Mogę śmiało napisać, że to jeden z najlepszych produktów do włosów jakie miałam w ostatnim czasie. Za każdym razem kiedy jej używam włosy wyglądają nienagannie, jej stosowanie to sama przyjemność. Sprawdza się na moich średnioporowatych włosach wspaniale.
Maski i odżywki do włosów stanowią podstawie mojej rutyny pielęgnacyjnej. Miałam ich już mnóstwo, rzadko który kosmetyk naprawdę mnie zaskakuje, ale ta maska to zrobiła. Seria My Life My Hair ciekawiła mnie przeogromnie, dlatego kiedy dostałam tą maskę byłam przeszczęśliwa. Mogę śmiało napisać, że to jeden z najlepszych produktów do włosów jakie miałam w ostatnim czasie. Za każdym razem kiedy jej używam włosy wyglądają nienagannie, jej stosowanie to sama przyjemność. Sprawdza się na moich średnioporowatych włosach wspaniale.
OPAKOWANIE
Opakowanie maski to klasyczny, nieco pękaty słoiczek rozszerzający się ku górze. Ma ciekawą kolorystykę – śliczny róż i biel połączone z metalicznymi elementami w kolorze złota. Na opakowaniu mamy wyraźnie wypisane najważniejsze cechy produktu. Wszystko jest czytelne i przyjazne dla oka. Opakowanie posiada plastikową zakrętkę. Przed otwarciem produkt zabezpieczony jest ochronną folią z logo marki, którą zrywamy przy pierwszym użyciu. Z opakowania łatwo wydobyć produkt do samego końca, za to właśnie lubię słoiki.
MASKA
Od pierwszego otwarcia maska zachwyciła mnie swoim zapachem. Lekko słodkim, świeżym, a przede wszystkim długotrwałym, bo utrzymuje się na włosach długo po myciu. Jest to przyjemny, odprężający aromat, który przypadł mi do gustu. Maska jest gęsta i treściwa pod względem konsystencji, już jej niewielka ilość wystarcza na całe włosy. Przypomina aksamitny, gładki krem o mlecznej barwie.
Ogromny plus ma ten produkt ode mnie za to, że można go stosować na wiele sposobów: jako pierwsze lub trzecie O w metodzie OMO. Można nakładać ją na 5-30 minut, więc czas można dopasować do tego ile możemy przeznaczyć na pielęgnację. Maskę stosuję przeważnie przez 15-30 minut, czasem stosuję ją pod czepek a czasem po prostu zwijam włosy w koczek i zabezpieczam gumką. Stosowana przez krótką chwilę jak i dłużej daje bardzo podobne efekty, więc osoby, które nie lubią przetrzymywać kosmetyków na włosach będą z niej zadowolone.
Jak działa maska z serii My Life My Hair? Już podczas spłukiwania czuję, że włosy są wyraźniej gładsze, co dla mnie jest już dobrym znakiem wskazujący na to, że kosmetyk powinien się sprawdzić na moich wymagających kosmykach. Po wysuszeniu są miękkie, puszyste, błyszczące, pełne objętości, ale i dociążone zarazem, to dla mnie najważniejsze, bo moje kosmyki mają tendencję do puszenia i zbijania się w strączki. Maska nie obkleja włosów, a wręcz przeciwnie nadal pozostają lekkie, puszyste, choć nie fruwają dookoła. Znakomicie dyscyplinuje włosy skłonne do puszenia się. Z moimi włosami robi cuda, nawet kiedy są w miernej kondycji i za to ją pokochałam.
Maska jest stosunkowo wydajna, choć stosuję ją mniej więcej raz lub dwa na tydzień, obecnie mam już znikomą cześć tego, co było na początku i planuję zakup kolejnego opakowania, o ile uda mi się znaleźć ten konkretny produkt w drogerii (już polowałam i ciągle braki). Pojemność jest spora, więc jest to kosmetyk na kilka tygodni stosowania.
Maska kusi przede wszystkim bardzo dobrym składem z czego aż 99% składników pochodzenia naturalnego. Główne składniki to kompleks peptydowy, fitokeratyna, olej sezamowy, olej musztardowy, olej z awokado, olej z pestek malin, fermentowana woda ryżowa. Receptura nie zawiera mikroplastiku, została przebadana dermatologicznie i trychologicznie.
Polecam, bo jest warta swojej ceny. Poza tym warto wspomnieć, że jest to produkt wegański, nietestowany na zwierzętach, a opakowanie nadaje się do recyklingu, za co należą się pochwały dla marki.
PLUSY
+ ciekawy zapach, długotrwały
+ dociążenie
+ nadaje miękkość
+ wyzwala blask włosów
+ ujarzmia kosmyki
+nawilża i odżywia
+ ma wygodne opakowanie
+ jest stosunkowo wydajna
+ tania
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie