Naturalną maskę zapobiegającą wypadaniu włosów kupiłam kilka miesięcy temu za jakieś 15 złotych na promocji w... LIDL-u. Pierwszy kontakt zaliczam do nieudanych. Wróciłam do niej po miesiącu, bo uznałam, że czas wykorzystać otwarte już produkty. Po kolei.
OPAKOWANIE
Maska zapakowana jest w plastikowy słoik o pojemności 300 ml. W środku wieczko od produktu oddziela jeszcze taki plastikowy przeźroczysty talerzyk, dzięki któremu do wnętrza nie dostanie się przypadkiem woda. Opakowanie raczej na plus, ponieważ można do samego końca wykorzystać produkt. Mogłoby jednak być np. ze szkła, aby było jeszcze bardziej ekologicznie.
SKŁAD
Produkt jest wegański, a większość składników pochodzi z upraw ekologicznych. Bardzo dużym plusem dla wielu osób na pewno będzie fakt, że maska nie ma w składzie gliceryny, która często powoduje puszenie się włosów. Skład powoduje, że jest to maska emolientowo-humekantowa. Ma w sobie sylikony, które zaliczane są do tych, które zmyjemy łagodnym szamponem.
KONSYSTENCJA I ZAPACH
Zapach jest dla mnie pomieszaniem czegoś słodkiego z lukrecją. Przyznaję, że to był jeden z powodów odstawienia kosmetyku. Konsystencja to coś pomiędzy kremem, a żelem. Przy nakładaniu trzeba uważać, bo łatwo zachlapać nim wszystko dookoła.
DZIAŁANIE
Maskę stosowałam do ostatniego O w metodzie OMO. Nakładałam ją jedynie na długość od ucha w dół. Po 1-2 minutach zmywam, odsączam w koszulkę i suszę. Włosy po użyciu tej konkretnej maski są znacznie miększe, niż gdy wykańczam mycie innymi maskami. Do tego są bardzo błyszczące.
OBIETNICE PRODUCENTA, A RZECZYWISTOŚĆ
Według producenta:
- żen-szeń koreański i syberyjski wzmacniają skórę i włosy, chronią je przed szkodliwym wpływem wolnych rodników oraz spowalniają procesy starzenia,
dziurawiec i krwawnik dbają o to, by skóra głowy była dobrze nawilżona, bez podrażnień i strupków, RZECZYWISTOŚĆ: maska totalnie nie nadawała się u mnie na skórę głowy, Obciążała włosy u nasady, przetłuszczały się szybciej i były przyklapnięte.
- oleje: słonecznikowy i z nasion dzikiej róży wygładzają włosy, chronią przed zniszczeniami, przesuszaniem, wpływem wiatru i suchego powietrza. RZECZYWISTOŚĆ: maska faktycznie super sprawdzała się zimą, gdy włosy są bardziej narażone na zniszczenia. Miałam wrażenie, że stanowi dla nich lekki filtr ochronny.
- korzeń łopianu - wzmacnia cebulki, nawilża skórę głowy, przywraca jej równowagę i zdolność wytwarzania nowych włosów, RZECZYWISTOŚĆ: po kilku użyciach na skórę głowy nie zauważyłam zmian w ilości nowych włosów.
- ekstrakt z owocu żurawiny - chroni włosy przed działaniem czynników zewnętrznych, ogranicza wypłukiwanie się koloru. RZECZYWISTOŚĆ: kolor płowiał tak szybko, jak w przypadku używania innych kosmetyków. Miałam nawet wrażenie, że efekt był odwrotny i farba szybciej się wypłukiwała.
CENA I DOSTĘPNOŚĆ
Swoją maskę kupiłam w LIDL-u za jakieś 15-20 złotych. Jest wydajna, więc te pieniądze nie są duże. Obecnie z racji pochodzenia marki wiele sklepów wycofały ją ze sprzedaży. Możemy kupić ją jednak w internecie za około 20 złotych.
Zalety:
- duże opakowanie w formie słoika
- wydajność
- cena w stosunku do objętości
- włosy są po niej miękkie i błyszczące
- tworzy na włosach swego rodzaju filtr ochronny, który zabezpiecza je zimą przed uszkodzeniami
Wady:
- zapach
- konsystencja
- nie nadaje się do skóry głowy, bo obciąża pasma u nasady
- wcale nie zabezpiecza koloru, mam wrażenie, że go wypłukuje
- dostępność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie