Karl Lagerfeld Rome Divino Amore EDP 

Słońce, ciepło i pomarańcze to pierwsze skojarzenia, które wywołuje ten słodki zapach, być może trochę wspomagany pomarańczowym kolorem samej wody Rome Divino Amore, widocznej przez przezroczystą, ciężką buteleczkę. Idąc za nazwą perfum można mieć też włoskie skojarzenia, na przykład spokojnego włoskiego miasta (niekoniecznie od razu Rzymu) skąpanego w leniwym, ciężkim, mocnym, popołudniowym słońcu. Leniwym, bo zapach nie należy do tych soczystych i energetyzujących. Obecna w nim pomarańczowa nuta nie jest raczej wonią świeżej pomarańczy. Nie czuję w niej też goryczki skórki pomarańczowej. Ma w sobie coś, co sprawia, że kojarzy mi się trochę z kisielem pomarańczowym, żelkami albo galaretką (mam nadzieję, że to nie żelatyna :D), i nie chodzi mi tu o słodycz tylko o takie właśnie przytępienie mocy pomarańczy. Co nie oznacza, że cały zapach jest mdły albo płytki. Daje się w nim wyraźnie odczuć kobiece, eleganckie, bardziej świeże nuty kwiatowe, które dodają mu lekkości oraz czynią odpowiednim na lato. Jak na moje oczekiwania zapach jest trwały, dla kogoś z boku odczuwalny pewnie przez parę godzin. Wolę go, jak straci trochę na intensywności. Buteleczka nie należy do wymyślnych - jest prosta, o zaokrąglonych kształtach, z ciężkim czarnym koreczkiem. Miły akcent stanowi papierowa, karbowana etykietka. Dla mnie osobiście perfumy Rome Divino Amore nie były urzekające, gdyż wolę bardziej soczyste i kwaskowate opcje. Niemniej jednak uważam je za bardzo ładne, wielowarstowe i po prostu warte wypróbowania.

Zapach ładny, bardzo świeży, według mnie typowo letni. Uniwersalny, ale nie jest płaski. Trwałość też całkiem niezła. Natomiast odbarwia na żółto białe ubrania, a odpranie tego graniczy z cudem. Reaguje tylko z białymi ubraniami. Za to kompletna dyskwalifikacja...

Piękne, świetliste perfumy. Rozpoczynają się elektryzującym uderzeniem cytrusów i neroli, na zielonym tle. Jak odświeżająca mgiełka ze spryskiwaczy na spalonych słońcem ulicach. Przechodzisz przez nią z zamkniętymi oczami i przez chwilę czujesz się jak pod wodospadem. Uwielbiam :) . Gdy zgaśnie początek, mamy fazę troszkę mniej inwazyjną, ale nadal jest to świeżość, tym razem owoców - pomarańczy. Później dochodzi piżmo i jaśmin, zapach robi się miękki, przytulny, gładki. Doskonale czuć te pojedyncze nuty. Na końcu pojawia się tajemnicza orchidea. Trochę, ale tylko troszkę przypominają mi My Way. Flakonik ciężki, prosty, z plastikowym czarnym korkiem. Bardzo dobra jakość, projekcja przyzwoita. Cena też dobra. Uważam , że to bardzo fajne perfumy na lato.

Perfumy używam od kilku miesięcy, są bardzo wydajne. Zapach posiada dwa głębokie wymiary... początek jest intrygujący i mocny, następnie przechodzi w słodki i bajeczny. Zapach kwiatowy, świeży, cytrusowy, bardzo przyjemny, z wyczuwalną nutą pomarańczy, jaśminu i drzewa sandałowego. Na skórze utrzymuje się kilka godzin, około 3-4. To do tej pory moje ulubione perfumy, jakie miałam! Myślę, że to strzał w 10 :)

Świeży, dziewczęcy zapach. Dziewczęcy, nie kobiecy, bo kojarzy się z czymś lekkim. Cytrusowy. Kupiłam na promocji, nie żałuję. Szkoda tylko, że jak na wodę perfumowaną szybko się ulatnia. Trwałość sięga na mojej skórze około 3-4 godzin. Warto kupić na promocji, ale nie wiem, czy w pełnej cenie się opłaca.