Pax Moly Real Collagen Mask Pack Maska nawilżająca

Ta maska to poprostu zastrzyk nawilżenia dla mojej skóry. Jest wiele masek na rynku ,ale ta jest poprostu świetna. Wzięłam ją,bo akurat była na promocji w drogerii a do tej pory sięgam po nią gdy tylko moja skóra potrzebuje konkretnej dawki nawilżenia. Szczerze polecam osobom z problemem przesuszonej skóry i brakiem blasku na twarzy .

Maski w płachcie od Pax Moly goszczą na stałe w mojej pielęgnacji. Czarna saszetka z elementami złota w wersji z kolagenem jest bardzo dobra i skuteczna w działaniu. Wszystkie niezbędne informacje dotyczące produktu zostały poddane na opakowaniu. Z łatwością można otworzyć opakowanie rozrywając z boku nacięcie i wyjąć białą miękka płachtę z delikatnej tkaniny. W środku opakowania znajdziemy dużo bezbarwnej i bezzapachowej esencji. Moja twarz jest drobna i płachta idealnie przylega, a otwory na oczach i nosie są idealnie dopasowane. Z przyjemnością sięgam po maskę z mocą dobrych nawilżających składników min. ekstrakty z komórek macierzystych, żeń - szenia czy anyżu. Wystarczy zaaplikować na oczyszczoną skórę twarzy na ok. 10-20 minut po czym wklepać resztki esencji. Podczas stosowania nie wystąpiły żadne skutku uboczne typu pieczenie, podrażnienie skóry czy uczulenie na któryś ze składników. Maseczkę stosuje na noc lub rano, a skóra sucha i wrażliwa tylko korzysta z dobrodziejstw esencji staje się nawilżona, gładka i miękka, zadbana, a makijaż trzyma się cały dzień. Uważam, że cena jest adekwatna do jakości i wydajności. Szczerze polecam wypróbować ♥️

Przy okazji zakupów w Rossmanie zawsze odwiedzam ściankę z maseczkami bo regularnie któreś serie są w dobrych promocjach. Pax Moly jeszcze nie testowałam więc z ciekawości wzięłam kilka rodzajów. Maska kolagenowa umieszczona jest w ciemnej saszetce z metalicznymi napisami. Faktycznie przyciągają wzrok. Saszetkę rozrywa się bardzo łatwo jednym pociagnieciem więc to jest zawsze na plus że nie muszę szukać nożyczek:) płachta jest bardzo mocno nasączona z przyjnego materiału. Tak jak uwagę zwróciła jedna z wizazanek otwory na oczy i usta są trochę male. W okolicach oczu płachta nachodzi na powieki co nie jest do końca komfortowe. Maska nie pachnie lub zapach jest bardzo slabo wyczuwalny. Poniekąd może i dobrze bo zapach potrafi drażnić ale ja lubię jak delikatnie pachnie. Esencji w saszetce jest dużo więc dokładam na płachtę I wklepuję w szyję. Maska dobrze trzyma się skóry więc można w międzyczasie coś robić. Nosiłam ją 20 min I na początku był chłodek, a później lekkie ciepło już przy końcu i zastanawiałam się czy mnie nie podrażni ale nie, nic takiego się nie wydarzyło. Po ściągnięciu zostało jeszcze sporo esencji do wklepania. Udało mi się ją całkiem wklepać po ok 10 min. Nie pozostawiła lepkiej warstwy. Skóra była solidnie nasączona. Rano było jeszcze czuć nawilżenie i miękkość skóry. Za taką cenę (ok 3 zl) warto kupić kilka sztuk i regularnie powtarzać dla lepszych efektów.

Maseczka na płachcie. Zapakowana w fioletowo czarną saszetkę. Ładnie wygląda. Zapach maski mało wyczuwalny. Dobrze przylega do skóry i jest fajnie wycięta. Serum mocno śliskie i jest go dużo w opakowaniu. Nawilża skórę, nie uczula jej. Efekt myślę, że jest ok. Skóra sucha wygląda lepiej i jest miękka w dotyku. Suche skórki znikły po jej zastosowaniu.

Maskę dostałam w prezencie. Opakowanie łatwo sie otwiera, po wyjęciu płachta dobrze się rozkłada i łatwo nakładka na twarz, nie rwie się. Jednak mam uwagę do otworów - pewnie wyjdę na rasistke - uważam, że ta maska zrobiona jest stricte ma rynek azjatycki. Na rynek europejski powinna mieć większe otwory płachta nachodzi na skórę wokół oczu oraz na usta, przez co uczucie szczypania jest bardziej intensywne. Dla mnie jest to duży minus. Maska jest bardzo intensywnie nawilżona serum, w opakowaniu jednak nie zostaje za dużo produktu, wystarczająco jednak, by nanieść na szyję i dekolt. Po nałożeniu płachty odczułam chłód oraz pieczenie, zwłaszcza w miejscach gdzie skóra jest bardziej wrażliwa. Jeśli chodzi o zapach - nie zwróciłam na niego uwagi, czyli był mało intensywny i nie drażnił swoją wonią. ( Po covidzie moje powonienie nie jest najlepsze). Maska dobrze nawilżyła moją skórę, jej resztki musiałam usunąć, ponieważ nie wchłonęła sie cała i pozostawiła lepką warstwę. Po usunięciu resztek produktu skóra była lekko napięta, rozświetlona, gładka.

Saszetka z opisem o zawartości kolagenu i właściwościach nawilżających na fioletowo-czarnej szacie graficznej spodobała mi się przez to, że nie jest przeładowana milionem krzykliwych obietnic producenta. Łatwo otworzyć saszetkę dzięki malutkim nacięciom na bokach. Zawartością jest maska w płachcie bardzo mocno nasączona esencją pachnącą podobnie do emulsji do demakijażu z Polany albo kremu Nivea, ciężko mi to określić. Płachta ma nacięcia od żuchwy w górę w celu lepszego dopasowania; dobrze przylega do twarzy, nie zjeżdża z niej, nie odchodzi przy krawędziach. Przyjemnie chłodzi, ale skóra zaczęła mnie lekko szczypać po około dwóch minutach przez co lekko zaszkliły mi się oczy. Trwało to do pięciu minut, później czułam już tylko przyjemne chłodzenie. Na mojej mieszanej cerze ze skłonnością do przetłuszczania i wyprysków w strefie T i zaskórnikami na linii żuchwy, która akurat w tamtym momencie była akurat po peelingu mechanicznym i w czasie 'gorszych dni' sprawdziła się dobrze, ukoiła podrażnioną po mocnym oczyszczaniu cerę. Godzinę po wchłonięciu skóra wyglądała promiennie, była wygładzona i miękka, mocno nawilżona, lepiej przyjęła serum i krem, wszystko ładnie się wchłonęło. Psychicznie czułam się lepiej, cera wyglądała później jak w 'te lepsze dni'. Cena 5zł zapłacona za tę maseczkę to niska kwota za poprawę nastroju i kondycji skóry.

Zazwyczaj unikam masek w płachcie gdyż mało która nadaje się do mojej tłustej cery. Większość potwornie się na niej lepi i zapycha. Tutaj jednak jest inaczej. Opakowanie wygląda całkiem luksusowo. Wewnątrz znajduje się płachta zanurzona w dużej ilości serum. Plachta jest celulozowa miękki i dobrze przylegająca. Na początku czasu trzymania wyczuwałam pieczenie ale nie było ono na tyle silne by sprawiało mi dyskomfort i po chwili ustąpiło. Zalecany czas trzymania to 10 - 20 minut ja jak zwykle zostawiłam na dłużej i nie było problemu Po jej ściągnięciu na skórze co dla.mnke najważniejsze nie pozostaje kleista warstwa. Serum prawie całkowicie się wchłonęło. Widać działanie niacynamidu, skóra jest rozświetlona i delikatnie napięta. Skład może nie jest idealny ale jest naprawdę dobry jak za te cenę. Ogólnie polecam i kupię ponownie.

To już moja kolejna pozycja od Pax Moly. Opakowanie Real Collagen Mask Pack jest koloru czarnego z fioletowymi detalami. Pachnie tak lekarsko, jak leki z apteki, ale poczułam ten zapach dopiero jak zbliżyłam płachtę do twarzy. W składzie maseczki mamy kolagen, ekstrakty z komórek macierzystych żeń-szenia i anyżu. Maskę zaaplikowałam na uprzednio oczyszczoną skórę twarzy. Esencji jest sporo, wręcz lekko ocieka ona z płachty przy wyjmowaniu. Płachta nie pasuje idealnie na moją twarz, więc musiałam ją dociąć. Po nałożeniu lekko piekła mnie skóra. Efekt finalny to ujędrniona i odżywiona skóra. Nawilżenie jest raczej takie delikatne, vatdzieh czyje napięcie skóry.

Maska jest łatwa w otwarciu. Opakowanie ma bardzo ładną szatę graficzną, zachęcającą do zakupu. Maska w kolorze białym, mocno nasączona, łatwa w rozłożeniu i nałożeniu. Początkowo przyjemny chłód. Dobrze przylega. Brak podrażnień. Skóra jest przyjemna w dotyku, gładziutka, nawilżona. Efekt jest ok, ale nie powala.

Maska do zakupu skusiła mnie ładnym opakowaniem z wyszczególnieniem kolagenu w składzie. Cena niewielka , od razu zaopatrzyłam się w dwie sztuki i już w ten sam dzień zastosowałam jedną z nich.. Opakowanie to saszetka która rzuca się w oczy. Jest błyszcząca ma czarny kolor i metaliczne fioletowe i złote dodatki graficzne. Znajdziemy tu także dokładny opis maseczki włącznie z graficznym schematem jej stosowania. Dzięki bocznym nacięciom nie ma żadnych problemów z otwarciem opakowania. Wewnątrz znajduje się płachta zanurzona w dużej ilości serum. Płat jest materiałowy, miękki i dobrze skrojony, łatwo dopasować go do twarzy. Jest tez odpowiednio nasączony bezbarwnym wodnistym serum które nie porwało mnie zapachem. Jest on taki chemiczno - apteczny, ale na tyle delikatny że zbytnio mi nie przeszkadzał. Maska po aplikacji dobrze trzyma się skóry, ne odkleja się i nie przesuwa. Podczas całego czasu trzymania wyczuwałam pieczenie ale nie było ono na tyle silne by sprawiało mi dyskomfort. Zalecany czas trzymania to 10 - 20 minut ja maskę na buzi pozostawiłam maksymalny czas. Po jej ściągnięciu na skórze pozostaje kleista warstwa która mimo wmasowywania nie wchłaniała się i usunęłam ją wilgotnym wacikiem kosmetycznym. Działanie maski całkiem przyzwoite, skóra była dobrze wygładzona i nawilżona. Rozświetlona, delikatnie napięta ale efektu jej ujędrnienia nie zauważyłam. Nie było uczucia ściągnięcia ani podrażnień. Działanie utrzymywało się do dnia następnego. Skład ma sporo substancji aktywnych: adenozyna, kwas hialuronowy, betaina, ekstrakty z komórek macierzystnych żeń-szenia, wyciąg z anyżu, gliceryna, ekstrakt kolagenowy, sfermentowany ekstrakt z soi, mało tu konserwantów, fenoksyetanol na końcu listy ale edta jest wysoko na jej początku. Podsumowując działanie maseczki jak za taką cenę ( ja zapłaciłam za nią 2, 99 zł) jest całkiem dobre. Wygładza, dobrze nawilża i ładnie napina skórę. Jak dla mnie wadą jest to edta na początku listy. Ale od czasu do czasu nie zaszkodzi ja zastosować.

Jestem rozczarowana tą maseczką. Po zdjęciu jej z twarzy zamiast być zrelaksowana - jestem zdenerwowana całkowitym brakiem pozytywnych rezultatów na cerze. Maseczka ma odpowiedni rozmiar płachty i jest bardzo mocno nasączona płynem. Dobrze przylega do skóry. Zapach tej maseczki jest specyficzny. Trochę kojarzy mi się z gabinetem lekarskim. Producent obiecuje wiele: odżywienie, oczyszczenie, odświeżenie oraz ujędrnienie. Niestety pomimo dobrej sławy koreańskich maseczek, ta należy do fatalnych. Jedyne co może robi ta maseczka to orzeźwia, ponieważ jest przyjemnie chłodna. Po wchłonięciu esencji w skórę, nie czuć żadnego oczyszczenia, odżywienia ani ujędrnienia. Wyrzucając tę maseczkę do kosza, miałam poczucie zmarnowanych pieniędzy. Moja skóra jest młoda, nie zmagam się z niedoskonałościami, ale to nie znaczy, że producent może obiecywać gruszki na wierzbie, a ja nie mogę być niezadowolona.

Maseczkę kupiłam w sieci Biedronka po tym jak jedna z serii zrobiła efekt wow. Maseczka jest w ładnym opakowaniu z ładną elegancka szatą graficzną i dostępna jest za nie wielkie pieniądze. Maseczka ma tkaninę średniej grubości a materiał jest bardzo mięciutki. Maseczka jest bardzo mocno nasączona esencją. Po nałożeniu czuć ulgę i pobudzenie bez żadnych objawów podrażnienia. Mega przyjemnie nosi się maseczkę, która nie przesuwa się i nie ścieka. Po ściągnięciu trzymałam ponad 20 min (gdzie na opakowaniu jest 10-20 min) pozostałość zmyłam, ponieważ nie lubię lepiącej się skóry a taka pozostaje. Następnie zauważyłam że skóra przesuszoną jest i uczucie ściągnięcia się pojawiło.

sięgnęłam po tę maseczkę, zachęcona wypróbowaniem innych koreańskich maseczek, które znalazłam w jednym z marketów. Cena była na tyle przyzwoita, że nie zawachałam się ją wypróbować. Wewnątrz opakowania płachta jest mocno nasączona płynem o lekkim białym kolorze i na tytle jej jeszcze zostało, ze resztę naniosłam na szyje i dekolt. Maseczek w płachcie używam podczas stosowania mezoterapii bezigłowej, gdyż posiadam urządzenia do "prasowania zmarszczek" np. B-Glossy Pro z firmy Beautifly. Urządzenie to, wykorzystując fale radiowe, wzmaga działanie substancji, poprzez wtłaczanie ich w głębsze partie skóry ( polecam! mega działanie, szczególnie dla skóry dojrzałej). Po upływie wymaganego czasu, ściągnęłam maseczkę, a reszcie pozwoliłam na wchłonięcie się. Moja skóra była przyjemnie nawilżona, bez uczucia ściągnięcia, ujędrniona i odżywiona ( a przynajmniej mam takie odczucie, gdyż skład jej jest obiecujący). Maseczki w płachcie koreańskie są godne polecenia, cena ich jest mega przystępna, w porównaniu do innych, i z tego tez powodu, poszukuję ich w markecie ( pojawiają się cyklicznie).

PŁACHTA Jest bardzo mocno nasączona. Wręcz ciężka od esencji. W saszetce zostaje jeszcze trochę, więc można nałożyć ją na szyję i dekolt. Całkiem nieźle dopasowuje się do twarzy, chociaż otwór na usta powinien być moim zdaniem większy. Materiał nachodził ciągle na usta i musiałam parę razy ścierać z nich esencję. ZAPACH To akurat nieco słabsza strona tej maski. Nie jest jakiś super przyjemny, ale też nie odrzuca. Jest jakby delikatnie ziołowy. Troszkę przypomina mi jakieś lekarstwo, ale zapach dosyć szybko wietrzeje, więc nie jest to problem. EFEKT Z początku miałam wrażenie delikatnego pieczenia, ale możliwe, że to przez to, że nakładałam maskę tuż po peelingu twarzy. W każdym razie nie wystąpiły żadne zaczerwienienia, ani podrażnienia. Maska pod koniec daje lekkie uczucie chłodu. Producent zaleca, by resztę esencji wklepać w skórę. Zostaje jej jednak na tyle dużo, że jej wklepywanie zajęłoby sporo czasu, a nie po to używam maski w płacie, by spędzać dużo czasu w łazience. ;) Dlatego po chwilowym masażu twarzy, resztki zbieram delikatnie chusteczką. Efekt działania maski jest moim zdaniem zadowalający. Robi to, co obiecuje producent. Ładnie nawilża, wygładza i zmiękcza. Skóra jest przyjemnie gładka w dotyku i ujędrniona. SKŁAD Sporo dobroczynnych substancji. Znajdziemy tu niacynamid, betainę i adenozynę. Do tego probiotyki, kolagen, kwas hialuronowy i ekstrakt z anyżu, który wspomaga skórę w tworzeniu nowych włókien kolagenowych. Podsumowując oceniam tę maskę pozytywnie i jak trafię ją jeszcze na sklepowej półce, to prawdopodobnie skorzystam z niej ponownie. :)