No no, ciekawa ta maseczka... I warto się nią zainteresować jeśli mamy skórę dojrzałą lub z widocznymi defektami, które chcemy zwalczyć (przebarwienia, widoczne zmarszczki, poszarzały koloryt). Sama oczywiście ich nie usunie, ale jako element dobrze dobranej pielęgnacji ma duży potencjał. U mnie super się spisała i nadała blasku oraz znacznie zmniejszyła widoczność przebarwień. Niby głównie wizualnie, ale po kilkunastu minutach zrobiła więcej niż czasem sera lub kremy, które obiecują znacznie więcej!
Jest to maska na tkaninie i tkanina sama w sobie jest bardzo dobrze wykonana. Miękka, dobrze się dopasowuje do twarzy, nie odstaje. Bardzo lubię cienkie płachty, które idealnie się stapiają ze skórą, ale ten materiał równie mocno mi przypadł do gustu. Tkanina jest nieco grubsza, ale nie czuć tego podczas trzymania maski. Kształt jest dobry, idealnie pod owal twarzy, jedynie co to lekko poprawiłam i powiększyłam otwory na oczy.
Esencji jest sporo już w saszetce, a materiał jest mocno w niej skąpany. Nic jednak nie kapie, a sama maska nie zjeżdża z twarzy z nadmiaru serum. Jest obficie, ale w punkt. Esencja ma mleczny kolor jakby z minimalną domieszką żółtego. Producent zaleca trzymać maskę ok. 5 minut i ja starałam się wysłuchać tych wytycznych. Trzymałam ją ciut dłużej, ale na pewno nie więcej niż 10 minut.
Zapach maski jest dla mnie neutralny - taki kremowo-metaliczny, ale w zupełności nie przeszkadzający. Na początku wydaje się bardziej intensywny, ale ta intensywność maleje z każdą sekundą i łatwo o zapachu po prostu zapomnieć.
Już po minucie czułam, że coś się na mojej twarzy dzieje ;) Wyczuwałam lekkie mrowienie, jakby mi ktoś delikatnie masował i "ruszał" skórą. Bardzo nietypowe uczucie, ale fajne! Jak podczas jakiegoś zabiegu (chociaż to może nadinterpretacja, bo w sumie nigdy na żadnym zabiegu na twarz nie byłam). Twarz po zdjęciu maski nie była w ogóle zaczerwieniona ani podrażniona, ale ja też nie mam dużej tendencji do takich reakcji, być może wrażliwe skóry mogłyby to mocniej odczuć. Po zdjęciu płachty na skórze zostaje sporo esencji. Jest ona bogata, mleczna, troszkę się klei, ale odczekałam ok. 10 minut, aby skóra wzięła sobie z tego co potrzebuje, po czym zmyłam resztki wodą.
A efekty? Pozytywnie zaskakujące! Skóra napięta i jędrna, do tego gładka i niesamowicie miękka w dotyku.Napięcie jest przyjemne, jak po odprężającym masażu, który pobudza nasze mięśnie, a nie jak po ściągającym i wysuszającym skórę kosmetyku. Twarzy wygląda na jaśniejszą i bardziej promienną. Mam dużą tendencję do szarego, ziemistego kolorytu i ta maska błyskawicznie usunęła ten efekt, w ciągu zaledwie kilku minut. Przebarwienia stały się bledsze, chociaż wiem, że to głównie wizualny efekt, a nie dogłębne działanie. No ale i tak jest to niesamowite, że kosmetyk może mi pomóc wygasić intensywność plamek posłonecznych, zwłaszcza teraz w gorącym, letnim okresie. Delikatne zmarszczki się wygładziły i skóra wygląda po prostu lepiej: świeżo, młodzieńczo i z naturalnym blaskiem. Do tego bez wysuszenia i innych niepożądanych rezultatów takich jak np. podrażnienie.
Polecam wypróbować, chociaż mam nieodparte wrażenie, że maska właśnie lepiej spisze się na skórze, która wymaga konkretnych rezultatów. Wydaje się taką ampułką, która pomoże wizualnie ulepszyć teksturę skóry, wygładzić ją i usunąć te powierzchowne, mocniej widoczne przebarwienia. Taki kosmetyczny zadaniowiec :) Na pewno jeszcze ją wypróbuję, żeby się przekonać czy to była jednorazowa akcja, czy faktycznie można ją traktować jako doraźną pomoc w walce z widocznymi zmarszczkami i przebarwieniami. Mam nadzieję, że to nie był przypadek i będę mogła wracać do niej regularnie!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie