Bielenda Skin Pleasure, Otulająco-nawilżające masło do ciała 

Zgadzam się z nazwą linii tych kosmetyków - to prawdziwa przyjemność. Masełka do ciała to zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk do nawilżania nóg po goleniu. Idealnie podkreślają gładkość. Koją, porządnie nawilżają, regenerują. To masło posiada dokładnie takie właściwości. Skóra po jego zastosowaniu jest aksamitna. Dodatkowo przepięknie pachnie - jakby winogronowo i kwiatowo. Jego cena jest rewelacyjna. W regularnej cenie kupiłam go za ok. 15 zł w Lidlu. Nie mogłam się zdecydować i od razu zgarnęłam niebieskie z tej serii. Także w kolejce mam jeszcze jedno i nie mogę się doczekać. Wydajność kosmetyk ma całkiem dobrą. Nie jest to opakowanie XXL, ale takie standardowe. Pozostaje Wam moje Drogie tylko kupować i testować!

Z masła do ciała Bielenda jestem zadowolona. Moim zdaniem kosmetyk jest wartościowy. Dobrze nawilża skórę, nie pozostawia tłustej warstwy, dobrze się wchłania. Na następny dzień po jego zastosowaniu czuć, że skóra jest fajnie nawilżona. Jego zapach nie drażni, ale też nie zachwyca. Opakowanie jest w porządku. Cena też. Krótki termin ważności, 6 miesięcy jest dla mnie wadą. Jednak jakoś mnie nie zachwycił. Chyba dlatego, że jestem fanką innych zapachów. Słabo mnie ,,otulał". Generalnie jednak polecam.

Z zasady masełek nie lubię, ale postanowiłam spróbować. Był to bardzo przyjemny kosmetyk w stosowaniu i bardzo pozytywne zaskoczenie. Chyba był to jeden z najprzyjemniejszych kosmetyków jakich używałam w ostatnim czasie. Masełko jest gęste, nie tłuste, ma biały kolor. Stosowałam je dwa/trzy razy w tygodniu, na zmianę z innym kosmetykiem po prysznicu. Mimo gęstej konsystencji ładnie się wchłaniało, zostawiając bardzo delikatny, lekki film na skórze, który o dziwo nie przeszkadzał w ubieraniu ciuchów i nie osadzał się na ubraniach. Troszkę się bałam, że będzie się się bielił - nie zauważyłam takiego efektu. Jeśli chodzi o właściwości - rewelacyjnie nawilża. Moja skóra była po nim naprawdę dogłębnie nawilżona i ten efekt utrzymywał długo. Lekko łagodziło podrażnienia pojawiające się po goleniu i w wyników innych kosmetyków. Skóra była po nim lekko rozświetlona i przyjemna w dotyku. Jedyną rzeczą, która wprawiła mnie w konsternację był zapach. Nie zrozumcie mnie źle, był cudowny. Na początku odznaczał się bardziej świeżymi nutami gruszki i jabłka, jednocześnie będąc bardzo delikatnym. Tylko z racji, że nie używałam go jakoś bardzo intensywnie i chwilę stał to te świeże nuty pod koniec opakowania wywietrzały. Zapach nadal był bardzo przyjemny, ale już nie tak owocowy, stał się minimalnie cięższy. Mi nie przeszkadzało to w użytkowaniu, natomiast z racji, że jestem wrażliwa na zapachy odnotowałam to w głowie. Co do opakowania - zwykły plastikowy słoiczek. Bez rewelacji. Sprawdził się w swojej funkcji. Opakowanie 200ml przy mojej częstotliwości stosowania i stosowaniu na cale ciało wystarczyło na około miesiąc. Gdybym stasowała go codziennie zużyłabym go bardzo szybko.

Z kosmetykami od marki Bielenda z serii Skin Pleasure miałam już okazję się poznać w przypadku innego z dostępnych masełek do ciała i muszę przyznać, że byłam z niego niesamowicie zadowolona, dlatego praktycznie od razu zdecydowałam się na zakup kolejnego produktu z tej serii. Moja skóra z natury jest dość sucha oraz wrażliwa, dlatego też nie wyobrażam sobie nie stosować jakiegoś dobrego kosmetyku pielęgnacyjnego z tej kategorii. Tym razem wybrałam dla siebie wersję otulająco - nawilżającą. Udało mi się zakupić ją na stronie jednej z drogerii internetowych i to w promocyjnej kwocie. Kosmetyk zamknięty został w opakowaniu w formie słoika o pojemności 200 ml. Został on wykonany z plastiku w odcieniach bieli oraz bardzo jasnej, pastelowej zieleni. Sam design kosmetyku jest bardzo rustykalny i naprawdę mi się podoba. Dodatkowo za pomocą złotej oraz czarnej czcionki umieszczono tutaj wszelkie, najważniejsze informacje na temat produktu, takie jak logo producenta, nazwa balsamu, skład, zalecany sposób użytku czy bardziej szczegółowe informacje na jego temat. Cena regularna kosmetyku wynosi około dwudziestu złotych. Balsam ma bardzo gęstą, typowo masełkową konsystencję i białą barwę. Pachnie naprawdę ładnie, chodź niezbyt intensywnie. Czuć tutaj lekkie nuty zboża i jednocześnie czegoś świeżego i kwiatowego zarazem. Skład kosmetyku jest całkowicie wegański, umieszczono tutaj między innymi algi czy masło shea. Kosmetyk stosowany był przeze mnie codziennie, po każdej kąpieli, na wysuszoną skórę. Mimo gęstej konsystencji dość szybko się wchłania i nie bieli. Pozostawia na ciele przyjemna, lekko tłuściutkie, olejkowe wykończenie z lekkim rozświetleniem. Produkt posiada doskonałe działanie pielęgnacyjne. Przede wszystkim niesamowicie przyjemnie nawilża oraz odżywia naszą skórę. Nadaje jej wspaniale zmiękczenie oraz wygładzenie. Doskonale pielęgnuje i koi np. po goleniu. Balsam do marki Bielenda jest naprawdę wspaniałym kosmetykiem i kolejną udaną propozycją z serii Skin Pleasure, którą z pełny sercem polecam. Bardzo dobrze nawilża oraz odżywia. Zdecydowanie polecam, doskonały wręcz kosmetyk o ciekawym zapachu.