Eeny Meeny Serum na przebarwienia posłoneczne 

EM to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych. Stosowałam dobre 90% ich produktów i przeważnie zawsze byłam bardzo zadowolona. Bardzo się więc ucieszyłam z prezentu w postaci tego serum. Wcześniej korzystałam z serum na przebarwienia potrądzikowe z tej firmy i było dość fajne dlatego tutaj też nastawiłam się na fajne działanie. Zadanie było u mnie ułatwione bo przebarwienia po słońcu nie są moją zmorą one mi się bardzo rzadko zdarzają i zazwyczaj potrafię je ograć pielęgnacją dlatego też z góry powiem, że osoby które mają z takowymi przebarwieniami większy problem mogą zauważyć mniejsze działanie. Dodam jeszcze, że ja miałam świeżutkie przebarwienia w małej ilości a z takimi świeżymi produkt poradzi sobie szybciej niż z zastałymi ale to w sumie logiczne. Serum otrzymujemy w estetycznej szklanej buteleczce w odcieniu bieli. Mamy tutaj prostą naklejkę oraz dobrze działającą pipetę- formuła produktu jest odrobinę lżejsza niż w tym drugim serum stąd też i pipeta produkt pobierała bez zarzutu. Składników pochodzenia naturalnego mamy w tym produkcie 98,4% i są tą między innymi : ekstrakty z sosny białej i różanecznika alpejskiego, ekstrakt ze śliwki kakadu, kory wierzby czy borówki brusznicy. Ogółem skład jest jak najbardziej ok. Produkt ma formę mleczka o leciutko waniliowym zabarwieniu, jak już wspomniałam wcześniej konsystencja jest odrobinę lżejsza niż w przypadku serum w czerwonym opakowaniu ale za to zapach jest gorszy- tutaj już nie ma żadnego przełamania słodkim aromatem i czuć tylko coś co mi się mocno kojarzy z surowym ciastem drożdżowym. Nie jestem fanką tego aromatu ale w kilku produktach tej marki już wystąpił także byłam na niego przygotowana. Zgodnie z założeniem można go używać dwa razy dziennie ale ja go używałam tylko na noc ponieważ w pielęgnacji dziennej nie chciałam sobie nic namieszać. Nie było żadnych problemów z rozprowadzeniem produktu, nie rolował się i nie grudkował. Nie czułam też żadnego obciążania. Niby to produkt typowo na przebarwienia ale fajne było w nim to, że chwilkę od użycia delikatnie nawilżał i zmiękczał skórę. Nie miałam więc poczucia (przez cały okres stosowania produktu), że zaniedbuje nawilżenie a to dla mnie ważne. Przy regularnym stosowaniu muszę przyznać, że moje przebarwienia naprawdę rozjaśnił i to tak, że stały się praktycznie niewidoczne no ale jak pisałam wcześnie- były świeże i w śladowej ilości. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego wyrównania kolorytu czy ogromnej regeneracji za co ciachłam jedną gwiazdkę ale tak ogólnie skóra fajnie i świeżo po tym kosmetyku się prezentowała. Ogółem bardzo spoko i nie wykluczam, że jeszcze kiedyś po nie sięgnę.

Z przebarwieniami posłonecznymi zmagam się od zawsze. Mimo, że kiedy tylko widzę słońce na niebie sięgam po krem z wysokim filtrem to nie ma siły - zawsze coś tam prędzej czy później wyjdzie. Jesień i zima to więc dla mnie czas w którym pozbywam się tego co "wyhodowałam" latem stosując różnego rodzaju specyfiki na przebarwienia. Byłam bardzo ciekawa tego serum bo jest ono dedykowane na konkretnie przebarwienia posłoneczne - firma na jeszcze w ofercie serum dedykowane przebarwieniom potrądzikowym. Produkt zamknięty w szklanej, białej buteleczce z wygodną pipetką. Ma formułę żółtawego mleczka, dosyć treściwego w formule. Nie jest to produkt ultra lekki, znikający po chwili na twarzy. Trzeba dać mu chwilkę, na początku lekko się klei, a przy mojej mieszanej cerze czasem nie nakładałam na niego już kremu. W składzie znajdziemy innowacyjny surowiec LIGHTDERM GLY, który działa rozjaśniająco, ekstrakt z kanadyjskiej sosny białej,kory wierzby białej, borówki brusznicy, różanecznika alpejskiego, śliwki kakadu, morski egzopolisacharyd oraz kwas hialuronowy. Zapach jest średnio przyjemny, nieco mdlący, w mojej ocenie to minus tego serum. Jeśli chodzi o działanie to trzeba dać mu czas, ja stosowałam je na noc, buteleczka wystarczyła mi na 1,5 miesiąca ale tak dopiero pod koniec zauważyłam, że przebarwienia zaczęły blednąć więc jest to produkt zdecydowanie dla systematycznych i cierpliwych. Warto jednak takim być bo serum "ruszyło" mi takie przebarwienia , których nie chciało nic innego -mam wrażenie jakby działało też na głębsze warstwy skóry. Podsumowując nie jest to najprzyjemniejszy w stosowaniu produkt - mleczkowata, treściwa, lekko klejąca formuła i kiepski zapach ale jest skuteczne i warto je stosować mimo wad. Myślę, że do niego wrócę :)