AA Flowers & Oils, Krem przeciwzmarszczkowy na dzień i na noc 75+ 

Krem kupiłam celowo jako uzupełnienie pielęgnacji serum z peptydem miedziowym. Nie jestem w grupie docelowej tego kremu, bo do 75+ jeszcze mi daleko, ale seria Flowers&oils od AA to jedna z nielicznych, które nie zawierają w składzie substancji chelatujących, dzięki czemu można te kremy nakładać bezpośrednio na serum z peptydem miedziowym bez konieczności odczekiwania! I to jest dla mnie największy plus! Wybrałam ten właśnie - przeznaczony skórom 75+ - licząc, że będzie najbardziej treściwy spośród wszystkich w tej serii. Na noc lubię bowiem kremy o konkretnym składzie i bogatej konsystencji. Ten jednak jest niesamowicie lekki. Aż za lekki. Myślę, że może się świetnie sprawdzić jako krem na lato, gdy skóra i tak mocniej się przetłuszcza, ale w okresie zimowo-wiosennym jest to produkt zbyt delikatny. Nie wiem jak w związku tym sprawdziłby się na skórze 75+, która z racji wieku może wymagać dodatkowej porcji okluzji i nawilżenia. Sam krem ma dość zwartą, choć lekką konsystencję. Nie da się go nabrać dużo na palec - aby pokryć twarz, szyję i dekolt muszę zaczerpnąć go ze słoiczka kilka razy. Nieźle się rozprowadza i bardzo szybko wchłania. Nie pozostawia kleistości, a jedynie delikatnie satynową powłoczkę - bardzo podoba mi się ten efekt. Jednak nie jest mocno odżywczy, co czuję zwłaszcza w zimniejsze dni, gdy moja skóra wymaga dodatkowej porcji nawilżenia i natłuszczenia. Wtedy ratuję się kolejną warstwą innego, bardziej odżywczego produktu. Zapach - lekko kwiatowy, kosmetyczny, ale bardzo delikatny, niemal niewyczuwalny. Opakowanie - szklany, ascetyczny słoiczek. Generalnie - w tej grupie cenowej jest to niezły produkt dla niewymagających. Dla skór suchych będzie jednak zbyt lekki. Niemniej nie wykluczam, że jeszcze do niego wrócę w cieplejszych miesiącach (albo wypróbuję inny krem z serii) ze względu na wspomniany skład bez chelatorów.

Krem kupiłam na przecenie w Rossmannie. Leżał na najniższej półce i ciężko było go dostrzec w sklepie. Pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie kolor promocyjnej ceny. Krem ma bardzo ładne opakowanie. Grafika przywodząca na myśl kobiecą delikatność. Wewnątrz kartonika jest słoiczek z produktem. Produkt jest co prawda dla kobiet dużo starszych ode mnie, ale jako właścicielce skóry bardzo suchej i wrażliwej produkty dla starszych kobiet sprawdzają się lepiej niż te dla młodszych. Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłam uwagę po otwarciu słoiczka to brak aluminiowej/plastikowej osłonki pod nakrętką. Jedni powiedzą, że dobrze, bo to dbanie o środowisko, a ja powiem szczerze, że mam mieszane uczucia. Ja lubię te osłonki, bo dzięki nim wiem, że to ja pierwsza otwieram ten krem. Takie dodatkowe zabezpieczenie. Krem jest w kolorze białym i bardzo dobrze. Początkowo przeszkadzał mi jego zapach. Jakiś taki babciny... No ale co ja się czepiam, jak krem jest przeznaczony dla babć... Nie wiem tylko, czy dla tych nowoczesnych 75letnich kobiet odpowiedni. Potem już się do niego przyzwyczaiłam, ale ogólnie wolę zapachy bardziej pielęgnacyjne, kremowe, a nie kwiatowe, jeśli chodzi o kremy. Konsystencja kremu jest gęsta i treściwa, ale ku mojemu zdziwieniu krem mnie nie zapchał, za co ogromny plus. Moja skóra ogólnie lubi dużo produktu, a w przypadku tego kremu normalna ilość wystarczy. Przez to krem staje się bardziej wydajny. Faktycznie zregenerował moją bardzo suchą skórę, czuję, że jest jakby bardziej nawilżona, jakby mokra... Tego właśnie potrzebowałam. Nie zauważam natomiast żadnego działania przeciwstarzeniowego. Krem bardzo ładnie się rozprowadza i szybko wchłania, pozostawiając przyjemne nawilżenie. Cena była niska, a dodatkowo promocja sprawiła, że postanowiłam go wypróbować. Nie żałuję i pewnie jeszcze do niego wrócę, tylko zimą, bo jestem ciekawa jak będzie się zachowywał w trudnych dla mojej skóry warunkach.