Lirene Dermoprogram Power of Plants, Krem liftingujący `Rose` 

Krem kupiony zupełnie przypadkiem, gdy wyjechałam na dwa dni i zapomniałam kremu pielęgnującego. Nie chciałam wydawać majątku, bo miał mi służyć do twarzy tylko na ten krótki wyjazd. Później miałam go przeznaczyć do ciała. A tu takie zaskoczenie. Stosuję go rano, ale częściej wieczorem. Nakładam go na twarz, szyję i dekolt. Ma fajną gęstą, kremową konsystencję. Szybko się rozprowadza. Na skórze jest jednak wyczuwalna jego bardzo delikatna warstwa (nie tłusta). Dlatego rano używam go mniej, a wieczorem pozwalam sobie na więcej. Moim zdaniem, nadaje się pod makijaż, nie roluje się. Dla mnie nie pachnie różą, tylko jakim chemicznym zapachem, za to miłym w odbiorze. Używałam go naprawdę wieczorami dość spore ilości i wystarczył mi prawie na dwa miesiące. Myślę, że to fajny wynik. Polecam go w szczególności kobietom po 50-stce, gdyż fajnie pobudza i wygładza zmarszczki. Na zdjęciu widzicie już drugie opakowanie kupione już w normalnej cenie (około 20 zł).

Kocham! Jeden z najlepszych kremów, jakie kiedykolwiek używałam. Jest gęsty i treściwy, ale mimo to idealnie się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając lepkiej warstwy. Skóra jest miękka, odżywiona, napięta. Zapach bardzo przyjemny, subtelny. Krem jest bardzo wydajny, wystarczył mi na 3 miesiące codziennego stosowania. Na pewno do niego wrócę.