Balsam ten kupiłam praktycznie od razu po tym, kiedy pojawił się na drogeryjnych półkach. Generalnie zaintrygowała mnie cała linia Skin Progress. Jest w niskich cenach i z dobrymi składami - jak na Yope przystało. Najpierw postawiłam na coś do ciała. Wersję ''Nawilżona Skóra'' wybrałam całkowicie losowo. Kosztował mnie około 19 złotych w drogerii Rossmann.
Moja skóra ciała, zarówno w ciepłe, jak i w zimne dni, lubi się przesuszać, kiedy nie jest regularnie nawilżana. Zimą stawiam na bardziej odżywcze formuły, a latem na lżejsze, żeby nie czuć dyskomfortu przez zbyt tłustą warstwę. Kupując recenzowany w tym miejscu balsam Yope, byłam nastawiona na lekką konsystencję. I miałam dobre przeczucie, bo rzeczywiście lekkość to jego pierwsze imię! To taki jogurt pielęgnacyjny dla skóry. Tak dosłownie wygląda. Ma pastelowy odcień fioletu i zachowuje się jak Jogobella bez kawałków owoców :D. W kontakcie ze skórą daje chłodzące odczucie, a tego zdecydowanie chcę w upały. Troszkę się maże, ale łatwo to rozmasować. Wchłania się ekspresowo, początkowo nie zostawiając żadnej warstwy, lecz po chwili delikatny film jednak czuć. Nie ma on nic wspólnego z dyskomfortem, a z komfortem. Skóra momentalnie staje się bardziej elastyczna, zmiękczona i ukojona. Znika swędzenie, ściągnięcie i każde nieprzyjemne uczucie. Co prawda taki efekt długotrwały nie jest, bo po następnym myciu potrzebuję już kolejnej dawki nawilżenia, ale to norma. Jedynie balsamy bardziej z półki dermokosmetyków działały u mnie długotrwale. Tym z drogerii wybaczam. W składzie znajdziemy m.in. olej macadamia, olej ze słodkich migdałów, olej kokosowy, blue matcha oraz kompleks z karmazynowej algi i minerałów morskich. Razem tworzą skład w 99% pochodzenia naturalnego i w 100% wegański. Może ów balsam nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, aczkolwiek był przyjemny w stosowaniu. Dość szybko się skończył przez swoją pojemność i dobrze - nie lubię zbyt wydajnych kosmetyków, choć zależy to od kategorii. Polecam na trwającą teraz wiosnę i nadchodzące lato :).
Zapach mnie nie zaskoczył. Spodziewałam się czegoś pozytywnego i to dostałam :D. Czuję tu gumę balonową - nic dodać, nic ująć. Owocowa, słodka guma z lokalnego sklepu spożywczego w dziecięcych latach. Jak wspomniałam, jest pozytywny i niektórym osobom może nawet poprawiać humor. Całkiem mocno go czuć na skórze, więc trzeba dobrze się zastanowić, czy guma balonowa jest tym, co chcecie czuć przez dobrych kilka godzin :D.
Opakowanie to biała, plastikowa, kanciasta butelka ze specyficznym zamknięciem na klik. W oczy rzuca się przede wszystkim szata graficzna w jaskrawym kolorze, która mi osobiście odpowiada. Marka Yope lubi wyróżniać się z tłumu i tutaj zdecydowanie im to wyszło. Jednak tego typu butelka nie należy do najbardziej wygodnych. Żeby wydobyć resztkę, będę chyba zmuszona ją przeciąć, bo balsam osadza się na ściankach i nie chce spłynąć do otworu. Nie ma to jak pompka lub słoik. A opakowania airless kocham najbardziej. No ale cóż - taka była decyzja marki. Całość ma dość skromną jakość, ale trzyma się w kupie. Pojemność to 200ml.
Zalety:
- 99% składników pochodzenia naturalnego
- Zmiękcza, uelastycznia i koi
- Niweluje swędzenie i ściągnięcie
- Zostawia lekką warstwę ochronną
- Ma konsystencję jogurtu, która daje chwilowe uczucie chłodzenia
- Przyjemny zapach
- Fajny design opakowania, ale...
Wady:
- taka butelka nie jest zbyt wygodna
- Ma raczej doraźne działanie, u mnie nie działa długotrwale
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie