Rozczarowanie nikłymi skutkami pielęgnacyjnymi, a nawet szkodzeniem wrażliwej skórze
Kolejna maska marki przypadkowo znalezionej w Lidlu, która rozwija obecnie szersze podwoje w innych sklepach oferując np. balsamy do ciała i maski w płachcie w Dealz.
Szata graficzna bardzo prosta, bo na białym tle ukazane były tylko pocięte na kawałki liście aloesu, napisy w języku polskim zapewniające o właściwościach nawilżających i regenerujących .
Płachta (słabo nasączona, mimo iż w opakowaniu zostało jeszcze sporo esencji) wykonana z bardzo cienkiego - wręcz przezroczystego materiału złożona była zbliżoną wymiarami nakładką wykonaną z białej perforowanej folii, która miała tylko rozcięcia na oczy, nos i usta - miały zapewne bardziej otworzyć się po dopasowaniu do twarzy. Niestety u mnie wyglądało to tak samo jak w przypadku maski z ekstraktem z miodu: silne nawiązanie do maski Jasona z ‘Piątku 13-go”, bo stworzyły się tylko szparki na oczy (ciągłe zaczepianie rzęsami w zewnętrznych kącikach było wręcz nieuniknione), na mało wydatnych ustach nie dostąpiłam tego zaszczytu, dobrze, że chociaż przez nos mogłam z oddychać, zapach początkowo był dla mnie lżejszy niż maski ‘Honey’, jednak nadal wyczuwalny.
Zapach rozwodnionego płynu wyciśniętego z przemaglowanego liścia aloesu.
Moja cera niedawno przeszła dużą próbę, bo z mieszanej z przetłuszczeniem w strefie T i rozszerzonymi porami i zaskórnikami na nosie i jego okolicach, suchymi obszarami pod oczami i policzkami zmieniła się w przesuszoną i silnie podrażnioną, wrażliwą z mocno podkreślonymi zmarszczkami i poszarzałą cerę, którą obecnie staram się wyprowadzić do akceptowalnego stanu.
Czas spędzony z tą maseczką był dłuższy niż zaleca producent, ponieważ podczas oglądania filmu trochę się zapomniałam, dlatego płachta znajdowała się na mojej twarzy około 40 minut. Początkowe 10 minut wypełniało lekkie szczypanie, później uczucie wilgoci.
Po ściągnięciu wierzchniej plastikowej maski cieniutka materiałowa płachta pozostała nadal mokra i idealnie przylegająca do twarzy, dlatego zdecydowałam się jeszcze zaczekać 5 minut, ale materiał nadal nie zaczął wysychać i stwierdziłam, że już czas (w końcu minęło już 45 minut od momentu nałożenia) zobaczyć co ten kosmetyk zrobił z moją skórą. Resztka esencji pozostała na powierzchni skóry wchłonęła się ekspresowo, nie musiałam niczego wmasowywać ani zmywać, bo nie powstała żadna lepiąca warstwa.
Cera po zastosowaniu miała wyrównany koloryt, była wyraźnie uspokojona, bez zaczerwienień. Zmarszczki w zewnętrznych kącikach oczu i bruzdy nosowo-wargowe wyraźnie zredukowane, poziome linie na czole spłycone. Nałożone serum nawilżające i krem wchłonęły się pozostawiając lekko lepki film, który utrzymywał się do czasu porannego oczyszczania.
Kolejnego dnia po porannym oczyszczaniu zauważyłam niewielkie zaczerwienienia wokół nosa i suche skórki, krostki w pobliżu ust i na brodzie oraz przy skrzydełkach nosa, w ciągu dnia stopniowo cera zaczynała wyglądać coraz gorzej. Obiecanej regeneracji nie odczułam, a nawilżenie było chwilowe, bo tylko do porannego mycia twarzy delikatną pianką oczyszczającą.
Jestem zawiedziona działaniem tej maseczki, bo po ‘Honey’ byłam nastawiona bardzo pozytywnie a spotkało mnie rozczarowanie w postaci pogorszenia stanu skóry, dlatego nie planuję kolejnego zakupu tej konkretnej wersji.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie