Moje włosy-obecnie półdługie, w dobrej kondycji, nie mam problemów z przesuszaniem czy łamliwością, z natury są proste, gładkie i niskoporowate. Niefarbowane, w naturalnym kolorze(średni brąz) . Dosyć gęste, ale niezbyt grube, skłonne do obciążania oraz strączkowania.
Skóra głowy przetłuszczająca się(włosy myję codziennie wieczorem) i dosyć wrażliwa na czynniki typu stres, zmiana wody/klimatu.
Obecnie włosy mi mocniej wypadają-skutek uboczny przebytej operacji(olbrzymi stres+narkoza swoje zrobiły).
Jak tylko zobaczyłam ten szampon na promocji w Rossmannie i przeczytałam tył etykiety(zarówno opis producenta jak i skład), pomyślałam sobie-to coś dla mnie. Dla moich przetłuszczających się włosów, które w tym roku przeżywają gorsze chwile, gdyż muszą mierzyć się na co dzień z twardą wodą(która to jest dla nich szokiem po tym jak całe swoje życie były rozpieszczane mięciutką wiejską) i moim pechem do szamponów-ostatnio jak decyduję się zdradzić swoje ulubione myjadła to zawsze kończy się to kiepsko.
Spodobała mi się tutaj idea chelatująca(tak ważna dla mnie ze względu na tę nieszczęsną wodę), spodobały mi się składniki keratolityczne(ponieważ już nieraz przekonałam się, że tego typu szampony sprawdzają mi się lepiej niż stricte peelingi trychologiczne), no i produkt jest oparty na typowym SLeSie-moje włosy bardziej preferują takie mocniejsze szampony niż te na delikatnych substancjach myjących.
Na początku myślałam, że ten produkt to będzie taki typowo oczyszczający szampon do użycia raz na kilka myć. Jednak okazało się, że właściwości myjące są na tyle mierne, że nawet do codziennego użytku jest dla mnie za...delikatny. Nieważne czy myję tym szamponem raz, czy dwukrotnie, nieważne czy zostawiam go na włosach przez kilka minut lub też spłukuję od razu. Za każdym razem efekt mnie nie zadowala-niby na początku włosy wydają się czyste oraz umyte, ale w ciągu dnia szybciej zaczynają klapnąć, przetłuszczać się u nasady, a nawet strączkować na długości. Nie dość, że nie doświadczam tutaj efektu detoksu to jest wręcz odwrotnie. Trochę lepiej jest gdy przez Biovaxem użyję typowego ziołowego szamponu oczyszczającego, ale przyznam szczerze, że jeśli producent obiecywał mi w recenzowanym produkcie detoks oraz oczyszczenie, to powinnam go dostać bez sięgania po inne produkty, no nie?
Moja skóra głowy także nie odczuła detoksu, ulgi, odświeżenia czy lekkości, a do tego przy częstszym używaniu pojawił się drobny świąd. Myślę, że na dłuższą metę przy tym produkcie pojawiłyby się skutki uboczne źle domytej skóry, czyli większe przetłuszczanie oraz wzmożone wypadanie na tle zatkanych ujść mieszków włosowych.
Mało tego-ten szampon okrutnie plącze włosy! Mam gładkie i proste włosy, które nie sprawiają mi problemów w kwestii rozczesywania, tymczasem po umyciu Biovaxem nie współpracują z grzebieniem i to po zastosowaniu odżywki/maski. Myślę, że to wina konsystencji-jest tępa, gęsta i jakby lepka, ciężko jest ją rozprowadzić oraz spienić. Zdecydowanie wymaga rozpienienia wodą przed nałożeniem na włosy, inaczej bardzo będziemy się męczyć podczas mycia głowy.
W związku z tą gęstą konsystencją wychodzi kolejna wada recenzowanego produktu-opakowanie. Owszem, pomysł z pompką był dobry, ale ona jest strasznie toporna i dozuje jednorazowo bardzo małe ilości szamponu, za każdym razem musiałam z dziesięć razy nacisnąć pompkę by wydobyć tyle produktu ile potrzebuję na umycie moich włosów. Stojąc mokra pod prysznicem nie za bardzo mam ochotę na takie użeranie się z jakimkolwiek kosmetykiem, więc w akcie zniecierpliwienia często po prostu odkręcałam pompkę i lałam szampon bezpośrednio z butelki.
Z plusów-bardzo ładny zapach(taki typowo kosmetyczno-szamponowy), a także fakt, że miałam już w swoim życiu gorsze szampony do włosów, które w ogóle nie domywały moich włosów i przy nich Biovax wypada troszkę lepiej.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie