Selfie Project Stop Spots, Pink Acne Killer Żel punktowy na niedoskonałości

Mam cere normalna w kierunku problematycznej, raz na jakis czas pojawiaja sie wypryski, sa one wtedy duze, bolesne, i nie znikaja szybko tylko dojrzewaja dlugo a potem pozostaje czerwony slad. Czasem mam wrazenie ze trwa to nawet miesiec.. ten produkt powoduje, ze takie pryszcze znikaja po 3 dniach a nie tygodniu. staja sie one duzo bardziej suche, jakby szybciej wygojone, zamiast dojrzewac do apegeum. Co najwazniejsze skora w tym miejscu robi sie takze blada. Porownalabym go do Mario Badescu Drying Lotion, jesli chodzi o skutecznosc i typ produktu. Produkt jest w tubce, jego nakladanie jest wygodne, na wyprysku tworzy sie warstewka, ktora dosc szybko zasycha w skorupke. Nie piecze nawet na zaognionych wypryskach. Nie sciera sie w nocy w trakcie spania, rano latwy do zmycia. Bardzo lubie zaklejac go czarnymi gwiazdkami tez Selfie Project. Cena niecale 25 zl, ale to produkt do uzycia punktowego, wiec dla mnie akceptowalna.

Może to zabrzmi dość śmiesznie ale dopiero w wieku 35 lat zdecydowałam się na jakiś punktowy kosmetyk do twarzy na wypryski. Późno, wiem. Zwykle uzywałam niezawodnego Penatenu którym maskowałam wypryski na noc co służyło mi bardzo dobrze. Od kiedy mam małego berbecia w domu który przejął mój Penaten na pryszcze stwierdziłam, że zainwestuję w jakiś pen na pryszcze bo przecież zapewne jest ich cały wysyp w drogerii. Cóż, było ich troszkę i każdy obiecywał podobne rezultaty. Nie myśląc długo, do koszyka zgarnęłam właśnie Selfie Project który wrócił ze mną do domu. Zainteresowałam się nim z racji na różowy kolor produktu który obiecuje producent. Podobno oprócz łagodzenia stanu zapalnego ma też maskować pryszcza i sprawić, że jest mniej widoczny. Białe lub zielonkawe plamy na twarzy nie są zbyt estetyczne nawet wieczorem w domu kiedy oglądasz z mężem film więc stwierdziłam, że różowy maskujący kolor będzie tutaj odpowiedni. Cena produktu nie była atrakcyjna. Jak na tak mały kosmetyk, cena mocno ponad 20 złotych zbiła mnie trochę z tropu czyniąc z mojego dużego Penatenu całkiem znośny kosmetyk:) Producent miał rację, kosmetyk maskuje czerwonosć wyprysku tonujac stan zapalny. Jest to skorupka w kolorze pastelowego różu która zlewa się z naturalnym kolorem skóry. Tym sposobem ani pryszcz ani opatrunek nie rażą w oczy. Produkt zakończony jest wąskim aplikatorem którym łatwo możemy pokryć niedoskonałość. Wyciskanie produktu jest optymalne i łatwo stwierdzić jak i ile produktu wycisnąć na dane miejsce. Jeśli chodzi o działanie produktu to zauważyłam, że pomaga w dużym stopniu "zbierać" niedoskonałość w większą grudkę. Wiem, że nie należy wyciskać pryszczy ale jestem z tych osób które nie zdzierżą białych zakończeń na swojej twarzy (czyt.tak, wyciskam). Punktowy preparat zbiera niedoskonałości tym samym przyspieszając proces życia pryszcza. Niestety nie niweluje go i sprawa "nie rozchodzi się po kościach". Podejrzewam, że wszelkie takie specyfiki działają podobnie i nie niwelują egzystencji pryszcza tylko zbierają go do kupy:) Moim przeznaczeniem jest wyciskanie i udawanie, że nie było sprawy. Preparat ten pomaga mi maskować zaczerwienienie (oczywiście na noc lub wtedy kiedy nie wychodzę do ludzi). Dzięki niemu szybciej pozbędziemy się pryszcza ale niestety nie zniknie on samoistnie. Czy jest wart zakupu? Nie wiem sama.