Weleda Skin Food, Bogaty krem do intensywnej pielęgnacji 

Są kosmetyki, które robią różnicę od pierwszego użycia. Tak właśnie zadziałał na mnie Weleda Skin Food. Moja skóra jest ekstremalnie sucha – i naprawdę mało co działa. To krem, który nie obiecuje cudów – on po prostu je robi. Nie wygląda efektownie. Zielona tubka, zapach przypominający starą zielarnię, konsystencja toporna, bardzo gęsta. Ale to właśnie jego siła. Działa. Widocznie, szybko i długofalowo. ✨ Jak używam Skin Food? Na noc, jako ostatni krok. Całą pielęgnację zamykam nim jak maską – grubą warstwą. Czasem naprawdę przesadzam z ilością, i dobrze, bo skóra chłonie to jak gąbka i rano jest mieciutka, rozświetlona i piękna! W dni kryzysowe – również rano, na najbardziej suche miejsca (pod oczy) u mnie sprawdza się pod makijażem, ale mam pancerną skórę i mało co potrafi zniszczyć mój makijaż. Używam też na ciało – dłonie, łokcie, kolana, stopy. Wszędzie tam, gdzie brakuje nawilżenia. ✨ Co go wyróżnia? Konsystencja: masło + maść = Skin Food. Na początku może szokować, ale szybko doceniłam tę gęstość. Czuć, że to bariera ochronna, nie jakiś lekki kremik. Zapach: ziołowy, intensywny. Nie każdemu się spodoba, ale dla mnie to znak rozpoznawczy. Kojarzy mi się z czymś, co naprawdę leczy. Działanie: regeneracja, ukojenie, nawilżenie – wszystko na raz. Wszechstronność: jeden produkt, wiele zastosowań. Twarz, ciało, dłonie, a nawet jako ratunek na suche skórki przy paznokciach.

Mam bardzo suchą skórę, która często bywa szorstka i napięta, a po zastosowaniu tego kremu od razu czuję ogromną ulgę. Skóra staje się nawilżona, gładka i bardziej elastyczna. To uczucie nawilżenia utrzymuje się przez długi czas, co jest dla mnie ogromnym plusem, bo zwykle muszę aplikować różne kosmetyki co chwilę. Skin Food dosłownie odżywia moją skórę, a jej stan poprawił się na tyle, że przestała być szorstka i nieprzyjemna w dotyku. Opakowanie w tubce to dla mnie duży atut. Jest bardzo wygodne i higieniczne, a krem łatwo się aplikuje, co jest istotne, gdy mam go w codziennej pielęgnacji. Jeśli chodzi o zapach, to jest subtelny, ale przyjemny, lekko ziołowy, naturalny, co pasuje do idei marki Weleda. Nie jest zbyt intensywny, więc nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu. Całość sprawia, że czuję się dobrze zadbana, a moja skóra odzyskuje zdrowy wygląd. Uwielbiam takie produkty, które przyciągają swoim działaniem oraz ceną.

Bogaty krem do intensywnej pielęgnacji od marki Weleda to kosmetyk zamknięty uprzednio w papierowy kartonik, natomiast sam krem to wygodna, miękka tubka o pojemności 75 ml, z bardzo wygodnym zamknięciem na klik. Szata graficzna jest bardzo prosta bo w iście wiosennym zielonym kolorze z wyraźnymi białymi napisami. Krem posiada delikatną, białą barwę, praktycznie taką kremową. Jeśli chodzi o zapach to jest on bardzo przyjemny, ziołowy. Konsystencja produktu jest bardzo gęsta, treściwa. Skład kremu jest bardzo bogaty, znajdziemy w nim ekstrakty z fiołka trójbarwnego, nagietka, rumianku i rozmarynu wzbogacone olejkami roślinnymi i woskiem pszczelim. Jeśli chodzi o działanie bogatego kremu do intensywnej pielęgnacji to muszę przyznać, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Krem bardzo łatwo się rozprowadza na skórze, choć trzeba chwilę poczekać bo nie od razu się wchłania, jak dla mnie to nie jest to minus, wręcz przeciwnie jeśli mamy do czynienia z bogata formułą kremu to musimy chwilę na wchłonięcie poczekać. Natomiast to co otrzymujemy po tym to dla naszej skóry jak wygrana - skutecznie odżywia suchą skórę, zapewnia jej odpowiednie nawilżenie, pięknie wygładza i zwiększa odnowę komórkową. Krem to produkt wielozadaniowy a to dlatego, że nadaje się doskonale na wszystkie partie ciała: twarzy, dłoni, łokci, kolan czy stóp. Doskonale radzi sobie jako baza pod makijaż czy maska/ kompres na noc. Stosowanie go to była czysta przyjemność w codziennej pielęgnacji.

Weleda Skin Food krem pomógł mi odżywić skórę po kuracji retinolem. Krem najlepiej sprawdził mi się jako maska odżywcza na noc. Rano twarz jest wygładzona i odpowiednio nawilżona i zero suchych skórek. Krem odżywia skórę i chroni przed utratą nawilżenia na cały dzień. Krem jest wielozadaniowy i można stosować go na twarz, dłonie, łokcie, kolana stopy. Sprawdzą się również jako baza pod makijaż. Ma przyjemny orzeźwiający zapach pomarańczy i jest bardzo wydajny . Jego cena jest atrakcyjna. Od kiedy poznałam ten kosmetyk muszę go mieć jako SOS dla bardzo przesuszonej skóry.

Krem Skin Food ma szerokie zastosowanie, może służyć jako krem SOS, punktowo na przesuszone partie ciała, również jako nocny krem do twarzy, czy do rąk. Idealny kosmetyk na podróż, zastępuje kilka kosmetyków i zaoszczędzi miejsca w walizce. Jego cechą szczególną jest ziołowy, naturalny, aromatyczny zapach. Ziołowo-kamforowy, z lekkim cytrusem. Konsystencja jest na wpół gęsta, dosyć tłusta. W składzie znajdziemy lipidy, ekstrakty z fiołka, rumianku i nagietka lekarskiego. Przynosi natychmiastową ulgę przesuszonej skórze. Używam go raz dziennie na wieczór i tyle absolutnie wystarczy! Cudo!

Skin Food krem do pielęgnacji wyjątkowo suchej skóry. Nada się przy skórze suchej i szorstkiej. Do miejsc takich jak: twarz, łokcie, dłonie i stopy. Komponenty jakie w nim występują to: delikatny fiołek trójbarwny, nagietek lekarski i rumianek. Krem jest gęsty i wydajny. Mamy go 75 ml jakie znajduje się w tubce. Jest to produkt wielozadaniowy. Nada się również jako baza pod makijaż, maska na noc. Krem swoim działaniem przynosi znaczna poprawę skóry. Usuwa szorstkość, nawilża ją i regeneruje.

Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam zostać Top Recenzentką tego produktu. Dzięki testom poznałam naprawdę super produkt który jest wielozadaniowy! Krem jest zamknięty w tradycyjnej wygodnej do użytku tubce, dozujemy odpowiednią ilość, nic nie wypływa - opakowanie jest solidne. Krem naprawdę intensywnie nawilża przesuszoną skórę. Ekspresowo się wchłania, nie klei, skóra jest nawilżona, odżywiona i gotowa do dalszych etapów pielęgnacji. Warto jest mieć go przy sobie- ja używałam go nawet do suchych dłoni. Po zastosowanie moje dłonie były nawilżone, pachnące i nie kleiły się. Polecam !

Weleda Skin Food Bogaty krem do intensywnej pielęgnacji znajduje się w zielonej tubce o poj. 75 ml, z zamknięciem na klik, oryginalnie zapakowany był w kartonik. Krem ma gęstą, treściwą konsystencję i dość mocny ziołowy, ale nieprzeszkadzający, zapach. Jego formuła zawiera roślinne ekstrakty rozmarynu, bratka, rumianku i nagietka lekarskiego oraz odżywcze oleje i wosk pszczeli. Krem łatwo rozprowadza się na skórze, ale potrzebuje trochę czasu na wchłonięcie. Po wchłonięciu natychmiast zmiękcza i intensywnie nawilża skórę oraz dodaje jej świetlistości, więc skóra zyskuje zdrowy, promienny wygląd. Mojej bardzo suchej skórze przynosi ukojenie i odżywienie, a nawilżenie jest długotrwałe. Doskonale się sprawdza jako pilny ratunek dla przesuszonej skóry - nie tylko na twarzy, ale oczywiście też na innych partiach ciała wymagających intensywnej regeneracji, jak stopy, dłonie, łokcie itp. Krem jest bardzo skuteczny w redukcji szorstkości, swędzenia i napięcia skóry. Zależnie od potrzeb krem nadaje się do stosowania zarówno w porannej - choćby jako baza pod makijaż, jak i wieczornej pielęgnacji - jako intensywnie nawilżający krem, ale też jako odżywcza i ujędrniająca maska na noc (co bardzo lubię), by rano cieszyć się gładką i wypoczętą skórą. Bogaty krem do intensywnej pielęgnacji jest zdecydowanie wart uwagi ze względu na swoją wielozadaniowość i szybko widoczne efekty działania.

Weleda Skin Food to intensywnie nawilżający krem przeznaczony do pielęgnacji twarzy i ciała, szczególnie dla bardzo suchej i szorstkiej skóry. Jego bogata formuła zawiera naturalne składniki, takie jak ekstrakty roślinne i oleje, które pomagają regenerować i odżywiać skórę. Produkt jest gęsty, dobrze się wchłania i pozostawia skórę miękką oraz nawilżoną na długo. Ma charakterystyczny ziołowy zapach, który może nie każdemu przypaść do gustu, ale jego skuteczność sprawia, że warto go wypróbować. Idealny na chłodniejsze dni i dla osób z przesuszoną skórą.

Ten krem od Weledy zaskoczył mnie swoją konsystencją, ponieważ jest bardzo zbity, treściwy. Na mojej suchej cerze dłużej się wchłania, skóra się świeci. Po czasie gdy już się wchłonie cera jest wygładzona, ukojona a naczynka uspokojone. Nie zapycha porów pomimo swojej treściwości. Muszę nakładać go punktowo co kawałeczek i lekko go wklepywać, ponieważ zbytnie tarcie moich policzków powoduje, że zaczynają się mocno czerwienić. (Cera naczynkowa). Na początku zapach wydawał mi się ziołowy jednak z czasem bardziej czuję w nim woń cytrusową. Największym atutem jest jego naturalność. Opakowanie jest bardzo dobre w postaci tubki. Krem sprawdzi się jako "sos" dla suchej skóry w każdym momencie. Warto mieć go w swojej torebce. To bardzo ciekawy krem, który warto poznać.

Skin Food krem do pielęgnacji wyjątkowo suchej skóry, który ma bardzo gęsta, bogatą treściwą konsystencję. Mimo iż krem jest wyjątkowo zbity, nie zapycha skóry. Zamknięty jest w tubce, bardzo łatwy w wydobyciu. Krem ma wyczuwalną ziołową nutę. Zapach jest przyjemny i delikatny. Ten wyjątkowy zapach spowodowany jest ekstraktem z fiołka trójbarwnego, nagietka lekarskiego i rumianku, które bardzo fajnie wpływają na skórę. Moja skóra bardzo kocha rumianek, dlatego tak szybko przekonałam się do tego produktu. Krem bardzo dobrze nawilża skórę, dość szybko się wchłania, nie lepiąc twarzy. Produkt redukuje również uczucie swędzenia i napięcia skóry. Jest bardzo delikatny. Skóra natychmiastowo czuje się ukojona oraz dogłębnie nawilżona. Taki komfort towarzyszy buzi cały dzień ???????????? skóra po zastosowaniu jest bardzo miekka, wygładzona. Idealnie sprawdzi się w pielegnacji dziennej oraz nocnej. Ja bardzo lubię używać go na noc jako okluzje. Rano po przebudzeniu skóra jest taka mięciutka i gładka, nawilżona i wygląda ja wypoczętą. Uważam że produkt wart jest uwagi, żałuję że wcześniej nie słyszałam o tej marce, dlatego dziękuję wizażowi za możliwość przetestowania.

Używam tego kremu od trzech miesięcy, głównie jako okluzję na zimę, i w tej roli sprawdza się świetnie. Jest bardzo treściwy, tłusty i naprawdę dobrze zabezpiecza skórę przed mrozem oraz przesuszeniem. Następnego dnia skóra jest naprawdę mięciutka i dobrze nawilżona. Jednak jego zapach mocno mnie zniechęca – intensywnie aptekowy, przypomina mi kremy do stóp, co niestety odbiera przyjemność z użytkowania. Co do składu to nie ma się do czego przyczepić. Formuła bazuje na naturalnych składnikach. Znajdziemy tu lanolinę i wosk pszczeli, które tworzą ochronną warstwę na skórze, olej słonecznikowy i ze słodkich migdałów o działaniu odżywczym oraz ekstrakty roślinne (m.in. z fiołka trójbarwnego, rumianku i nagietka), które łagodzą podrażnienia. Nie zawiera parafiny, silikonów ani syntetycznych konserwantów. Dla skór suchych i przesuszonych może się świetnie sprawdzić, pod warunkiem, że nie macie wrażliwych nosów.

Przez okropny zapach nie jestem w stanie stosować nigdzie indziej tego kremu jak tylko na przesuszone stopy. Używam go razem z delikatnym, kwasowym peelingiem do stóp (nie tym w formie maseczki, po którym schodzi skóra). Efekt jest zadowalający, stopy są zregenerowane, gładkie, nawilżone.

Mam tendencję do przesuszonej skóry, szczególnie w obrębie ust, brody, nosa, czasami miewam wysypki np. w zimie, gdy jest wiatr i deszcz. Jednocześnie miewam trądzik hormonalny, więc nie mogę przesadzić z natłuszczaniem olejami. ALE! Ten krem się sprawdza. Uważam, że dowozi. Stosuję na noc, jako okluzja lub jako maska naprawcza (bez zmywania). Jeśli w dzień to gdy naprawdę brakuje mi odżywienia i krem nawilżający muszę przykryć czymś cięższym. W sezonie jesień/zima/wiosna, gdy smaga wiatr. W każdym z tych przypadków polecam. Protip: to bardzo bogaty krem, więc raczej nie stosować codziennie, żeby nie ryzykować zapchaniem (różna skóra może różnie przyjąć, dlatego ja stosuję raz na tydzień lub kilka x w tygodniu, generalnie - gdy czuję, że potrzebuję). Gdy stosujesz go, to nie wtedy, gdy masz mnóstwo kroków pielęgnacyjnych, żeby nie przedobrzyć z ilością kremów na twarzy. Myślę, że serum, krem nawilżający + ten krem Weledy i będzie wystarczająco. Warto poczekać chwilę przed spaniem, żeby krem się wchłonął, bo niejako oblepia buzię i może kleić do poduchy. Nie uważam tego za wadę, tylko cechę konsystencji, ale daję znać, bo może ktoś nie lubi przyklejać się do poduchy zbyt bardzo. Efekt: buźka rano ma jakby mniej zaczerwienienia i podrażnień, wygląda na bardziej nawilżoną i napiętą. Nie jest to efekt tłusty tylko bogato-odżywczy. Buzia wygląda promienniej. Konsystencja: gęsta, ale świetnie się rozprowadza, nie zostawia białych plam (jeśli tak, tzn. że poprzedni kosmetyk niewystarczająco się wchłonął). Wystarczy mała ilość, by pokryć buziaka. Zapach: spoko! Wydajność: bardzo, spokojnie z rok można go mieć i PAO pozwala na to. Brać nie brać? Też miałam dylemat! Spróbuj. Najwyżej posłuży jako krem do rąk lub pośladków :)

Cudo!! Sprawdzony rok temu w okresie jesienno-zimowym, w sumie aż do wiosny. Stosowałam codziennie na twarz i dłonie przed wyjściem na spacer z niemowlakiem jako krem barierowy (bez makijażu). Nieważne czy wiało, czy padał deszcz, czy był mróz, moja wrażliwa skóra twarzy po parogodzinnym spacerze pozostawała niewzruszona, miękka, bez podrażnień, nie wysypało mnie choć krem jest tłusty, a skóra dłoni pierwszy raz od długiego czasu przez cały okres grzewczy ani razu nie popękała. Tubka 75 ml wystarczyła mi na jesień, zimę i wiosnę, używałam min. 2x dziennie, czasem jako krem na noc, a i tak nie zużyłam do końca. W lecie krem okazał się za ciężki, tak bogata formuła była niepotrzebna, denerwowało mnie uczucie lepkości. Teraz go dokończyłam, po roku codziennego otwierania krem nie zjełczał, nie rozwarstwił się, nie zmienił zapachu, działa tak samo super jak rok temu. Kupię ponownie, nie wiem jak się sprawdzi pod makijaż, ale choćby na dłonie to mój bohater:-)

Zakupiłam krem zachęcona recenzją jednej z blogerek. Krem ma bardzo treściwą konsystencję. Co tu dużo mówić - jest tłusty. Na mojej skórze zostawia świecącą powłokę, nie wchłania się w całości. Niemniej, w chłodniejsze dni jest to przyjemny efekt. Nawilżenie i odżywienie skóry czuć praktycznie od pierwszego użycia. Tak, krem na pewno działa i robi to, co ma robić. Niestety, produkt posiada też BARDZO intensywny zapach. I muszę przyznać, że na twarz byłam w stanie nałożyć go zaledwie kilka razy, potem używałam go na łokcie i kolana. Jestem osobą o wrażliwym węchu i takie intensywne, nieulatniające się przez długi czas zapachy są dla mnie nie do zaakceptowania. Niestety. Krem bardzo dobry, nawilża, nie zapycha, ale przez zapach na pewno nie zakupię go ponownie. Wielka szkoda!

Krem kupiłam stosując retinoidy przy zaburzonej barierze hydrolipidowej, licząc, że tak ciężki kosmetyk pomoże. Krem jest naprawdę teściwy i tłusty, na samym początku aplikacji tępy, ale da się go rozsmarować. Zapach jest intensywny, ziołowy, ale moim zdaniem przyjemny. Po zaaplikowaniu na skórę świecimy się jak latarnia, zazwyczaj pod krem Weledy stosowałam jeszcze jakieś serum nawilżające. Niestety, działanie tego kremu u mnie było żadne. Nad ranem nadal miałam na sobie tłustą warstwę kosmetyku, skóra nie była nawilżona, suche skórki dalej były obecne, skóra nie była odżywiona, w zasadzie jakbym użyła słabego kremu nawilżającego. Nawet w duecie z serum nawilżającym nie było lepiej. Przestałam go używać na twarz i zużyłam na dłonie. Dla osób z zaburzoną barierą, z podrażnioną skórą zabiegami polecam krem Ziaja Siemię Lniane kuracja po zabiegach medycyzny estetycznej i wysuszających skórę - to jest game changer, a Skin Food nie ma do niego podejścia.

Zachęcona przez polecenie jednej z influencerek zakupiłam ten krem. I bardzo szybko pożałowałam.. Zapach tragiczny, chemiczny, cytrusowy, trochę jak różne preparaty do toalet. Krem bardzo tłusty, więc do stosowania tylko na noc, ciężko się wchłania, ciężko rozsmarowuje, generalnie żadnych pozytywów. Zamiast ratunku dla mojej suchej cery dostałam produkt, który dodatkowo pozapychał, w efekcie zyskałam na twarzy mnóstwo pryszczy. tak więc zdecydowanie odradzam ten produkt