Purederm Snail Cell Illuminating Multi - Step Treatment Kuracja rozświetlająco - regnerująca 2-etapowa

Maseczka dwuetapowa zamknięta jest w wygodnej saszetce. Pierwszy krok to nałożenie na oczyszczoną twarz płynu/ ampułki z mniejszej części saszetki na twarz. Ma za zadanie wyrównać koloryt i ułatwić wchlanianie się składników z maseczki. Po czym trzeba nałożyć tkanine z esencją że śluzu ślimaka. Tkanina jest cienka dobrze przylega do twarzy i zawiera sporo esencji. Maseczka na czwartym miejscu zawiera alkohol dlatego po otwarciu czuć ten charakterystyczny zapach. Osoby które mają skłonność do podraznień i wysuszenia skóry mogą czuć się niekomfortowo. Maseczka nie nawilża i nie odżywia skóry. Ogólnie nie zauważyłam by skóra wygląda ładnie, promiennie i miała chociaż odrobinę ujednolicony koloryt. Maseczkę pozostawiłam na skórze trochę ponad 20 minut. Mam cerę tłustą formuła nie podrażnia i nie wysuszyła skóry. Schłodzona maseczka fajnie ukoiła skórę, ale po ściągnięciu tkaniny nie było widać różnicy przed i po. Maseczka nie spełniła moich oczekiwań. Nie kupię ponownie. Zalety: Cienka dobrze dopasowana tkanina Spora ilość esencji Nie podrażnia i nie wysusza (Skóra tłusta) Cena Wady: Alkohol na 4 pozycji w składzie Zapach Brak widocznych efektów odżywienia i poprawy wyglądu skóry

No i mam za swoje. Trzeba czytać skład zanim się kupi. Czasem trudno. W sklepie gorąco, na twarzy maska (bynajmniej nie upiększająca), więc jak widzimy, że promocja to wkładamy do koszyka. Najpierw nałożyłam ampułkę i maskę, a potem zaczęłam czytać skład. Nie wygląda to dobrze. Zwłaszcza ampułka. Woda, gliceryna, a zaraz potem na 4 miejscu etanol. Sama maska ma wodę, potem filtrat ze śluzu ślimaka i całą masę innych składników, łącznie z parabenami. Ampułka była troszkę piekąca. Maska potwornie zimna. Maska dziwnie skrojona. Moja twarz jest raczej drobna i zupełnie żadna część nie pasowała. Najdziwniejsza była bardzo długa część na brodę, która tworzyła rodzaj pojemnika do którego spływał płyn. Trzymałam ok. 18 minut. Zdjęłam kiedy była wciąż mokra. Była bardzo mokra. Wycisnęłam z niej płyn i nałożyłam płyn na twarz, szyję i dekolt. Dużo tego. Maska nie chciała wsiąkać w skórę, więc próbowałam ją wmasować. Spowodowało to rolowanie się maski w postaci ciemno szarych kłaczków. Moja skóra jest mieszana, dojrzała, na ogół kosmetyki dobrze i szybko się wchłaniają. Po wyschnięciu maski skóra jest mocno lepka i błyszcząca. Nie czuję specjalnego nawilżenia i odżywienia, a raczej napięcie, które jest średnio przyjemne. Natomiast maska dość spodobała się moim dłoniom, które są przyjemnie gładkie. Podsumowując - miał być przyjemny, relaksujący moment, oraz nawilżona i odżywiona skóra. A było - piekąca ampułka, żle dopasowana płachta materiału z zimnym płynem, oraz lepka, świecąca się i ściągnięta skóra.

Tak naprawdę nie spotykam tego rodzaju masek bardzo często (maski z podwójnym lub czasem potrójnym krokiem), więc była to dla mnie miła odmiana od standardowej maski arkusza.W każdym razie, składnikiem tej maski jest ekstrakt ze śluzu ślimaka, lub możesz go postrzegać jako filtrat lub ekstrakt wydzieliny ślimaka (ta sama różnica) Moja skóra dobrze na to reaguje, więc kiedy myślę, że moja skóra potrzebuje trochę więcej , sięgam po coś ze ślimakiem. Ślimak jest wymieniony jako trzeci składnik. ŁAŁ. Nawet w najdroższych maskach ślimakowych nie ma tak wysokiej jakości składników! Ukrywa się tu również kilka innych świetnych składników! Dostaliśmy ekstrakt z lukrecji (lukrecja dipotasowa) i anyż gwiazdkowaty (illicium verum). Widocznie. anyż ma zarówno właściwości antyseptyczne, jak i stymulujące. Wyciąg z lukrecji ma właściwości przeciwzapalne i rozjaśniające skórę.Zasadniczo płat był dobrze namoczony, niestety, niewiele zostało w paczce. Pachniało mi trochę dziwnie .Po wygładzeniu moja skóra była przyjemna. Wykorzystałam cała ampułke a następnie odczekałam kilka minut, aby założyć maskę. Moja twarz stała się jedwabista po zanurzeniu się ampułki. Dopasowanie maski nie stanowi mojej ulubionej części tej maski. Mają gruby szew, który kończy się na brodzie, gdzie gromadzi się i tworzy miseczkę na brodzie. Świetnie, jeśli masz drobną twarz ... inaczej nie tak dobrze.W sumie byłam pod wrażeniem. Obudziłam się na niesamowitej skórze, która pozostała miękka, jasna i niesamowita przez cały dzień. Mówię wam, ślimak jest zawsze właściwą drogą! Lubię używać maski ślimaka nawet wtedy, gdy nie ma żadnych wyjątkowych problemów skórnych, tylko po to, aby utrzymać poziom niesamowitości na twarzy

Jak pisaly inne dziewczyny, ampulka, która ma przygotować skórę pod maske śmierdzi alkoholem. Mnie na szczęście nie podrażnia, ale wysusza. Po zdjęciu maski (20 min) nie czułam żadnych efektów. Natomiast potem skóra była przesuszona, ale nie wiem czy to wynik ampułki czy maski. Nie zamierzam sprawdzać

Kupiłam zachęcona tym, iż jest to oryginalny koreański produkt, a cena była w miarę przystępna. Wieczorem zrobiłam demakijaż, a po nim lekki peeling enzymatyczny. Wtedy przystąpiłam do nakładania tej maski. Składa się ona z dwóch części; - górna to ampułka rozświetlająca, którą trzeba nałożyć na skórę w pierwszej kolejności. Ma ona spotęgować działanie maski w płachcie; wyrównać koloryt cery i ułatwić wchłanianie aktywnych składników z maski. - dolna, większą część to właśnie płachta 3D. Na stonizowaną skórę zaczęłam nakładać ampułkę i niestety, w moje nozdrza uderzył intensywny zapach alkoholu, a twarz, która była po lekkim peelingu w momencie się zaczerwieniła i poczułam lekkie uczucie pieczenia... Gdy rozprowadziłam zawartość pierwszej części, to otworzyłam dużą saszetkę i wyjęłam płachtę. Muszę przyznać, że o ile ampułka mnie rozczarowała (zawartość alkoholu wysoko w składzie), to płachta jest bardzo fajna. W zasadzie to nie pamiętam, żebym wcześniej miała do czynienia z tak świetnie dopasowującą się do kształtu twarzy maską w płachcie! Leżała znakomicie, w żadnym miejscu nie odstawała, można było ją dopasować dzięki nacieńciom po bokach. Nasączona też była świetnie, dużo esencji zostało wewnątrz saszetki - wykorzystałam to na szyję i dekolt. Fakt, po wyjęciu płachty z saszetki, zauważyłam że esencja z niej trochę kapie, ale na twarzy nic takiego nie miało już miejsca. Zapach przyjemny. Po 20 minutach zdjęłam maskę, a jej resztki wklepałam delikatnie opuszkami w skórę, aż do całkowitego wchłonięcia. Na noc zaaplikowałam jeszcze lekki krem i krem pod oczy. Rano twarz wyglądała ładnie, ale nie powiem żeby widać było jakiś spektakularny efekt WOW. Skóra była lekko nawilżona, a w dotyku elastyczna. Zrobiony tego dnia makijaż trzymał się dobrze i wyglądał ok. Cera nie była przekarmiona, nie pojawił się żaden wysyp. Ogólnie nie uważam tej maski za kosmetyk bez którego nie można się obejść. Nie wiem czy zdecyduję się na powtórny zakup. Jeżeli już, to pewnie wykorzystam tylko płachtę, bo ampułka to "alkoholowe szaleństwo" które może podrażniać skórę.

Była dobrze wyprofilowana, co jest ważne w maskach w płachcie. Ale czy rozświetlała?- nie. Czy zregenerowała?- nie. Nawilżyła tylko skórę, po zdjęciu skóra była troszkę lepka, więc nic potem nie nakładałam na nią. W dotyku była delikatna i miękka, ale bez jakiegoś szału. Nie podrażniła mnie, a mam cerę wrażliwą. Produkt był tak dobrze nasączony, że resztę wmasowałam w szyje i dekolt. Kupując ją chciałam tych efektów o których mówi producent, a maska tylko mi nawilżyła skore, więc gdy chcesz nawilżenia na jeden dzień, bez używania kemów to produkt dla Ciebie.

Z ciekawości zakupiłam tę kurację. Zawsze to jakaś odmiana od zwykłych maseczek. Kuracja jest dwuetapowa. Pierwszy etap to "ampułka", coś podobnego do serum i ma postać mętnego źelu. Niestety w składzie ma alkohol, co czuć w trakcie aplikacji. Etap drugi to maska 3D, która jest mocno nasączona i dobrze przylega do twarzy. Przyznam, że po jej zastosowaniu efekty były, tylko niestety krótkotrwałe. Zalety: +przyjemnie chłodzi i wycisza naczynka, +rozjaśnia skórę, +nie podrażnia, +mocno nasączony materiał dobrze przylega do twarzy, +wygładza, +natłuszcza skórę, +nawilża, a przez to skóra zyskuje chwilowy blask. Wady: -alkohol w pierwszym etapie kuracji, -krótkotrwały, jednodniowy efekt.

To, co ta maseczka zrobiła z moją twarzą, to jest jakiś horror. Żadna z masek mnie tak nie podrażniła, jak ta. Tam, gdzie skóra na twarzy jest trochę grubsza, jest w miarę ok, ale w miejscach, gdzie ona jest cienka (pod oczami, podbródek) mam czerwone, spuchnięte placki, których niczym nie zakryję. Dobrze, że mnie to nie swędzi, bo chyba oszalałabym. Absolutnie nie polecam. Jeszcze nie spotkałam maski tak podrażniającej skóry. Nie nadaje się dla skór wrażliwych. Używam tego produktu od: 1 dzień Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie

Mam suchą skórę, która łaknie i pragnie nawilżenia praktycznie zawsze, dlatego uwielbiam maseczki do twarzy. Zresztą na prawdę ich potrzebuję, uwalniają mnie od uczucia ściągnięcia i mam wrażenie, że działają bardziej długotrwale niż kremy. Wielokrotnie nie miałam ochoty babrać się maseczkami żelowymi lub kremowymi, bo potem to trzeba zmywać i znowu nawilżać. Za dużo zabawy. I wtedy, jakieś 18 miesięcy temu olśniło mnie odkrycie maseczek płachtowych ze śluzem ślimaka, co odbyło się jako naturalne następstwo fascynacji kosmetykami koreańskimi/azjatyckimi. Ta maseczka, podobnie jak jeszcze jedna z tej serii tylko ze śluzem z innego gatunku ślimaka, jest cu-do-wna!: + świetna, dwustopniowa aplikacja: najpierw aksamitne w dotyku serum, potem zimna, nasączona płynem płachta + niesamowite wyprofilowanie 3D materiału, nie zwija się jak reszta płaskich płacht, idealnie przylega do każdej części twarzy, aby jednolicie aplikować substancję na skórę + głębokie nawilżenie + pozostawia skórę miękką, gładką i wyraźnie piękniejszą + efekt utrzymuje się przez nawet 4 dni + poprawa ogólnej kondycji cery + niesamowita jakość + cena + dostępność - jedyny minus to kilka składników, które nie do końca mi odpowiadają Dziwię się, że tak mało opinii jest o tym produkcie, to na prawdę niesamowicie skuteczna metoda nawilżania suchej skóry Używam tego produktu od: 18 miesięcy Ilość zużytych opakowań: około 30 opakowań

Maskę stosowałam tylko raz. STOSOWANIE Maska jest wygodna w użyciu. Podczas jej noszenia czułam na początku mrowienie/chłodzenie, trudno opisać to uczucie, coś się tam w każdym razie działo :) Po jej zdjęciu też czułam jakby twarz była zmrożona, znieczulona. EFEKTY Hm.. efekty mnie nie powaliły. Nie zauważyłam absolutnie żadnego rozświetlenia. Jedyne co mogę powiedzieć, to to że skóra była bardzo miękka. Używam tego produktu od: 1 raz Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie