Na ciele mam suchą skórę, a w sezonie jesienno-zimowym dodatkowo muszę zmagać się z AZS, dlatego byłam bardzo zadowolona kiedy w boksie kosmetycznym znalazłam tubkę kremu barierowego od Oillan.
Na Wizażu został wrzucony do kremów do twarzy, ale tak naprawdę, mimo niewielkiej pojemności, jest to kosmetyk do całegp ciała. Ja osobiście używałam go tylko i wyłącznie na dłonie, bo to wlaśnie z nimi mam największe problemy. Skóra na nich potrafi być mocno spierzchnięta, zaczerwieniona, a nawet popękana i boląca. Resztę ciała jestem w stanie ogarnąć balsamami.
Krem ma bardzo gęstą formułę, dzięki której nie ucieka ze skóry. Ma biały kolor i bardzo przyjemny, kremowy zapach. Niby delikatny i nieinwazyjny, ale jednak przez jakiś czas wyczuwalny.
Przez swoją treściwą konsystencję nie jest najłatwiejszy w aplikacji. Przede wszystkim trzeba go nałożyć w większej ilości, bo nie poddaje się pod wpływem ciepła dłoni. Smarowanie nie idzie gładko, jak przy standardowych kremach. Aczkolwiek nie jest to dla mnie wadą w przypadku specyfiku o tak ukierunkowanym działaniu. Nie zapominajmy, że ten krem ma koić, regenerować i chronić.
Przez dłuższą chwilę pozostawia lekko tłustawy film na skórze, który jednak nie ma nic wspólnego z oblepieniem czy duszeniem. Jest przyjemnie otulający. Ale z jego powodu używałam kremu codziennie na noc i czasami rano przed wyjściem do pracy w mroźniejsze dni.
I mimo tych drobnych upierdliwości, których przecież chcemy unikać w przypadku kremów do rąk - uwielbiam go! Ten krem faktycznie od pierwszego nałożenia niweluje świąd, otula swoją tłustością, koi wszelkie zaczerwienienia, a przede wszystkim działa długofalowo i leczy!
Jakiś czas temu, kiedy zawitały do nas przymrozki, mrozy i śniegi, a ja dodatkowo rzuciłam się na okna (tak, jestem z tych co muszą umyć okna dla Jezusa ;-P), to stan moich dłoni wołał o pomstę do nieba. Myślałam, że nie obejdzie się bez sterydów. Na szczęście nie rzucam się od razu na maści i stopniowo, dzień po dniu krem barierowy wyprowadził moją skórę na prostą. Teraz nikt by nie zgadł, że choruję na AZS.
Krem od Oillan spełnia wszelkie pokładane w nim nadzieje. Leczy, chroni i odżywia. Po zaaplikowaniu go czuję ulgę i niesamowite otulenie.
Skład bogaty jest w naturalne oleje oraz substancje nawilżające. Pozbawiony jest parafiny, szkodliwych konserwantów, parabenów, itp. Chociaż do eko jeszcze mu brakuje, to dla mnie jest idealny.
Kremik zamknięty jest w małej tubce o pojemności zaledwie 40 ml. Biorąc pod uwagę fakt, że trochę go trzeba nałożyć, to nie jest on super wydajnym kosmetykiem. Jednak cena w wysokości kilkunastu złotych nie powinna rujnować portfela.
Tubka jest zakręcana. Biała i oszczędna w grafice, co jest typowe dla marki. Opakowanie można pod koniec przeciąć, żeby wykorzystać ten eliksir do ostatniej kropelki.
Nie mam pojęcia, czy marka dostępna jest w drogeriach, ale produkty Oillan, w tym tytułowy krem barierowy, widziałam w wielu popularnych aptekach internetowych.
U mnie ten krem zagościł na stałe i polecam wszystkim zmagającym się z problemami skórnymi.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie