Elizabeth Arden Visible Difference Refining Moisture Cream Complex Intensywnie nawilżający krem do twarzy

Krem dostałam w prezencie od mamy. I jestem bardzo zadowolona. Moja skóra ma tendencje do przesuszania się. Krem od Elizabeth Arden był strzałem w 10. Po pierwsze bardzo dobrze, nawilża. Po drugie jest mega lekki, nie daje uczucia lepkości czego nie znoszę. Po trzecie ma bardzo ładny zapach, delikatny nie drażniący i aż się dziwię innym komentarzom, że niby czuć jakiś zapach ziołowy.

Na prawdę ciężko było mi go zużyć do końca. Mogę przyznać że jest wydajny, ale moim ulubieńcem nie będzie. Mam cerę mieszaną i wrażliwą. Krem przypominał mi apteczne maści. Niby lekki, ale w sumie bardzo treściwy. Nie wchłaniał się od razu mimo fajnej konsystecji. Zapach również nie był jakiś przyjemny, lekko ziołowy. W związku z tym, że krem do najtańszych nie należy jestem na nie, mimo że żadnej krzywdy mi nie wyrządził.

Pierwszy raz sięgnęłam po krem kilka lat temu, po powrocie z wakacji, kiedy moja skóra potrzebowała intensywniejszego nawilżenia i ukojenia po letnim opalaniu. Krem naprawdę mi pomógł , zregenerował , ukoił i przywrócił równowagę mojej skórze, ba nawet zlikwidował przebarwienia posłoneczne. I tym razem liczyłam na cuda, choć nie mam żadnych problemów poza lekko przesuszoną skórą od noszenia maseczek. Krem zapakowany w szklany elegancki pojemnik , zawiera aż 75 ml produktu, ma nietypowy wygląd i zapach . Przypomina jogurt grecki, ma niejednolitą strukturę . Zapach odpycha i nie zachęca do nakładania, przypomina miksturę ziołowo - lekarską, ale czego się nie robi dla efektów. Krem łatwo rozprowadza się na twarzy , nieco trudniej wchłania, ze względu na bogactwo składników emolientowych, ale to jest do zaakceptowania. A efekty? Poza zwykłym , przeciętnym nawilżeniem nie zauważyłam nic. A po co używać czegoś co nieprzyjemnie pachnie i niewiele robi , skoro można kupić tańszy krem , który pachnie i ma lepsze działanie.

Kupiłam z mamą zestaw w TKmax, 2 kremy w słoiczkach 75ml i jeden w podróżnej tubce 30ml. Podzieliłyśmy się i chyba żadna z nas nie jest szczególnie zadowolona. Kremy Elizabeth Arden są dziwne. Miałam rok temu krem spf50, który tak samo - pachniał dziwnie, był niby lekki, ale jakiś taki ciężki. O visible difference można to samo powiedzieć - zapach ni to cytrynowy, ni to ziołowy, pachnie jak kremy w latach 90tych. Konsystencja jak budyń, niby gęsta, ale rozsmarowywany na twarzy robi się taki żelowy, jakby się roztapiał. Niby nie jest tłusty, ale lekki też nie. Za lekki na zimę dla mojej mieszanej cery, a czuję, że latem dawałaby to nieprzyjemne uczucie jakby skóra się pod nim pociła. Teraz, na wiosnę jest ok, ale mogłabym go zastąpić czymkolwiek i nie tęskniłabym. Nawilża wystarczająco na teraz. Opakowanie szklane, porządne i ładne ale ciężkie. Cena dość wysoka, jak na krem, który ani działaniem ani otoczką typu zapach/przyjemna konsystencja też nie powala.

Krem zakupiłam w promocji po bardzo okazyjnej cenie. Ładne opakowanie ,duża pojemność kremu , bo aż 75 ml. Konsystencja delikatna , fajnie się rozprowadza i dość szybko wchłania. Zapach lekko ziołowy ,cytrusowy ,dla mnie męczący i drażniący. Efektów działania nie zauważyłam żadnych.

Niestety krem jest grubo średni. Regularna cena jest kosmiczna i absolutnie nie jest warta zapłaty . Kupiłam go na promocji za 15 euro i tez uważam ze przepłaciłam biorąc pod uwagę ze krem niczego w mojej pielęgnacji nie poprawił. Jest go dużo bo aż 75 ml i dlatego męczymy się z nim dłużej. Jest dosyć zadki trochę żelowy i nakłada się go łatwo na skore. Wchłania się w 80% reszta jest przyjemna w odczuciu bo krem nie jest ciężki i to chyba na tyle. Używałam go tylko na noc bo podnajmujący się nie nadaje. Rano budziłam się ... obudzona niestety żadnego efektu baby Face lubmega nawilżenia. Zwyczajna średnio wypoczęta cera szczęśliwie bez wyprysków - a dużo kosmetyków mnie zapycha. Zapach nie jest przyjemny. Można odpuścić sobie zakup tego kremu