Marion Mała Stylistka, Balsam na małe sprężynki `Oto loki` 

Krem został zakupiony pod wpływem niskiej ceny, za czasów kiedy wydobywałam skręt. Później dopiero otrzymałam info od jednej z włosomaniaczek, że nie jest on nawet zgodny z CG. Kiedy w końcu na spokojnie przeanalizowałam skład, okazało się, że nie jest on za wesoły. Powinno się unikać produktów z silikonami przy falach/lokach. Użyłam tego kremu kilkukrotnie w różnych wariantach i tylko w jednym spodobał mi się efekt - który być może i tak był spowodowany nocną fryzurą. Ile ludzi na świecie tyle włosów, w moim przypadku to kompletna klapa.

Mimo że to produkt na małe sprężynki to spróbowałam użyć na swoje duże :) być może są lepsze stylizatory ale zdarza mi się go użyć i bardzo ładnie podkreśla mi skręt i sprawia że loczki są lśniące i takie "pełne". Jak z każdym produktem jednak trzeba wiedzieć ile go użyć - zbyt duża ilość może sprawić, że włosy będą wyglądały nieświeżo. Cena i zapach ok.

Używam tylko wtedy gdy następne mycie robię oczyszczające, gdyż posiada trudno zmywalne sylikony. A co do samego balsamu, to znam go i na przestrzeni lat zużyłam kilka opakowań. Lekko definiuje mi skręt, użyty na mokre włosy jako bs i odciśnięty nie obciąża i nie skleja. Bardziej dla fanek lekkich stylizatorów, syoss to nie jest :). Dopiero niedawno doczytałam, że jest dedykowany włosom małych dzieci :), pewnie dlatego mi się sprawdza, gdyż moje są bardzo cienkie i delikatne.

Może i ten balsam jest dla dzieci, ale ja się tym nie przejęłam i kupiłam do stylizacji swoich falo-loków (wurly). Generalnie jeżeli chodzi o stylizowanie, to mam swojego ulubieńca od 2-3 lat (Żel Syoss), każdy inny stylizator jest za nim lata świetlne. Ale nie poddaję się i od czasu do czasu testuję nowości. Balsam na małe sprężynki był kiedyś dostępny w Biedronce, tam go kupiłam za jakieś grosze. Opakowanie to miękka tubka z marną grafiką. Nie zużyłam produktu do końca, więc nie wiem, czy da się z niej wydobyć końcówkę kosmetyku. Na plus na pewno to, że opakowanie to taki typowy travel size. Zapach balsamu delikatny, określiłabym go jako neutralny. Konsystencja produktu jest lekka. Nie miałam problemu z aplikowaniem go na włosy - nie spływał i nie uciekał z dłoni. Najpierw balsam stosowałam solo. Po każdym myciu wgniatałam go w lekko ociekające wodą włosy, które na kilkanaście minut zawijałam w koszulkę bawełnianą (tzw. plopping). Niestety w tej roli produkt nie sprawdził się kompletnie. Nie definiował skrętu, puszył włosy. Ze skrętu 2c z pojedynczymi rulonami 3a robił mi marne fale w naciąganym typie 2a. Ja wiem, że on nie ma mocy Syoss'a, ale jednak kilku innych kremów do stylizacji używałam i aż takiej masakry na głowie mi nie robiły. Później balsam zastąpił mi odżywkę bez spłukiwania - nakładałam go pod żel. W takiej roli krzywdy nie robił, ale też nie zauważyłam, aby jakoś korzystnie wpływał na stylizację. Wręcz powiedziałabym, że osłabiał działanie Syoss'a. Plus był taki, że nie przyspieszał przetłuszczania włosów i nie obciążał ich. Mimo to, nie dałam rady skończyć całego opakowania, a że nie miałam go komu oddać to niestety wylądował w śmietniku... Niezależnie od sposobu w jaki testowałam ten balsam, obietnice producenta nie zostały spełnione - ani nie podkreślał loków, ani nie radził sobie z niesfornymi kosmykami. Nie dodawał włosom blasku, nie wygładzał ich. Może faktycznie jest na małe, a nie duże sprężynki :D. Podsumowując, nie jest to produkt, który zrobił na mnie dobre wrażenie. Moje włosy zdecydowanie nie polubiły go. Może gdybym spróbowała innej metody stylizacji z tym produktem byłoby lepiej, ale nie będę dla jednego kosmetyku zmieniać sprawdzonego sposobu.

Z Marionu czasami zdarzały się perełki, więc przy okazji zakupów w drogeriach internetowych często sprawdzałam, co tam można za parę groszy wrzucić dodatkowo do koszyka. Tym sposobem w moje ręce trafił Balsam na małe sprężynki, choć przyznam, że pomimo dość kreskówkowego designu, kompletnie nie pomyślałam na początku, że to produkt dedykowany włosom dziecięcym. Postanowiłam jednak nałożyć go na swoje nieco starsze loki. :) Używałam tego produktu tylko w charakterze odżywki/stylizatora bez spłukiwania, nakładanego na mokre włosy, i odgniatanego. W ten sposób zazwyczaj używam odżywek b/s, a ponieważ na suche włosy później co do zasady nie nakładam nic, to ten etap mojej pielęgnacji służy właśnie zdefiniowaniu skrętu po myciu. Szczerze mówiąc - szału nie było. Nie zauważyłam żadnego wpływu tego balsamu ani na kondycję włosów (choć tego oczekiwałam akurat najmniej), ani na efekt stylizacji. Włosy układały się różnie, w zależności od poprzednio użytych kosmetyków i ich humoru. Na plus to, że nigdy nie obciążył znacząco włosów, nie posklejał, nie przyspieszał przetłuszczania. Spora ilość silikonów chroni też włosy przed działaniem czynników zewnętrznych (uwaga, Polyquaternium-37 zmywa się tylko silnym detergentem!). Skład nie jest idealny, ale w przypadku kosmetyków nakładanych na martwą tkankę taką jak włosy nie panikuję jeśli chodzi o jakieś niefajne konserwanty czy parabeny (który, mimo deklaracji producenta, znajduje się w kosmetyku - Methylparaben). Tubkę 75 ml łatwo zabrać w podróż, w tym do bagażu podręcznego samolotu, i początkowo właśnie w tym charakterze jej używałam. Odkąd podróżowanie jest zawieszone, używam jej bardziej regularnie i po około dwóch miesiącach (+ wszystkie poprzednie okresy wyjazdowe, po kilka dni w ciągu ostatniego roku) dobijam do denka. Opakowanie dość wygodne, miękka tubka z której łatwo wycisnąć produkt, ale nieprzezroczysta, więc zużycie trzeba oceniać "na wagę". Pewnie przy samym końcu trzeba będzie ją rozciąć, by zużyć całość. Konsystencja kremu dość lekka, ale nie lejąca się. Zapach neutralny. Balsam w cenie ok. 6-8 zł, nie widziałam stacjonarnie, dostępny przede wszystkim w drogeriach internetowych. Raczej nie warto polować na niego jakoś specjalnie, ale przy okazji innych zakupów można sobie o nim przypomnieć.

Kupiłam balsam w którymś z dyskontów, kosztował jakieś grosze, wprawdzie dla dzieci, ale sprawdzić można. Moje włosy mają tendencje do falowania, chciałam żeby balasam spowodował, że fale utrzymają się w ciągu dnia, jednak nie zrobił nic. Niezależnie czy go użyje czy nie włosy są takie same. Próbowałam na różne sposoby z olejkami, odżywkami, ale bez efektów. Oprócz dyscyplinowania fal i loków, producent obiecuje brak puszenie i faktycznie to się zgadza. Może dziecięce włosy są bardziej podatne, u mnie nie sprawdził.

Moja córka ma bardzo kręcone włosy i próbowałam wszystkiego między innymi tego Balsamu . Naprawdę nie powala mam wrażenie ,że włosy wyglądają po nim jak były by przetłuszczonej wręcz nie umyte :/ Cena jest ok ale już więcej go nie kupię . Włosy nawet lepiej się nie rozczesywały a miały łatwo się rozczesywać . Włosy miały się nie puszyć no fakt nie piszą się bo wyglądają jak by były przetłuszczone ;( Po pierwszej aplikacji mówię okey może za dużo nałożyłam ale przy następnej wzięłam naprawdę mało i co i znowu to samo ;( Ja osobiście nie polecam jak dla mnie ocena to 2+ za cenę i za delikatny nie odpychający zapach ;)

Obie z córką mamy długie, falowane włosy, które lubią się puszyć, dlatego po każdym myciu nakładam na nasze czupryny kremy/sera, które je wygładzą i zdyscyplinują. Młoda ma z racji wieku zdrowsze i mocniejsze włosy, dlatego są zdecydowanie mniej wymagające, ale potrzebują czegoś dla lepszego rozczesywania. Krem rzucił mi się w oczy podczas zakupów w Biedronce i zachęcił tymi sprężynkami. Balsam ma biały kolor i delikatny, kremowy zapach. Raczej neutralny, bo ani nie odpycha, ani nie powala. Jest słabiutki i na włosach praktycznie niewyczuwalny chwilę od nałożenia. Po wyciśnięciu z tubki wydaje się gęsty i zwarty, jednak łatwo rozsmarowuje się pod wpływem ciepła dłoni i nakłada na włosy równomierną warstwą. Szybko wchłania się we włosy. U siebie aplikuję krem na wilgotne po myciu włosy, zostawiam do naturalnego wyschnięcia i idę spać. Rozczesuję je dopiero rano na sucho. Córce czuprynę rozczesuje zaraz po myciu, bo inaczej po wyschnięciu miałaby masakrę i wielkie gniazdo na głowie. Niestety, nie zauważyłam, żeby balsam pomagał w bezbolesnym rozczesaniu włosów. Trzeba robić to bardzo powoli i niezwykle delikatnie, jakby się nie nałożyło absolutnie niczego. U mnie nie wygładza włosów ani ich nie nabłyszcza. Jednak w jakimś stopniu je chroni, bo nie zauważyłam zwiększonej łamliwości i/lub rozdwajania końcówek. Chociaż w dużym stopniu jest to zapewne zasługa rozbudowanej pielęgnacji i spinania włosów. W przypadku młodszych i zdrowych włosów sprawia, że są gładkie, błyszczące i po 2 miesiącach od cięcia końcówki nadal pozostają w dobrym stanie. Działania dyscyplinującego loki nie zauważyłam wcale. Nie ma żadnego wpływu na skręt włosów, chociaż obie mamy włosy z tendencją do kręcenia. Skład raczej średni, bo mało w nim konkretów. Powiedzmy, że pielęgnująco ochronny. Mamy wysoko glicerynę, gdzieś tam w środku olej ze słodkich migdałów, ale są też sylikony, chroniące przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Są też parabeny i fenoksyetanol, ale że produkt nakładamy tylko na długość, to przymykam na to oko. Opakowanie w formie nieprzezroczystej tubki wykonanej z matowego plastiku. Zamykana na zatrzask wykonany z dobrej jakości plastiku. Nic nie pęka, nic się nie zacina i nie otwiera samoistnie. Grafika dziecięca, ale estetyczna i nieprzeładowana. Opakowanie generalnie na plus i to ono pierwsze przyciągnęło mój wzrok. Cena niziutka, bo nie przekracza 10 zł. Kosmetyk dostępny w Biedronkach i wielu sklepach internetowych.

Kosmetyk ten nakładam mojej siostrzenicy po kąpieli, mała ma bardzo mocno kręcone włosy i nieodpowiednio dobrane kosmetyki powodują, że na głowie robi się afro tudzież baran.. Ten kosmetyk zdyscyplinował jej włosy niemal idealnie. Włosy były błyszczące co się rzadko zdarza a skręt był mocny i sprężysty. Odpowiednio dociążył włosy i zapobiegł ich puszczeniu się.

Mam długie włosy z tendencją do falowania, niestety nie dogadały się z balsamem. Kupując go w biedronce wiedziałam, że jest dla dzieci ale co za różnica XD Kupiłam z myślą o podkreśleniu swoich fal ewentualnie wyprodukowaniu czegoś na kształt loków. Niestety balsam niezależnie od użytej ilości powoduje u mnie tylko lepkie strąki idące w stronę dredo-kołtuna nie polubiłam go. Możliwe, że jeszcze kilka razy przetestuję go w różnych warunkach ale wydaje mi się że nie jest to nic wartego zachodu.

Kupiłam ten balsam z ciekawości, moje włosy są pofalowane i mają tendencje do puszenia się. Byłam w supermarkecie i leżał sobie samotnie przy kasie i pod wpływem impulsu postanowiłam go kupić. Nie miałam pojęcia, że jest to produkt przeznaczony dla dzieci, ale to nie ma znaczenia na moje włosy działa świetnie - podkreśla fale i niweluje puszenie się. Produkt ma urocze opakowanie i bardzo wygodnie dozuje się jego ilość. Polecam :)