Anwen Odżywka do włosów o wysokiej porowatości `Emolientowa Melisa` 

Ta odżywka sprawdziła się u mnie tak samo dobrze, jak inne odżywki tej marki, ale jednak osobiście wolę inny emolient z ich kolekcji. O tym produkcie nie mogę jednak powiedzieć złego słowa. Działa tak jak emolientowy produkt działać powinien. Wygładza włosy, sprawia, że wyglądają lepiej i są przyjemniejsze w dotyku. Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do melisy wrócę.

1) Opakowanie Anwen, Odżywka do włosów o wysokiej porowatości `Emolientowa Melisa` posiada wygodne, klasyczne opakowanie, w formie takiej tubki. Produkt się nie wylewa, jest wygodny w użyciu. Szata graficzna powiązana z nazwą odżywki. 2) Konsystencja/zapach Konsystencja produktu kremowa, nie wodnista. Zapach - delikatny, nie drażniący, melisa. 3) Skład Odżywka w składzie nie zawiera substancji wysuszających. W przeważającej części są to składniki emolientowe. Również znajdują się składniki mające działanie nawilżające (humektanty) np. mocznik, lecz ich stężenie, jak zapewnia producent jest dość niskie, co czyni odżywkę - emolientową. Nie zawiera silikonów. 4) Działanie zapewnione przez producenta "Dzięki emolientom Twoje włosy staną się bardziej gładkie, błyszczące i elastyczne. Zmniejszy się ich podatność na puszenie." Producent zapewnia, że włosy dzięki zawartości składników emolientowych - tj. różnych rodzajów olei - nie będą się puszyć. Dodatkowo będą gładkie i błyszczące. 5) Działanie faktyczne Po użyciu odżywki faktycznie włosy są wygładzone. Dzięki zawartości emolientów łuska włosy zdaje się być bardziej domknięta i włosy nie puszą się. Idealnie sprawdza się również do emulgacji oleju z włosów. 6) Podsumowanie Jest to już moje chyba 4 opakowanie, więc to o czymś świadczy. Odżywka zapewnia mi efekt wygładzenia włosów, bez puszenia. Faktycznie jest prawie całkowicie emolientowa. Odżywka nie zawiera silikonów, przez co nie powoduje takiego całkowitego efektu sypkich włosów. Jednak przyczynia się do domknięcia łuski włosa, co właśnie sprawia, że włosy są gładkie. Moja ocena? 9/10!

Słyszałam dużo pozytywnych opinii na temat Anwena, więc chciałam go przetestować na moje wysokopory. Zaczynając od samego opakowania - niestety nieszczelne. Zostawiałam go często w brodziku kiedy myłam włosy i co zgrozo, za każdym razem pochłaniał wodę w zamknięcie przez co można było bardzo łatwo potem o zepsucie się produktu. Samo wieczko nie chciało się zamykać, więc strzelam że miałam akurat wadliwą serię. Zapach dość inny niż typowe dzisiejsze odżywki do włosów, które pachną jak z salonu fryzjerskiego czy też słodko. Tutaj pachniało akurat roślinami - melisą. Jeśli chodzi natomiast o sam produkt, czy coś zdziałał niesamowitego na moich włosach? No nie, nie zauważyłam żadnych zmian odkąd zaczęłam używać tego produktu przez kilka miesięcy. Nie widziałam poprawy w nawilżeniu czy też w puchu. Miałam wrażenie, że daję na siebie produkt który i tak nic nie robi.

Mam wysokopory rozjaśniane i generalnie lubię się z różą od Anwen. I do róży wrócę. Działa na moich włosach tyle co nic. Zero wygładzenia, naolejowania, no nic. Największe rozczarowanie - nie pachnie melisą D:

Markę Anwen poznałam już jakiś czas temu, za sprawą produktów tj. szampon kawowy, proteinowa orchidea czy emolientowa róża. Tak naprawdę żaden z nich niczym mnie nie zaskoczył, w każdym coś było dla mnie nie tak. Aż trafiłam na „Emolientową melisę” (która idealna też nie jest) i mogę śmiało stwierdzić, że jest to do tej pory najlepszy kosmetyk od Anwen jakiego używałam. „Emolientowa melisa” wygląda praktycznie jak każdy inny kosmetyk Anwen. Nie da się ich pomylić z żadną inną marką. Prosta grafika, jasne informacje. Trochę bałam się tego produktu, że przeciąży moje włosy tak samo jak emolientowa róża, i tak samo zabije „zapachem”. Byłam w niezłym szoku przy pierwszym użyciu. Konsystencja kremowa, dobrze mi znana z innych produktów od Anwen (choć jakoś tak… mniej wydajna?), brak obciążenia włosów iii…. szok! Delikatny zapach (co u Anwen jest chyba niespotykane). Jak dla mnie nie pachnie melisą, niestety wyczuwam olej brokułowy. Przy dłuższym stosowaniu może męczyć, mimo iż jest dosyć subtelny. Lubię moje włosy po tej odżywce, nie puszą się, nie strączkują, wyglądają dobrze nawet na drugi dzień. Jest to zdecydowanie lżejsza odżywka od róży, więc jeśli włosy się z nią nie polubiły, to na 99% polubią się z melisą. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony dotychczas kosmetyk tej marki.

Zdecydowanie moja ulubiona odżywka emolientowa. Sprawdza się zarówno przy metodzie MO jak i OMO. Delikatny zapach, bardzo neutralny. Odżywka dobrze wygładza włosy i dociąża, ale nie powoduje efektu przeciążenia. Bardzo wydajna.

Bardzo lubię emolientową różę, więc postanowiłam wypróbować melisę do włosów wysokoporowatych. Niestety, w moim przypadku jest rozczarowanie. Mam włosy rozjaśniane, jest lekki skręt, puszą się niemiłosiernie i są szorstkie. Emolienty są więc koniecznością. W przypadku róży moje włosy są fajnie wygładzone i dociążone. Melisa niestety tylko pogarsza sytuację. Włosy nadal się po niej puszą (próbowałam z różnymi szamponami). Używałam jej jako pierwsze O w metodzie OMO, chociaż rzadko myję włosy w ten sposób, nie przynosiła tak fajnego efektu jak róża. Wreszcie dałam mikro porcję jako odżywkę bez spłukiwania, to włosy zamieniły się w strąki. Wykańczam ją więc w normalny sposób, ale rzadko i tylko wtedy, gdy wiem, że nie będzie zbyt dużej wilgoci. Konsystencja jest bardzo gęsta. Trudno wydobyć odżywkę z opakowania, rozprowadzenie jej równomiernie na długości włosów jest trudne i dość uciążliwe. W mojej łazience nie zagości na dłużej niestety. Wracam do róży ;)

Widząc każdą nowość od Anwen zawsze pragnę ją mieć - nie inaczej było w przypadku "Emolientowej Melisy" czyli siostry znanej i lubianej przez wiele osób "Emolientowej Róży". "Emolientowa Melisa" ma gęstą konsystencję, biały kolor i delikatny zapach melisy, który nie utrzymuje się długo na włosach. Co różni ją od Emolientowej Róży? Oprócz zapachu (który jest o wiele, wiele delikatniejszy) to przede wszystkim skład. W Melisie znajdziemy 4 oleje (z nasion maku, nasion rzodkiewki, krokosza barwierskiego, nasion brokułu), natomiast w składzie Róży znajdziemy 6 olejów (z pestek dyni, nasion brokułu, nasion maku, krokosza barwierskiego, nasion rzodkiewki) oraz masło shea. Melisa jest zatem o wiele lżejsza od swojej starszej siostry. Używam jej przeważnie jako drugie O w metodzie OMO . Odżywka fajnie wygładza włosy i dociąża je, ale jednocześnie ich nie obciąża. Co do dociążenia to jest ono mniejsze niż w przypadku Emolientowej Róży, jednak dla moich wysokoprów jest po prostu w punkt. Fantastycznie radzi sobie ze zniwelowaniem puchu, nadaje piękny blask i miękkość. Co więcej - nadaje się do emulgowania oleju. Jestem z niej bardzo zadowolona i czuję, że to nie moje ostatnie opakowanie tej odżywki.

Odżywka ta praktycznie nie pachnie (co zaskakuje w Anwen, gdzie wszystko ma intensywne kwiatowe zapachy), jeśli chodzi o działanie - nie jest zła. Określiłabym ją jako zwyczajną, cudów nie robi, ale nie jest najgorsza. Mimo wszystko chyba wolę Emolientowy Irys fakt faktem, że jest dość trudno dostępna, więc myślę, że są lepsze odżywki emolientowe niż ta

Odżywkę testowałam dzięki próbkom, które otrzymałam do zakupów w Anwen. Jest ona dedykowana włosom puszącym się i elektryzującym, o wysokiej porowatości. Kolor ma biały, konsystencja bardzo kremową i przyjemny, ziołowy zapach. Odżywka Anwen zawiera 4 naturalne oleje: brokułowy, który wygładza włosy jak silikon, makowy, z rzodkiewki i z krokosza barwierskiego. Dzięki takiemu składowi, włosy stają się naklejone i ujażmione. Nazywają blasku i mocy. Odżywka przeznaczona jest do stosowania zamiennie z innymi, więc sądzę, że na codzień mogłaby obciążać włosy.