Long4Lashes Lip Tattoo, Long-lasting Lip Tint Peel-off Formula 24h Pomadka peel-off

Ładna, zgrabna buteleczka. Zachęciła mnie formuła peel-off . Formuła żelowa, z pędzelkiem. Po nałożeniu lekkie uczucie ściągania. Ciężko nałożyć idealnie równo. Po zastygnięciu, łatwo można ściągnąć produkt. Kolor bardzo ładny, ale widać, że nie w każdym miejscu złapał tak samo. Dla mnie założeniem takiego tintu jest szybko i na długo. Natomiast przed nałożeniem przydałoby się zrobić peeling ust, dobrze nawilżyć to może kolor byłby równy. Dziwny posmak. 24h nie wytrzyma, daje mu max 2-3h i to w dodatku bez picia i jedzenia, a jeśli ktoś ma nawyk zwilżania ust to 1h ;) Nawet jeśli chciałabym kupić ponownie to nie wiem jaki mam kolor, gdyż od spodu jest jedynie różowa kropka, bez jakiegokolwiek numeru czy nazwy koloru, więc jeśli wyrzuci się tekturowe opakowanie to koniec ;) Cena kosmos jak za taki bubel. W dodatku po otwarciu jedynie 3 miesiące.

Moje usta są bardzo blade i naprawdę mało wyraziste. Ponieważ wbrew temu-lubię energetyczne, soczyste kolory na wargach, bardzo często decyduję się na podbarwianie ust różnego rodzaju tintami. Dzięki nim nawet w sytuacji, gdy błyszczyk czy pomadka się zmażą, spod koloru nie wyzierają blade, niemal niewidoczne usteczka. Przez lata wypróbowałam wiele kosmetyków służących nadaniu ustom barwy i poprawiających kontur. Nie mogłam zatem przejść obojętnie obok makijażowej propozycji od 4 LONG LASHES. Lip Tattoo 24 h to rodzaj żelowej farbki, która według opisu producenta ma nie tylko nadać trwałą, wielogodzinną barwę, ale też dzięki obecności m.in. kwasu hialuronowego – ma za zadanie wygładzić, nawilżyć i wygładzić usta. Kosmetyk ukryty w eleganckim, czarno- złotym opakowaniu zaopatrzonym w pędzelkowy aplikator wydawał się być całkiem ciekawym produktem. Niestety, żadna z obietnic producenta nie okazała się być prawdziwa. Bardzo gęsty, żelowy produkt, pomimo obecności pędzelka, trudno precyzyjnie nałożyć na usta. Po lekkim zastygnięciu pseudo żelu na ustach pozostaje intensywny, ale nierównomierny i bardzo sztuczny kolor (w moim przypadku bordo). Nie ma mowy o klasycznym efekcie tintów, a uzyskany efekt nie ma żadnego związku z obiecywanym efektem podrabiającym „makijaż permanentny”. Jednak nawet nie to jest w tym produkcie najgorsze. Lip Tattoo autentycznie masakruje usta. Po użyciu specyfiku wargi są ściągnięte, suche, pieką i aż bolą. Nie ma mowy o systematycznym używaniu produktu, bo naprawdę zmasakruje każde usta. W połączeniu z absurdalną ceną i małym wyborem kolorów, to najgorszy produkt do ust, który dotychczas testowałam. Nie tylko odradzam, ale z całą stanowczością stwierdzam, że Lip Tattoo to kosmetyk, który powinien zniknąć ze sprzedaży. Porażka, za którą producent powinien nie tylko zwrócić wydane przez użytkowniczki pieniądze, ale zwyczajnie się wstydzić.

Plusy: + Sam pomysł, ale wykonanie i działanie leży. Minusy: - Absurdalnie wysoka cena, - Trwałość, - Bardzo długo się schodzi z aplikacją produktu, - Działanie, - Bolesne ściąganie z ust, - Mały wybór kolorów do wyboru, - Mały efekt daje i tragiczna trwałość. Dla mnie produkt beznadziejny.

Pomadka z tą formułą sprawdziła się u mnie idealnie. Bo ja zawsze wszystko zjadam. Po zaschnieciu utrzymywała się przez cały czas. Nawet picie i jedzenie jej nie ruszyło. Mocny nasycony kolor.. fajna konsystencja. Jestem bardzo zadowolona.

Wybrany przeze mnie tint ma piękny kolor o nazwie: Elegant Raspberry. Sam produkt jest bardzo ciekawy i faktycznie utrzymuje się na ustach całkiem długo, bo ok. 4-6h. Odcień jaki otrzymałam na moich ustach przypomina mi ciemną fuksję. Bardzo twarzowy kolor, który odejmuje lat. Ale w moim przypadku schodzi on nierównomiernie, pozostawiając nieestetyczne plamy. Mimo to i tak uważam, że jest to produkt godny polecenia dla osób, które mają zadbane i mało wymagające usta, bez problemu suchych skórek. Opakowanie i produkt: Opakowanie przypomina te z eyelinerem w płynie. Aplikator w formie pędzelka, który jest dosyć wygodny i całkiem precyzyjny. Produkt jest bardzo gęsty, i jakby odrobinę żelowy. Tint ten realnie ma kolor ciemnego burgundu i jest o wiele ciemniejszy niż kolor, który otrzymujemy na ustach. Zapach produktu nie jest zbyt przyjemny, ale da się wytrzymać. Aplikacja i działanie: Jak już wspomniałam wcześniej aplikujemy go pędzelkiem. Ja osobiście nie miałam większych problemów z nadaniem kształtu moim ustom i uważam że aplikator jest wystarczająco precyzyjny, żeby nie zrobić sobie większej krzywdy. Co dalej? Tint zastyga całkiem szybko, tworząc na naszych ustach cienką warstwę koloryzującą o formule peel-off. Nie ma większych trudności z jej ściągnięciem, można nawet powiedzieć, że schodzi całkowicie przy pierwszym podejściu. Oczywiście otrzymany kolor najlepiej jest zabezpieczyć jakimś błyszczykiem, aby wytrzymał nam dłużej na ustach. Kiedy miałam go na ustach czułam delikatne mrowienie, jednak sam tint krzywdy mi nie zrobił. Nie uczulił mnie i nie podrażnił. Jednakże jest to produkt dla osób, które nie mają w ogóle problemu z przesuszaniem się ust i suchymi skórkami. Mimo iż moje usta były przygotowane do aplikacji, czyli zostały odpowiednio nawilżone, skórki zmiękczone i usunięte, to kiedy produkt tracił na kolorze i się zjadał, na ustach pozostawały nieestetyczne plamy koloru, które mocno się odznaczały. Wyglądało to tak, jakby pigment w miejscach gdzie wcześniejsze skórki zostały usunięte trzymał się mocniej, natomiast na nienaruszonej warstwie naskórka łapał słabiej, A to z kolei doprowadzało do nierównomiernego tracenia koloru. Dlatego też jest to produkt, który fantastycznie się sprawdzi u osób, których usta są mało wymagające w odniesieniu do ich pielęgnacji. Dostępność i cena: Produkt jest raczej średnio dostępny stacjonarnie. Dostać go można w drogerii Superpharm, ale nie wiem w jakiej cenie. Inaczej prezentuje się sytuacja dostępności internetowej. Tint dostępny jest w wielu drogeriach internetowych w cenie regularnej od 20-24zł. Oczywiście na promocjach dostaniecie go taniej.

Odwiedzając drogerię Rossmann - zwróciłam uwagę na produkt Long4Lashes: Lip Tattoo. I zdecydowałam się go przetestować - wybierając oczywiście kolor czerwony. Buteleczka robi naprawdę obiecujące wrażenie. Połączenie czarnego i złotego koloru - powoduje, że buteleczka wydaje się bardzo elegancka. Szminkę nakłada się bardzo łatwo i wygodnie. Produkt bardo szybko zasycha. Łatwo można zdjąć ją po zaschnięciu - w jednym kawałku. Kolor jest naprawdę ładny - czerwień robi wrażenie. Jednak intensywność: jest dość słaba. Niestety, efekt jaki pozostawia na ustach nie do końca mnie satysfakcjonował. Zauważyłam, że kolor jest mocno nierównomierny i uwydatnia suche skórki lub niedoskonałości ust. Do tego - jako wadę tego produktu mogę dodać również trwałość. Z pewnością nie wynosi ona 6h (które zapowiada producent).

Produkt sam w sobie elegancki. Byłam ciekawa efektu to i wypróbowałam. Kolor piękny głęboka wręcz krwista czerwień. Zapach nie do końca mi odpowiada. Po nałożeniu odczekałam 5 minut. Produkt super ściągnąć, schodzi w jednej płachcie. Kolor po ściągnięciu malinowy. Nie spodziewałam się takiego efektu, nie jest zły choć myślałam że pójdzie w tą czerwień. Produkt Nie wysuszył mi ust za co daje plus, chociaż myślałam że będzie tragedia. Czy trzyma się 24H? Nie. Miałam go ok.6 godzin. Schodzi w coraz delikatniejszy odcień.

To pierwszy tego typu kosmetyk, który można nazwać tatuażem do ust. Ta formuła mnie bardzo zaciekawiła...ale niestety się u mnie nie sprawdziła. Plusy: - dość szybko wysycha na ustach -żel łatwo schodzi z ust (jeśli są dobrze nawilżone) - kolor jeśli utrzyma się na ustach jest intensywny (czerwień) Minusy: - trzeba go nakładać bardzo precyzyjnie - dość ciężko przykleja się do ust, mimo mocno klejącej, gęstej konsystencji - żel wchodzi w załamania - kolor na moich ustach rozkłada się nierównomiernie mimo użytej pielęgnacji - delikatnie wysusza usta (jeśli nie użyjemy olejku) - słaba trwałość koloru: ok. 2 godzin, zjedzenie obiadu zmazało prawie wszystko. Moje usta nie polubiły się z tym kosmetykiem. Nie przekonuje mnie on.

Mi działanie tego kosmetyku nawet się podoba. Jest to pierwsza pomadka w typie peel off jaką stosowałam i nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać. Przede wszystkim to co jest bardzo ważne, do aplikacji tego kosmetyku trzeba mieć zdrowe, nawilżone usta. Przy suchych lub podrażnionych ustach niestety może być wyczuwalne pieczenie, a kosmetyk może podkreślać suche miejsca poprzez mocniejszy pigment w tych miejscach. Aplikacja kosmetyku wymaga nieco wprawy. Trzeba naprawdę równomiernie rozłożyć kosmetyk na ustach i bardzi pilnować się konturów ust. Wymaga to dużej precyzji, ale za drugim i trzecim razem już jest łatwiej. Na szczęście nawet jak za pierwszym razem nie wyjdzie, to można pomadkę dosztukować w brakujących miejscach. A w razie wyjścia poza kontury wystarczy zmyć płynem mmicelarym. Co do efektu to dla mnie jest on zadowalający. Usta po zdjęciu wartewki pomadki posiadają na początku dość intensywny kolor, zarówno jak trzyma się go 5 minut jak i 15. To co ważne, to żeby faktycznie po użyciu pomadki nie jeść ani nie pić przez godzinę bo może się całkowicie zetrzeć kolor. Efekt na ustach nie utrzymuje się 24 godzin, ale dla mnie utrzymuje się wystarczająco długo, usta przez długi czas są podkreślone i nie musze co chwila malować ich pomadką, nawet po jedzeniu. Lepiej moim zdaniem stosować kosmetyk rano, czy w dzień, a nie na noc, bo zwyczajnie jego działanie nie wytrzyma całego kolejnego dnia. Po stosowaniu kosmetyku nie zauważyłam, żeby usta bardziej się przesuszały czy podrażniały.

Kosmetyk wygralam w konkursie , wybierajac dla siebie kolor Red Intuition. Czerwony kolor, ktory z czerwonym nie ma nic wspolnego bardziej z mocnym ciemnym rozem. Mimo tego bylam ciekawa formuly i efektow, gdyz nigdy nie uzywalam takiego preparatu peel-off. Lip tatoo ma postac zelowego gestego zelu, ktory po zaschnieciu tworzy cienka warstewke. Po 5 min. nalezy ja sciagnac, tak tez zrobilam. Zostal intensywny kolor, jednak nie jednolity, nalozylam na niego blyszczyk. Minusem jest to ,ze trzeba szybko nakladac zel, gdyz szybko zastyga. No i precyzyjnie, wszelkie nie dokladnosci potem widac. Skore tez zabarwia kolorem. Przy aplikacji wywoluje pieczenie, zapach alkoholowy. Efekt kolorowych ust nie trwaly, szybko schodzi. Cena znosna ok.20zl,sama raczej nie skorzystam drugi raz

Pomadkę dostałam od firmy w ramach wygranego konkursu. Myślałam,że naprawdę będzie się długo utrzymywać na ustach. Jednak mam mieszane uczucia co do niej. Przygotowałam usta tak jak podane było w opisie. No i efekt utrzymał się przez parę godzin. Być może robiłam coś źle ale już miałam takie pomadki 2 lata temu innej firmy i też nie utrzymywały się dłużej.plusem zapewne jest to, że pomadka nie ma żadnego chemicznego posmaku. Osobiście wolę pozostać przy tradycyjnej szmince.

Na wstępie od razu napiszę, że jest to mój pierwszy produkt tego typu- znaczy się pomadka peel off. Kupiłam z ciekawości skuszona promocją (10 zł to nie 25) w Rossmannie. Pewnie gdyby nie promocja nie kupiłabym tego cudaka, bo opinie ma, powiedzmy ładnie, niepochlebne. Ja jednak jak zwykle idę na przekór i mnie się ten produkt nawet podoba.

Long4Lashes Lip Tattoo zdecydowałam się zakupić, ze względu na innowacyjną aplikację i obietnicę makijażu permanentnego. W ofercie znalazłam tylko 3 odcienie, z których Rosewood najbardziej przypadł mi do gustu. Produkt przypomina błyszczyk z pędzelkiem. Posiada chemiczny zapach i kleistą formułę. Pierwsza aplikacja była nieudana. Należy opracować swój własny sposób nakładania oraz wyczuć np. miękkość pędzelka. Lip Tattoo barwi usta i skórę, dlatego ważne jest by dokładnie i równo go rozprowadzić. Wyjechanie poza krawędź będzie wyglądało mało estetycznie. Przy kolejnych próbach malowanie rozpoczynałam od dokładnego obrysowania linii ust, a później wypełniałam środkową część. Nie żałowałam żelu (spadła wydajność). Grubsza warstwa - schła wolniej ale łatwiej i w jednym kawałku dawała się usunąć (nie zostawały strzępki). Moja skóra była sucha i spięta, dlatego po ściągnięciu "maski" potrzebowałam nawilżenia (balsam lub bezbarwny błyszczyk, jak na załączonym zdjęciu). Zauważyłam także, że jednolite pokrycie kolorem uzyskałam dopiero po uprzednim przygotowaniu ust. Mianowicie, niezbędny jest peeling i nawilżenie. Każda sucha skórka zostanie podkreślona lub pigment nie złapie w tym miejscu (powstaną prześwity). Gdy opanowałam idealne nakładanie (trochę to trwało), mogłam skupić się na efekcie końcowym. W moim przypadku makijaż mogę uznać za permanentny gdy nic nie jem. Fakt, nie zostawiał śladów na szklankach, natomiast zdarzały się odbicia na zębach. Dodatkowo ma tendencję do nierównomiernego znikania. Zbiera się w kącikach, a znika - plackami - z innych miejsc. Producent zaznaczył, że czas trwania jest zależny od wielu czynników, m.in. ilości spożywanych pokarmów i indywidualnych właściwości skóry, więc permanentność pominę w ocenie. Skupię się na braku pielęgnacji, nawilżenia i na nieestetycznym ścieraniu się koloru. Początkowy efekt jest bardzo ładny, pigmentacja intensywna, kolor do mnie przemawia, ale sama aplikacja ... ... ... męcząca, jak dla mnie zbyt czasochłonna.

Od dawna ciekawił mnie ten produkt, jednak dość wysoka cena skutecznie mnie odstraszała. Kupiłam w Cnd za niecałe 10 zł i jeśli mam być szczera to produkt nie jest wart nawet tej ceny. Pomimo zapewnień producenta i prawidłowej aplikacji bardzo krótko trzyma się na ustach, z pewnością sugerowana nazwa Lip Tattoo nie ma tutaj nic wspólnego z tym kosmetykiem, to żaden tatuaż. OPAKOWANIE Produkt znajduje się w eleganckim opakowaniu w kolorze białym ze złoto-czarnymi napisami oraz ilustracją przedstawiającą usta. Kolor na dole i kolor ust sugeruje odcień kosmetyku. Na każdej ze ścianek znajdziemy wszystkie istotne informacje na temat tego produktu, a w środku dodatkowo ulotkę z dokładnym opisem aplikacji. Tatuaż znajduje się w opakowaniu przypominającym mi eyelinery, choć jest dużo większe i szersze, jednak nadal przypomina kałamarz. Kosmetyk aplikujemy na pomocą wąskiego pędzelka, który pozwala na dokładne obrysowanie konturu ust. Łatwo się nim manewruje, robi precyzyjne kreski. TATUAŻ Nazwa `Tatuaż do ust` jest jak dla mnie mono przesadzona. To jakby tint, jednak nawet trwałość jest tutaj dość niska. Produkt ma formułę gęstego, lepkiego żelu, który nie jest zbyt przyjemny przy nakładaniu. Przy kilku pierwszych aplikacjach wywołał u mnie uczucie pieczenia i efektu termicznego (czułam że żel jest gorący). Na szczęście nie była to reakcja alergiczna i po kilkunastu sekundach to ustępowało. Mam produkt w odcieniu Rosewood będący ciemnym, wyrazistym różem. Zaraz po aplikacji jest to ciemny, prawie czarny żel o średnio przyjemnym zapachu. Aplikuję go na usta, które wcześniej potraktowałam peelingiem. Jeśli macie suche skórki to nie aplikujcie produktu przed peelingiem, gdyż wchodzi we wszelkie załamania skóry a szczególnie barwi skórki na ciemniejszy odcień niż resztę ust, co wygląda komicznie. Po aplikacji czekam zalecane 5 minut i usuwam warstwę peel-off. O dziwo wszystko schodzi w jednym kawałku. Usta są nasycone kolorem, który wygląda ciekawie. Jednak po zdjęciu warstwy żelu usta są suche i ściągnięte, więc konieczna jest apliakacja balsamu lub olejku jak zaleca producent. Cały makijaż ust trwa około 10 minut, a najbardziej uciążliwe jest czekanie. Przez godzinę nie możemy jeść ani pić. Niestety nawet stosując się do zaleceń producenta makijaż nie przetrwa długo. Produkt schodzi przy piciu i jedzeniu, po około 2 godzinach nie ma po nim śladu na wewnętrznej części ust, ciemny jest tylko kontur. Niestety za cenę 30 zł byłabym okropnie zawiedziona, za 1/3 tej kwoty też jestem. Formuła jest bardzo ciekawa, estetyczne opakowanie to kolejny plus, bardzo dobry pędzelek, jednak coś tu nie pykło. To nie jest produkt utrzymujący się 24h a z makijażem permanentnym, którym był inspirowany ma niewiele wspólnego. Szkoda, bo naprawdę liczyłam, że się sprawdzi i tak chciałam go mieć.. PLUSY ładny kolor estetyczne opakowanie ciekawa formuła peel-off schodzi w jednym kawałku MINUSY żmudna aplikacja krótkotrwały efekt uczucie ściągnięcia i przesuszenia na początku wywołał pieczenie niezbyt przyjemna formuła żelu i zapach podkreśla wszelkie mankamenty ust

Jestem zaskoczona widząc tak wiele negatywnych recenzji ponieważ ja nawet polubiłam ten produkt. Dlatego tez zaopatrzyłam sie w pozostałe kolory z kolekcji, a w połączeniu z bezbarwnym błyszczykiem wygląda bardzo ładnie

Produkt w ładnym, estetycznym opakowaniu, po odkręceniu efekt wow- kolor RED INTUITION powalił mnie głębią. Gęsta, żelowa konsystencja - dość ciężko daje się rozprowadzic na ustach. Szybko zastyga, więc trzeba nakładać w dobrym tempie w dodatku bardzo precyzyjnie. Po chwili całkowicie zastyga i można zdejmować warstwę peel-off. Dodam jeszcze że szminka ma niezbyt przyjemny zapach, jakby alkoholowy, mrowi po ustach. Efekt po zdjęciu nie jest zły :) utrzymuje się przez kilka godzin, najlepiej jeśli nic nie robimy z ustami, nie jemy i nie pijemy. Po pewnym czasie produkt zaczyna schodzić. Pozostaje w załamaniach ust.

Generalnie płakałyśmy z koleżanką ze śmiechu po nałożeniu tego. Ciężko nazwać to jakimkolwiek efektem, produktu można użyć na haloween ale nie jest to kosmetyk do normalnego makijażu:D Koszmarnie się nakłada, niema możliwości precyzyjnego nałożenia. Obrzydliwie smakuje, koszmarne uczucie chemii na ustach, która wżera się w nie. Trwałość nawet jest niższa od bazarowych tintów-wina. To jest tak zły kosmetyk, że już chyba szkoda czasu, żeby więcej pisać.

Jak w tytule. Produkt kupiony na wyprzedaży w Rossamnie. Z ciekawości, bo używałam z tej firmy serum do rzęs i naprawdę widziałam efekty. A Lip Tattoo (u mnie w kolorze Red Intuition) to coś na kształt czerwonego barwnika spożywczego w żelu. I taki też daje efekt. Usta są przez chwilę bardziej czerwone, wiec jak ktoś ma problem z pigmentacją ust to przez trochę będzie miał ten problem z głowy. Trochę tzn. do pierwszej kawy. A jak to przykryjecie bezbarwnym błyszczykiem to tak jakby błyszczyk miał lekki kolor. Nic poza tym. Nawet nie bardzo chce mi się kończyć opakowanie, ponieważ trzeba poczekać, aż żel zaschnie na ustach przez parę minut i go zdjąć. Farbuje też lekko zęby.