Akurat uzupełniałam moje maseczkowe zapasy i zobaczyłam serię Crazy Mask. Szybko rzuciłam okiem na opinie w KWC i dorzuciłam do koszyka uroczą pandę - w końcu 6,99 zł to nie majątek, prawda? Liczyłam na detoks skóry i chwilę relaksu, a otrzymałam coś zupełnie innego...
ZALETY:
+Śliczne i przyciągające wzrok opakowanie - ta panda jest słodka, naprawdę! Zielone akcenty są optymistyczne i miłe dla oka. Samą saszetkę łatwo otworzyć nawet bez użycia nożyczek. Ogółem - opakowanie jest na plus.
+Płachta jest solidnie nasączona serum, a przy tym nie ześlizguje się z twarzy, spokojnie można nawet poodkurzać (chociaż komu by się chciało, gdy kawa i Wizaż czekają! ;)), a ona siedzi na twarzy jak przyspawana. Samo docięcie nie jest najgorsze, choć mogłoby być lepiej - mniej materiału pod oczami, a więcej na policzkach (bliżej nosa). Jeśli chodzi o kwestie wizualne, to mnie nie przypadła do gustu ta grafika - cytując moją drogą koleżankę (Sandruś, buziaki! ;)), wyglądałam w tej masce jak panda po udarze, a stary prawie umarł ze śmiechu na mój widok - bo niewiele ta grafika ma wspólnego z tym, co widzimy na opakowaniu, no niestety.
+Serum, którym nasączona jest maska, przyjemnie pachnie.
+Maska cudownie zmiękcza naskórek i to właściwie jedyny pozytywny efekt jej działania.
+Kosztuje niewiele, zwłaszcza jak na maskę w płachcie.
WADY:
-Serum zostawia nieprzyjemną, lepką warstwę - i to tak lepką, że nie było mowy, żebym to zostawiła bez zmycia wodą, bo w trakcie wmasowywania resztek w skórę, dosłownie przykleiłam się do swojej gęby :O. No bez żartów, panie producencie, maska i masaż to ma być relaks, a nie, że muszę w trybie natychmiastowym zmywać serum, bo inaczej moja skóra się udusi!
-Zatyka pory. Jeszcze tego samego wieczoru wyskoczyło mi kilka niespodzianek, a tego wybaczyć nie mogę!
-W składzie Phenoxyethanol i Methylparaben (mój błąd, że nie sprawdziłam przed zakupem, dlatego uprzedzam was!).
-Nie zauważyłam efektu detoksykacji, ani właściwie żadnego innego, obiecywanego przez producenta - oprócz wcześniej wspomnianego zmiękczenia, moja skóra wyglądała nawet gorzej, niż przed aplikacją! Była jakaś taka wymiętoszona, zmęczona, szara...Wyglądałam staro i nieświeżo, po prostu! Gdzie tu oczyszczenie, nawilżenie, rozświetlenie?! Gdzie ściągnięcie porów, oczyszczenie ich?! Gdzie ta pełna blasku, nawilżona i matowa skóra, którą obiecuje nam Bielenda?!
Podsumowując - dla mnie jest to produkt kiepski, nawet bardzo. Dosłownie bubel, bo nie spełnia żadnych obietnic producenta, zapycha pory, pogarsza wygląd mojej skóry i mój nastrój. Za te pieniądze można kupić lepsze maseczki, naprawdę. Ja niestety nie mogę jej polecić.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie