Wprawdzie wydajność słaba, ale za TEN zapach mogę wiele wybaczyć.
Cała seria Sweet Secret jest w mojej opinii warta uwagi. Nie ma tam wprawdzie zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o warianty, ale są one tak piękne i urzekające, że warto zapoznać się z nimi bliżej.
Miałam już peeling pomarańczowo-karmelowy, a jakiś czas temu z moich kosmetycznych zapasów wyciągnęłam jego - wanilię z szafranem i kardamonem - jak znalazł na jesienne wieczory.
Skończył mi się równie szybko, co jego karmelowy brat, bo używałam go każdego dnia, ale cytując klasyka ''niczego nie żałuję'' ;).
Zaczynając od aspektów wizualnych - peeling zamknięty został w sporym, ale lekkim, plastikowym słoiczku z miłą dla oka etykietą (ten fiolet świetnie wpisuje się w jesienną aurę). Etykieta nie odlepia się pod wpływem wody i do samego końca wygląda ładnie. Konsystencja jest gęsta i zbita, z wyglądu przypomina taki ubity mus jabłkowy z drobinkami szafranu i cukru - smakowicie to wygląda, ale nie próbowałam go, bez takich ;). Zapach produktu jest koroną dzieła - kardamon i szafran dominują, całość jest mocno przyprawowa, z nutą dymnej wanilii w tle. Słodycz jest tutaj subtelna i absolutnie nie mdląca, kocham ten zapach, bo doskonale wpisuje się w obecne klimaty, a i na te świąteczne byłby jak znalazł. Do tego zapach pozostaje na skórze przez pewien czas, obłęd <3.
W składzie znajdziemy m.in masło shea, olej arganowy, ekstrakt z z szafranu, ekstrakt waniliowy, cukier, olej słonecznikowy, glicerynę czy wit. E. Jest też parafina (uprzedzam, ponieważ wiem, że wiele osób jej unika, ja sama również staram się wybierać produkty, które jej nie zawierają, ale czasem robię wyjątek) oraz phenoxyethanol - też staram się unikać, choć głównie w produktach do twarzy.
Jeśli chodzi o działanie, to jest ono niezłe, aczkolwiek podobne jak w przypadku karmelowo-pomarańczowego brata - czyli spokojnie można stosować nawet i codziennie, bo krzywdy nie zrobi. Drobiny są spore, ale nie kaleczą skóry, a jeśli tak jak ja lubicie porządne zdzieranie, to albo trzeba używać go sporo na jeden zabieg, albo trzeba się peelingować codziennie - i ze względu na doznania olfaktoryczne i czystą chęć rozpieszczania zmysłów wybieram drugą opcję ;).
Drobinek jest na tyle, że spokojnie można wykonać kilkuminutowy masaż.
Produkt łatwo spłukać, mimo obecności tej nieszczęsnej parafiny. Nie zostawia tłustej/lepkiej warstwy i nie zatyka porów - pozostawia za to skórę miękką, gładką i miłą w dotyku. Nie odnotowałam podrażnień, uczuleń ani niczego w tym rodzaju, a mam bardzo wrażliwą skórę.
Oczekiwałam wygładzenia i pięknego zapachu, a także delikatności i otrzymałam to - bo to, że będzie dość delikatny i że szybko się skończy to wiedziałam już wcześniej, po przygodzie z karmelowo-pomarańczowym peelingiem ;). Peeling starczył mi na równe 2 tygodnie codziennego stosowania, co przy jego cenie w promce (11 zł/200g) jest do przyjęcia, ale już bez promocji to niezbyt mi się to podoba, wtedy to ja wolę dołożyć i kupić Indigo lub kawowy peeling Bodyboom.
Czy polecam? Tak, jeśli nie przeszkadza wam parafina w składzie, jeśli kochacie intensywne, esencjonalne i kobiece wonie i lubicie się rozpieszczać takimi produktami, to jak najbardziej -to przyjemny zdzierak, który nie podrażnia skóry i pozostawia ją przyjemnie pachnącą i nawilżoną. Myślę, że mimo tych paru wad sięgnę po niego ponownie, choć oczywiście tylko wtedy, gdy będzie w promocji, bo jednak ten zapach jest wspaniały <3.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie