Sephora Collection, The Mud Mask Maska błotna w płachcie

Godna polecenia maseczka dla cer mieszanych, przetłuszczających się, z niedoskonałościami w postaci zaskórników. Przede wszystkim działa tak, jak zadeklarowano, czyli faktycznie matowi cerę. Przy okazji nie wysusza jej nadmiernie, a o to przy błotnych/glinkowych maseczkach nietrudno. Po spłukaniu buzia jest miękka w dotyku, chłodna, gładsza, bardziej napięta. Sam zabieg też jest przyjemny i wygodny od początku do końca: części maseczki są odpowiednio duże (często przy azjatyckich maseczkach w płachcie mam problem z ich zbyt małymi rozmiarami, tutaj tego nie było). Każda z nich jest równiomiernie nasączona gęstą, kremową pastą. Nic nie cieknie i nie kapie. Płachta idealnie przylega do twarzy. Co ważne: nie zasycha i nie trzeba jej zwilżać, co jest zwykle konieczne przy innych maskach glinkowych. Często tego typu maski powodują u mnie pieczenie, ale ta podszczypywała mnie delikatnie tylko przez chwilkę, i to jedynie w najbardziej wrażliwej okolicy między nosem a kącikiem ust. Maska zawiera w sobie coś delikatnie chłodzącego, co uprzyjemnia cały zabieg. Poza tym delikatnie i świeżo pachnie, troszkę jakby ziołowo. Po wszystkim łatwo się spłukuje. Generalnie jestem bardzo zadowolona z jej działania. Ma tylko dwie wady: nieco zbyt wysoka cena regularna oraz fakt, że jak na pojedynczy produkt generuje mnóstwo śmieci: każda z części maseczki ma ochronną folię z obu stron, i wszystko razem to nieco zbyt wiele plastiku jak na obecne less-waste standardy...