Zawsze wykonuję dwu lub trzy etapowy demakijaż- płyn micelarny (to nie zawsze), olej i żel/pianka do mycia twarzy. Olejek od Bielendy miał oczywiście zastąpić mi olej. Dawał sobie radę z rozpuszczeniem podkładu na twarzy, nie zapychał, pozostawiał przyjemne uczucie gładkiej cery, absolutnie nie przesuszał. Niestety nie poradził sobie z demakijażem oczu. Używam wszystkiego czego można użyć do oczu (baza, cienie, eyeliner, tusz...) i nie dawał sobie rady z rozpuszczeniem tuszu i eyelinera, a nie lubię za mocno trzeć oczu próbując pozbyć się makijażu. Miałam też wrażenie, że nawet lekko podrażnia mi oczy, a to jest dla mnie absolutnie niedopuszczalne. Można go używać tylko na twarz, a do oczu czegoś innego, tylko pytanie po co? Już wolę zostać przy standardowym oleju (np. kokosowym, czy oliwce Babydream fur Mama), który bez problemu mi wszystko elegancko domyje bez tracenia czasu, nerwów i wacików. Opakowanie prezentuje się elegancko i jest higieniczne, ale niestety, gdy produkt się kończy bardzo ciężko jest go wydobyć. Nie pozostaje nic innego jak odkręcić pompkę i gmerać paluchem w opakowaniu (wtedy robi się nieco mniej higienicznie). Zapach jest na tyle neutralny, dla mnie właściwie niewyczuwalny, co uważam za zaletę. Największym atutem jest całkiem ładny, naturalny skład. Co w nim znajdziemy?
olej z awokado, woda, glukoza, gliceryna, dwa emulgatory, delikatna substancja myjąca, olej z pestek granatu, ekstrakt z nasion amarantusa, olej słonecznikowy, emulgator, panthenol, guma ksantanowa, substancja myjąca/filmotwórcza, wyciąg z rozmarynu, sacharoza (cukier), kwas cytrynowy, antyoksydant, substancja o działaniu przeciwzapalnym, antyoksydant, emolient filmotwórczy, substancje konserwujące (można się przyczepić do Disodium EDTA i Phenoxyethanolu, ale zwróćmy uwagę, że znajdują się na końcu składu) i substancje zapachowe.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie