Całkiem przyjemna maseczka, choć nie obraziłabym się za mocniejszy efekt nawilżenia.
Maseczkę otrzymałam w prezencie. Przyznam szczerze, że wcześniej nie słyszałam o marce Infinity, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Ale jako że lubię maseczki na tkaninie, ochoczo przystąpiłam do testowania.
Moja skóra jest sucha, z tendencją do powstawania niedoskonałości. Ostatnio przez chorobę zaniedbałam trochę pielęgnację, więc maseczka nawilżająca wydała mi się idealna, by przywrócić skórze komfort. Kwestią priorytetową jest dla mnie oczywiście to, by maseczka nie powodowała wysypu kolejnych niedoskonałości.
Maseczka ma podwójne opakowanie. Pierwsze to niebieski kartonik z nadrukiem psa, który wygląda bardzo ładnie, głównie dzięki złotym detalom. Jest zabezpieczony naklejką, zatem mamy pewność, że nikt do niego nie zaglądał. W środku znajduje się drugie opakowanie, czyli saszetka z tkaniną.
Skład nie jest fenomenalny, ale też w mojej ocenie nie jest zły. Na drugim miejscu gliceryna, dalej m. in. ekstrakt z korzeni różeńca górskiego – ujędrnia, wzmacnia barierę ochronną skóry, ekstrakt z aloesu i wyciąg z wąkroty azjatyckiej – działają antyoksydacyjnie i wspomagają procesy regeneracyjne podrażnionej skóry.
Tkanina jest mocno nasączona, nawet bardzo mocno. Po wyjęciu z opakowania dosłownie z niej kapało. Ja generalnie lubię takie nasączone maseczki, ale tutaj było to jednak trochę problematyczne, utrudniało nałożenie na twarz. Sama tkanina jest miękka, przyjemna dla skóry. Początkowo myślałam, że będę mieć kłopot z dopasowaniem jej do twarzy, ale nie było tak źle. Rozmiar jest odpowiedni, jedynie otwór na usta trochę zbyt duży. Nie czepiam się, bo w porównaniu do innych maseczek, recenzowana pod tym względem wypada naprawdę dobrze. Nadruk psa na tkaninie może i jest, jednak jakiś taki ubogi…
Zaleceniem producenta jest przetrzymanie maseczki na twarzy przez 20 minut. Tak też zrobiłam. Wykonywałam w tym czasie masaż wałeczkiem jadeitowym. Tkanina przetrwała go, w żadnym miejscu się nie uszkodziła, a podczas masażu nie przesuwała się i nie rolowała. Mając maseczkę na twarzy nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, nic mnie nie piekło, nie szczypało. Nie wyczuwałam również zapachu. Na szczęście z tkaniny już nie kapało, czego się obawiałam po początkowych kłopotach. Dobrze trzymała się twarzy, więc mogłam się poruszać. Po zdjęciu maseczki na skórze pozostało sporo esencji, którą wmasowałam.
Maseczkę nałożyłam wieczorem. Bezpośrednio po zastosowaniu skóra była ładnie rozświetlona, jędrna, jakbym jej przywróciła życie. Efekt nawilżenia nie powalił mnie na kolana, ale dało się go odczuć. Maseczka pozostawiła na skórze lepką warstwę, jednak mi to nie przeszkadzało, ponieważ i tak użyłam później kremu. Następnego dnia rano skóra dalej wyglądała promiennie i zdrowo, na pewno lepiej niż przed maseczkowym zabiegiem, tym bardziej, że niedoskonałości były nieco złagodzone. Generalnie z efektów zastosowania produktu jestem zadowolona, ale nie obraziłabym się, gdyby dawka nawilżenia była większa.
Cena regularna maseczki w Drogeriach Natura to 12 złotych, aktualnie jest w promocji i kosztuje 7 złotych. Pierwsza cena jest w mojej ocenie okej, drugą mogę nawet uznać za niską.
Podsumowując, myślę, że maseczka jest warta wypróbowania. Czy kupię kolejne opakowanie? Nie wiem, ponieważ wolę sięgać po nowe dla mnie produkty. Niemniej, cieszę się, że miałam okazję ją wypróbować. W prezencie otrzymałam jeszcze łagodzącą pandę i muszę przyznać, że pies zachęcił mnie do jej przetestowania.
Zalety:
- skóra po użyciu maseczki jest promienna, jędrna
- wykazuje działanie łagodzące
- brak problemów z dopasowaniem maseczki do twarzy
- nie spowodowała niepożądanych reakcji skóry
- cena
- mogłaby bardziej nawilżać
- mocno nasączona tkanina utrudnia nałożenie maseczki na twarz
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie