Tragiczna konsystencje i naprawdę średnie działanie, trochę taki produkt - widmo.
Ostatnimi czasy ponownie wpadłam w zakupowy szał na dziele z maseczkami podczas zakupów w jednej z drogerii internetowych i przyszła ich do mnie naprawdę niemała poczucha, więc teraz czas na testowanie. Zdecydowałam się na wcześniej nieznane i niestosowane przeze mnie propozycje i tym sposobem trafiła do mnie również maseczka od marki Perfecta z serii So Matcha. Widziałam ją co prawda już wcześniej nie tylko w sklepach online, ale również tych stacjonarnych i chodź jakoś zawsze wydawała mi się zbędne i niezbyt interesująca pod względem obietnic producenta pod względem działania, to jakoś w końcu się na nią zdecydowałam.
Przede wszystkim należy wspomnieć o tym, że wszystkie opakowania z tej serii kosmetyków są naprawdę uroczę i przyciągają wzrok nawet tych osób, które nie testują produktów pielęgnacyjnych w nieskończonych ilościach. W tym przypadku mamy do czynienia z niewielkich rozmiarów saszetką o pojemności 10 ml. Opakowanie ma zielony odcień i widnieje na nim białe logo producenta, nazwa serii, z jakiej kosmetyk pochodzi oraz przesłodka grafika matchy w uśmiechniętej filiżance. Z tyłu saszetki umieszczono informacje o sposobie stosowania maseczki oraz o składzie.
W kosmetyku znajdziemy przede wszystkim tytułową matchę, czyli zieloną herbatę, która ma działanie zwalniające proces starzenia się skóry. Dalej proteiny mleczne, które odpowiadają za nawilżenie oraz wygładzenie naszej buzi. Na samym końcu warto wspomnieć o olejku z nasion kawy, który ma za zadanie dodać skórze energii i odbudować jej naturalną barierę ochronną.
Maseczkę zaaplikowałam na oczyszczoną skórę po zastosowaniu ulubionego peelingu enzymatycznego. Wydobycie tego produktu z saszetki to niestety istny dramat. Konsystencja jest bowiem bardzo gęsta, mocno żelowa, przypominała mi trochę pastę do depilacji cukrowej. Wpływa to niestety negatywnie na rozprowadzenia produktu na skórze, które jest bardzo toporne i trwa stosunkowo długo. Kosmetyk ma jasnozielony kolor, który po rozprowadzeniu na buzi staje się niewidoczny. Pachnie bardzo ładnie, delikatnie, czuć tu wyraźnie zieloną herbatę. Maseczka po nałożeniu daje silne uczucie ciepła, co w zimę może i będzie przyjemne, chodź dla mnie i tak było to niezbyt komfortowe. Produkt trzymałam na buzi przez prawie piętnaście minut, czyli tyle, ile zaleca producent i była to dla mnie katorga. Maska cały czas spływa z twarzy, wlatuje do ust, leci po szyi, no masakra jakaś. Zdecydowanie utrudnia to normalne funkcjonowanie i ideę tego, aby pielęgnacje wplatać między codzienne obowiązki, bo z tym produktem najwygodniej jest się po prostu położyć i kilkanaście minut leżeć bez ruchu, co by nic nam nie spłynęło.
Jeżeli chodzi o efekty, to też śmiało można powiedzieć, że szału nie ma. Tak naprawdę, to po tym produkcie efektu nie ma żadnego. Skóra miała dostać energii, a wygląda na matową i zmęczoną, czyli totalne przeciwieństwo. Buzia po zmyciu tego produktu wręcz błagała o zaaplikowanie właściwej pielęgnacji, bo była bardzo ściągnięta i sucha.
Moim zdaniem nie jest to kosmetyk nawet warty tych niecałych trzech złotych, jak przyszło mi na nią wydać. Jestem bardzo zawiedziona i niepocieszona efektami. Szkoda czasu i pieniędzy. Serdecznie nie polecam, ja z pewnością już nie powrócę.
Wady:
- Konsystencja
- Spływa z twarzy podczas noszenia
- Daje uczucie ściągnięta
- Sprawia, że skóra wygląda na zmęczoną, matową i suchą
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie