Ze skrajności w skrajność, czyli jak z mieszanej cery z niedoskonałościami i przetłuszczaniem w strefie T uzyskałam suchą i nadwrażliwą poszarzałą cerę z masą podrażnień
Błękitna tubka o pojemności 75ml z bardzo długą nazwą na froncie i zapewnieniem o zawartości 95% składników pochodzenia naturalnego, z tyłu wyszczególnione najważniejsze cechy serii jeju, krótki opis działania: oczyszczenie, peeling, rewitalizacja, zapewnienie skórze miękkości, gładkości i odświeżenia. Wyróżnione kluczowe składniki mające koić i nawilżać, pielęgnować cerę trądzikową, łagodzić podrażnienia i nawilżać naskórek.
Zamknięcie z klapką pozwala na postawienie opakowania i powolne spływanie zawartości ku otworowi wylotowemu.
Zapach apteczno-ziołowy z wyraźną nutą prawdziwych liści mięty ze starego ziołowego ogrodu, czarnej porzeczki i granatu nie czuję - nie należy do moich ulubieńców, mam wręcz do niego awersję, bo momentami trąci wonią chemicznych past do czyszczenia armatury łazienkowej.
Konsystencja pasty z widocznymi czarnymi drobinkami w niewielkiej ilości zatopionymi w białej masie, której rozprowadzenie jest początkowo łatwe, ale w trakcie masowania zmienia się w coś podobnego zasychającej glince, co potem ciężko zmyć z twarzy.
Używałam raz w tygodniu przez 1,5 miesiąca i wolałam ją odstawić i poszukać czegoś mniej inwazyjnego.
Ostatnie lata miałam mieszaną cerę ze skłonnością do wyprysków i zaskórników otwartych w strefie T oraz suchą okolicę pod oczami i policzkami, ostatnio z dodatkowo widocznymi oznakami starzenia: lekko widoczne poziome zmarszczki na czole, drobne linie w zewnętrznych kącikach oczu i bruzdki ciągnące się od skrzydełek nosa do kącików ust - wypełniające się przy działaniu kosmetyków z kwasem hialuronowym.
Przy pierwszym użyciu podczas wieczornej pielęgnacji po oczyszczeniu pianką policzki i okolice pod oczami aż po skrzydełka nosa niemiłosiernie mnie paliły, po zmyciu pojawiły się swędzące zaczerwienienia z wyraźnym odcięciem w kształcie trójkąta od skrzydełek nosa do 3 cm w górę, skierowane ostatnim wierzchołkiem w stronę ucha. Strefa T faktycznie nie miała już widocznych czarnych kropek, za to była zaczerwieniona, widoczne były suche skórki, mocne napięcie skóry i odczuwalna bolesność przy lekkim dotyku, okolice skrzydełek nosa straszyły bardziej niż zwykle rozszerzonymi porami. Musiałam szybko schładzać twarz i zastosować kojące i nawilżające serum oraz krem. Na drugi dzień na linii żuchwy i na nosie pojawiły się nabrzmiałe, czerwone krostki.
Przy drugim użyciu było trochę lepiej, bo twarz była tylko zaróżowiona, ale nadal strasznie sucha i obolała. Pozostało tak przy każdym kolejnym użyciu.
Mimo odstawienia produktu już kilka tygodni temu nadal mam suchą i wrażliwą cerę, zmarszczki stały się jeszcze bardziej widoczne, kosmetyki z kwasem hialuronowym już nie dają tak spektakularnego efektu jak wcześniej, w strefie T mam sporo rozszerzonych porów, tak samo te w okolicy skrzydełek nosa pozostają niezmiennie rozszerzone. Zawsze marzyłam o oczyszczeniu skóry twarzy, zmniejszeniu produkcji sebum, ale tutaj poszło to w złą stronę, bo cera wygląda na bardzo zaniedbaną i szarą, zmęczoną, a nałożony makijaż wygląda źle na skórze już po dwóch godzinach, gdy zazwyczaj dopiero po 5-6 musiałam się lekko przypudrować, tak tutaj suche skórki są szybko widoczne, a korektor i podkład w pobliżu zmarszczek nieładnie się zbiera a także w strefie T i prawie za każdym razem odpada płatkami, tworząc bardzo nieestetyczny obraz plam z zaczerwienionej skóry.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie