Kiedy widzę serię maseczek Niuqi z lamami tudzież jednorożcami, mam nieodparte wrażenie, że bardziej zadbano o to, co na zewnątrz niż oto, co w ich środku. Maseczka z jednorożcem kompletnie się u mnie nie sprawdziła, postanowiłam więc postawić na „Zrelaksowaną Lamę”. Po przyjściu z zakupów sięgnęłam po lupę i rozszyfrowałam skład. Nie spodobało mi się to, co zobaczyłam, bo skład nie jest doskonały. Jednak to nie jej jedyny minus. Ale po kolei.
Opakowanie
Maska na płachcie „Zrelaksowana Lama” zamknięta jest w fioletowej saszetce z grafiką głowy lamy. Na opakowaniu mamy obietnicę ukojenie dla cery. Z informacji na opakowaniu maski dowiadujemy się również, że produkt jest przeznaczony dla każdej skóry, a w szczególności skłonnej do podrażnień. Jego szata graficzna jest czytelna, choć dla mnie jednak nieco przesłodzona i przywodząca na myśl kosmetyki dla dzieci. Wielu osobom się to podoba, mnie jednak nie. Wolę, gdy kosmetyki dla dorosłych wyglądają, jak kosmetyki dla dorosłych.
Wygląd maski i zapach
Maska na płachcie, którą znajdujemy w środku saszetki to kolorowa grafika z głową lamy. Jest dobrze nasączona, nic z niej nie spływa w trakcie użytkowania. Niestety jest przeznaczona do większych twarzy. Poprzednia też była mi za duża, ale ta okazała się jeszcze większa lub tak wycięta, że w zasadzie jedynie na czole przylegała mi odpowiednio do skóry. Po bokach, na policzkach oraz na brodzie marszczyła się i odstawała. Z kolei przy ustach była tak wycięta, że niemal zachodziła mi na nie. Gdy próbowałam ją przesunąć „wchodziła” mi do nosa. Zatem nie mój rozmiar:). Co do zapachu – maska pachnie świeżo, bliżej nieokreślonym aromatem, być może hibiskusem. Nie jest to zapach męczący, a na pewno ładniejszy od landrynkowego jednorożca. Zapach zaliczam jej więc na plus.
Skład
Produkt zawiera ekstrakt z hibiskusa, który ma działać kojąco i nawilżająco. W INCI znajduje się także m.in. Butylene Glycol - Składnik może zatykać pory oraz wywoływać stany zapalne skóry i działać drażniąco, jak czytam w naszej bazie. Mamy w składzie też dyskusyjny PEG-40 Hydrogenated Castor Oil -niebezpieczny dla kobiet w ciąży. Jest też Tetrasodium EDTA – substancja, która może być drażniąca i niebezpieczna dla kobiet w ciąży. Kosmetyków z EDTA nie należy stosować zwłaszcza wtedy, gdy przyjmujemy leki zawierające cynk, żelazo, miedź, glin, ołów i bizmut oraz antybiotyki, jak czytam. W INCI jest też Phenoxyethanol – Według naszej bazy całkowicie zakazany do stosowania w przemyśle kosmetycznym na terenie Japonii. Niezalecany w produktach dla dzieci i kobiet w ciąży. Może działać drażniąco na skórę, wchłania się przez skórę do krwiobiegu. Ethylhexylglycerin zaś jest sklasyfikowany jako alergen, reakcje alergiczne występują jednak po nim dość rzadko, może jednakże podrażniać oczy. Na koniec mamy Hydroxycitronellal – w skali do 5 jego działanie alergenne oceniane jest na 4. Substancja sklasyfikowana, jako potencjalny, silny alergen.
Wrażenia z użytkowania
Z racji tego, że maska była mi za duża musiałam ją poprawiać, co nie zwiększało komfortu użytkowania. Po nałożeniu maska chłodziła nieco moja twarz. Nie odczuwałam żadnego pieczenia czy innych tego typu niedogodności. Zdjęłam ją po 15 minutach. Była wówczas jeszcze trochę wilgotna. Na mojej twarzy nie pozostało jednak dużo produktu. Wklepałam go, co nie było trudne. Na powierzchni skóry pozostał mi lepki film. Ale dobra wiadomość jest taka, że nie na długo, bo dość szybko zniknął.
Efekty stosowania maski
Miało być nawilżanie, ukojenie, relaks. Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską. Tymczasem nie zaobserwowałam ani nawilżania, ani wygładzania, ani promiennej cery, ani NIC. Jedyną oznaką tego, że miałam maskę na twarzy przez 15 minut było to, że miałam zimną buzię. Gdyby nie to, można by rzec, że w ogóle nie używałam żadnej maski.
Podsumowanie
Maska „Zrelaksowana Lama” u mnie nie zadziałała. Nic a nic. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam, starając się dojrzeć efekty jej działania. Ponadto była na mnie zdecydowanie zbyt duża. Do tego jej skład jest dyskusyjny. Było to moje drugie podejście do masek z tej serii i ostatnie. Jak widać nie są one dla mnie. Jedynym jej plusem był zapach – nienachalny i świeży. „Zrelaksowana Lama” to dla mnie produkt, w którym idealnie sprawdza się stwierdzenie o przeroście formy nad treścią. Daję jej jedną gwiazdkę za zapach. Bo trudno mi ocenić wyżej produkt, który u mnie nie działa.
Zalety:
- Czytelne opakowanie z instrukcją i grafiką
- Zapach
- Jest dobrze nasączona i nie spływa
- Produkt mnie nie podrażnił
Wady:
- Maska jest za duża i odstaje w wielu miejscach
- Pozostawia lepki film, który na szczęście się wchłania
- Nie nawilża skóry, nie wygładza jej, nie sprawia, że wygląda świeżo. W moim przypadku nie zrobiła nic
- Ma w składzie substancje uznawane za potencjalnie alergenne
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie