Włosy po użyciu odżywki są miękkie i jest to jedyny efekt, jaki zauważyłam.
Odżywkę razem z szamponem z tej serii znalazłam w kalendarzu adwentowym. Każdy kosmetyk miał pojemność 60 ml - w porównaniu do wielkości pełnowymiarowego opakowania (355 ml) jest to dość mało, ale wystarczająco, abym mogła napisać recenzję.
MOJE WŁOSY
Wysokoporowate, falo-loki z tendencją do przetłuszczania i puszenia. Dość suche, matowe, generalnie wymagające, niewiele kosmetyków daje sobie z nimi radę. Lubią się plątać, więc jeśli odżywka ułatwia rozczesywanie to jestem szczęśliwa. Włosy myję metodą OMO. Odżywki używałam jako drugie "O" i na niej rozczesywałam moje kręciołki. Dzięki temu, że wykorzystywałam ją jako drugie "O", jednorazowo zużywałam jej niewiele. W związku z tym - mimo niewielkiej pojemności - wystarczyła mi na kilka użyć.
OPAKOWANIE
Podobnie jak w przypadku szamponu moją uwagę zwróciły dwa konie na opakowaniu. Poszukując informacji w Internecie, dowiedziałam się, że oryginalna formuła kosmetyków była wykorzystywana w pielęgnacji końskich grzyw. Taka ciekawostka. Opakowanie pełnowymiarowego produktu wydaje się być okej, ja natomiast miniaturkę otrzymałam dość kiepską. Buteleczka bez żadnego dozownika czy pompki, wydobycie końcówki odżywki było wyzwaniem. Ale nie marudzę, było jedynie częścią kalendarza adwentowego, nie ma co zbyt wiele wymagać. Wygląd miniaturowego opakowania taki sam jak pełnowymiarowego - estetyczny, choć dość prosty. Jedyne co przyciąga wzrok to wspomniane wyżej konie.
ZAPACH
Dokładnie tak jak zapach szamponu, niestety nie polubiłam go. Kojarzy mi się z zapachem profesjonalnych kosmetyków fryzjerskich, zupełnie nie moje klimaty.
SKŁAD
Nie ma w nim zbyt wielu ciekawych składników. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na obecność oleju kokosowego. Niektóre włosy go nie lubią. Moje - chociaż wysokoporowate - olej kokosowy tolerują. W składzie znajduje się też olej sojowy, hydrolizowany kolagen i gliceryna. Ta ostatnia jest humektantem i może powodować puszenie włosów. To w sumie na tyle ciekawych składników. Na plus to, że nie ma nic mocno kontrowersyjnego, ale z drugiej strony ja i moje włosy lubimy bardziej treściwe odżywki, zawierające więcej olejów czy ekstraktów.
UŻYCIE
Konsystencja produktu jest okej. Odżywkę bez problemu możemy zaaplikować na włosy. Tym niemniej czuć, że to kosmetyk z gatunku tych lżejszych. Jak wspomniałam wyżej, za każdym razem stosowałam ją jako drugie "O" w metodzie O. Na włosach trzymałam ją dość krótko, średnio 4-5 minut. Chyba tylko raz przetrzymałam dłużej, nieco ponad 10 minut. Bez względu na czas trzymania odżywki na włosach, efekt był podobny.
EFEKTY
Jedyny zauważalny dla mnie efekt użycia odżywki to była miękkość włosów. Uznaję to za duży plus, bo ciężko mi taki efekt uzyskać, a w przypadku recenzowanego produktu dość szybko to zauważyłam. Niestety nic poza tym nie dostrzegłam. Obietnice producenta nie zostały spełnione. Moje włosy nie były lśniące, zregenerowane, wzmocnione, odżywione czy bardziej elastyczne. W związku z tym, że testowałam miniaturkę byłabym dość ostrożna w wydawaniu opinii, ale sam producent zaznaczył, że efekty są widoczne po pierwszym użyciu. Mam więc chyba prawo stwierdzić, że u mnie nie były widoczne nawet po kilku użyciach.
EFEKTY NIEPOŻĄDANE
Na szczęście odżywka nie przetłuszczała skóry głowy, nie powodowała plątania włosów. Nie wzmagała puszenia włosów, ale też nie była na tyle treściwa, aby odpowiednio je dociążyć.
PODSUMOWANIE
Choć moje włosy po użyciu odżywki były niesamowicie miękkie, to nie było w niej nic więcej, co skłoniłoby mnie do zakupu pełnowymiarowego opakowania. Ot taki kosmetyk, który przetestowałam i szybko o nim zapomnę.
Zalety:
- włosy po użyciu odżywki były bardzo miękkie
- nie plątała włosów
- nie przetłuszczała skóry głowy
- nie wzmagała puszenia włosów
- konsystencja
Wady:
- nie dociążyła włosów
- nie spełnia większości obietnic producenta
- mało ciekawych składników w INCI
- zapach
- słaba dostępność - stacjonarnie jedynie w Hebe
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie